Ginekolog o swoich pacjentkach w dobie koronawirusa. Walczą z rakiem w najgorszym czasie

Monika Przybysz
Kiedy w kraju trwa powszechna kwarantanna, często na drugi plan schodzą ci pacjenci, którzy nie są zainfekowani koronawirusem a też pilnie potrzebują opieki medycznej. Taką grupą są pacjentki onkologiczne z nowotworami narządu rodnego. Dla każdej z nich diagnoza to często najbardziej dramatyczny moment w życiu, ból i rozpacz, którą trudno opisać.
Boimy się zakażenia nowym koronawirusem, ale operujemy i leczymy. Jesteśmy to winni naszym pacjentkom – potwierdza prof. Krzysztof Nowosielski, ginekolog. pixabay.com
– W obliczu zagrożenia rozprzestrzenianiem się koronawirusa, każda pacjentka staje przed dylematem co zrobić czy poddać się leczeniu czy czekać na "lepsze czasy”. Jako kierownik oddziału ginekologii onkologicznej, a także, a może przede wszystkim lekarz, mam obowiązek pomagać również tym pacjentkom i zapewnić bezpieczeństwo im, ale także moim koleżankom i kolegom, całemu personelowi oddziału – podkreśla prof. Krzysztof Nowosielski.

Lekarze: Też się boimy koronawirusa


Profesor dodaje: – Osobiście obawiamy się kilku rzeczy. Po pierwsze tego, że ktoś z nas będzie zainfekowany i przeniesie infekcję na pacjentki. Po drugie, że to pacjentka może być zainfekowana i bezobjawowa i przenieść tę infekcję na każdego z nas.


Dlatego, zdaniem profesora, trzeba wdrażać specjalne środki by pacjentki onkologiczne mogły kontynuować leczenie. Międzynarodowe Towarzystwo Ginekologii Onkologicznej 24 marca 2020 roku opublikowało zalecenia dotyczące właśnie opieki nad chorymi zmagającymi się z nowotworem w dobie zagrożenia koronawirusem.

Po pierwsze, tłumaczy specjalista, jeśli u pacjentki wykryto zmiany szyki macicy niskiego ryzyka (CIN1) to można odroczyć diagnostykę o 6-12 miesięcy. W przypadku wysokiego ryzyka (CIN2-3) - odroczyć maksymalnie o 3 miesiące.

– Jeśli u pacjentki wykrywamy raka szyjki macicy - ograniczamy operację do tej najmniej agresywnej, ale operujemy. Podobnie w przypadku raka jajnika - zmiany niskiego ryzyka - leczenie zachowawcze za pomocą wkładki lub tabletek, wysokie ryzyko - operacja i dalej radioterapia. W przypadku zmian jajnika operujemy, jeśli nie zagraża to życiu i zdrowiu pacjentki, a jeśli ryzyko jest wysokie to pobieramy wycinki i stosujemy chemioterapię odraczając leczenie operacyjne na później – wyjaśnia prof. Nowosielski.
Choroba nowotworowa sama w sobie jest bardzo obciążająca psychicznie. Teraz dodatkowo kobiety narażone są na problemy z jej leczeniem spowodowane epidemią koronawirusa.Fot. 123rf/ Katarzyna Białasiewicz

Coraz większy strach przez koronawirusa


Wystarczy zajrzeć na internetowe fora czy grupy społecznościowe zrzeszające pacjentki onkologiczne by przekonać się, z jak ogromnymi obawami wiąże się teraz walka z nowotworem.

"Tragedia i strach o własne życie gdziekolwiek musimy wyjść. Badania i chemia to już masakra" – relacjonuje pani Marianna.

Oczywiście wiele pacjentek musiało pogodzić się z tym, że operacje np. rekonstrukcji piersi są w tej chwili wstrzymywane. Dla wielu, które zdecydowały się już na tę procedurę, taka sytuacja jest bardzo trudna.

Porady w poradniach onkologicznych ograniczone są do minimum. Zawsze jednak można przeprowadzić konsultację telefoniczną lub wideokonferencję. Konsylia przeprowadzane są zwykle w formie wideokonferencji.

– Każdej pacjentce, ale również i nam przed przekroczeniem progu szpitala mierzona jest temperatura. Od każdej zbierany jest dokładny wywiad epidemiczny. To ogranicza ryzyko "zawleczenia” wirusa do szpitala. Boimy się, ale operujemy i leczymy. Jesteśmy to winni naszym pacjentkom – podsumowuje prof. Krzysztof Nowosielski.

Czytaj także: Szumowski zmienia zdanie. Rozważa obowiązkowe noszenie masek ochronnych w Polsce