Witek zapomniała, że ma włączony mikrofon. Przypadkiem zdradziła stanowisko Dudy?

Aneta Olender
Niewyłączone mikrofony niejednemu politykowi przysporzyły kłopotów. Tym razem chodzi o marszałek Elżbietę Witek i nocne obrady Sejmu. Posłanka Lewicy opublikowała na Twitterze nagranie, z którego może wynikać, że Witek w środku nocy konsultowała się z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie kontrowersyjnej poprawki w specustawie.
Marszałek Elżbieta Witek podczas nocnych obrad w Sejmie nie zauważyła włączonego mikrofonu. Fot. Maciej Jaźwiecki / Agencja Gazeta
"Czy Andrzej Duda - nie tylko prezydent, ale i jeden z kandydatów na prezydenta - w ramach trwającej kampanii zmieni sobie Kodeks Wyborczy? Czyżby Marszałek Witek wiedziała, że tak właśnie będzie jeszcze zanim zmiany trafiły pod głosowanie Sejmu?" – napisała na Twitterze posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Na nagraniu widać, jak marszałek Witek wraca do sali sejmowej i cicho raportuje marszałkowi Ryszardowi Terleckiemu: "Podpisze". Po chwili orientuje się, że mikrofon jest włączony. W kolejnym wpisie posłanka Lewicy wyjaśnia, że moment ten został zarejestrowany jeszcze przed głosowaniem w sprawie poprawki do tzw. tarczy antykryzysowej, dotyczącej zmian w Kodeksie wyborczym.


"To nagranie z nocnego posiedzenia Sejmu - przed głosowaniem poprawki 177 marszałek Witek wyszła. Jeśli dobrze słyszę, po powrocie wyjaśniła marsz. Terleckiemu powód wyjścia - ustalenie planu z prezydentem. A jeśli słyszę źle - chętnie poznam stanowisko PAD ws. zmian w kodeksie" – stwierdziła posłanka Lewicy. Zmiany w Kodeksie wyborczym
Przypomnijmy, że zmiany w Kodeksie wyborczym pozwalają wszystkim osobom przebywającym w kwarantannie i domowe izolacji, na głosowanie korespondencyjne. Takie same ułatwienia mają dotyczyć każdego, kto ukończył 60 lat. Zdaniem komentatorów takie decyzje podejmowane na 42 dni przez planowanymi wyborami są niekonstytucyjne.

Czytaj więcej: Zmiany w Kodeksie wyborczym niekonstytucyjne? Posłanka Lichocka ma wyjaśnienie

Czytaj więcej: Sejm przyjął ustawę budżetową. Przy okazji wyrzucił z niej 2 mld zł dla służby zdrowia