Rodzina trzylatka czekała na wynik testu na koronawirusa. Za sprawą lekarza wylał się na nią hejt

Adam Nowiński
Rodzina 3-latka, który trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, została skrytykowana w sieci za rzekomego koronawirusa u dziecka. Sęk w tym, że testy wirusa nie wykazały, a cała sytuacja wynikła przez błędny post zielonogórskiego lekarza w mediach społecznościowych.
Rodzina 3-latka została skrytykowana w sieci za koronawirusa u ich dziecka. Sęk w tym, że testy go nie wykazały. Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Trzyletni Natan trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Miał ranę ciętą na twarzy po wypadku w lesie. Piła uderzyła go w twarz. Po wypisie z chirurgii skierowano chłopca na oddział zakaźny. Tam przeprowadzono mu test na koronawirusa, ponieważ 3-latek miał objawy, które wskazywały na zakażenie. I wtedy się zaczęło.

Jeden z lekarzy pracujących w zielonogórskim szpitalu opublikował na swoim prywatnym profilu w mediach społecznościowych komunikat, że chłopiec jest zakażony, chociaż z testów to nie wynikało – jeden nie wyszedł, a drugi dał wynik negatywny. Tę informację podchwyciły media, a w sieci pojawiły się komentarze pod adresem rodziny.


– To było straszne. Zostałam zmieszana z błotem, wyzywana. Ludzie nie mają hamulców. Nie mogę się uspokoić do dziś. Mój siostrzeniec ucierpiał na całej sytuacji, bo pojechał do pracy, z której został odesłany. Usłyszał, że ma wyjechać, bo w jego rodzinie jest koronawirus – przyznaje w rozmowie z "Uwagą! TVN" pani Maria, prababcia chłopca.

Komentujący skupili się także na matce chłopca, która w momencie przyjęcia 3-latka do szpitala nie powiedziała, że pracowała w Niemczech. Kobieta wytłumaczyła, że w tamtym momencie uznała, iż nie jest to istotne. Lekarz, który opublikował wpis, przeprosił rodzinę chłopca. Podobnie zrobiła dyrektor szpitala.

Tym razem okazało się, że chłopiec nie miał koronawirusa, ale jest mnóstwo przypadków, w których zatajone przed medykami informacje okazują się bardzo zgubne w skutkach.

Podczas przyjęcia lub przy interwencji służb medycznych lekarze nie dostają informacji o kontakcie poszkodowanego z zakażonym, lub o jego pobycie za granicą. Potem jest już za późno, zwłaszcza jeśli test na koronawirusa da u pacjenta wynik pozytywny. Wtedy na kwarantannę trafia cały personel, który miał z nim kontakt.

Czytaj także: Lekarz z Wrocławia dostał zakaz od ministerstwa. Nie może mówić o epidemii

źródło: "Uwaga! TVN"