Ten kraj zahamował rozwój pandemii w... 10 dni? Eksperci twierdzą, że dosłownie "miażdży" statystyki

Monika Piorun
Nowa Zelandia ma tylko 5 mln mieszkańców, a na około tysiąc potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 zanotowano tam dotąd jedną ofiarę śmiertelną covid-19. Władze zamknęły granice dla obcokrajowców, a zamiast skupiać się na zapobieganiu nowym zachorowaniom, zaczęły stosować strategię "eliminacji", która kładzie nacisk na pomaganiu chorym i identyfikacji osób zakażonych. Metoda ta jest oparta na modelach wykorzystywanych w krajach azjatyckich. Jej zastosowanie w Nowej Zelandii zostało docenione przez specjalistów z "The Washington Post". Czy gdyby podobne rozwiązania powielono w Europie lub USA, udałoby się wreszcie opanować pandemię?
Dzięki wykorzystaniu strategii eliminacji Nowej Zelandii stosunkowo szybko udało się doprowadzić do ograniczenia przyrostu zachorowań na covid-19. Na czym polega ta metoda? Fot. Oleksii Popov/123RF
Położona na południowym Pacyfiku Nowa Zelandia ma nie tylko patent na miód mānuka, ale zdaje się mieć także skuteczne rozwiązanie na opanowanie pandemii covid-19. Jakie?

W tej chwili Nowa Zelandia jako jedyna poza państwami azjatyckimi realizuje tzw. politykę eliminacji, która sprawdziła się w przypadku takich krajów jak Tajwan, Wietnam, Singapur, Hongkong oraz Chiny – gdzie w stosunkowo szybkim tempie udało się doprowadzić do zahamowania przyrostu nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2.

Czytaj także: Gdzie najlepiej na świecie radzą sobie z koronawirusem? [LISTA KRAJÓW]

Koronawirus – strategia eliminacji kontra strategia powstrzymywania

Według pochodzącej z Nowej Zelandii Anny Fifield, szefowej pekińskiego oddziału "The Washington Post", w ciągu zaledwie 10 dni udało się wykazać, że takie działania władz mają sens, a strategia eliminacji w czasie pandemii covid-19 powinna być wykorzystywana również w innych krajach.


"Washington Post" twierdzi, że Nowa Zelandia nie tylko "spłaszcza" krzywą zachorowań na covid-19, ale wręcz ją "miażdży". W jaki sposób do tego doprowadzono? 19 marca władze Nowej Zelandii zdecydowały się na krok, który przed pandemią covid-19 byłby nie do wyobrażenia. W małym, wyspiarskim kraju żyjącym z turystyki, który regularnie odwiedza około 4 milionów ludzi (prawie tyle samo, ilu jest mieszkańców) postanowiono zamknąć granice dla obcokrajowców. Mimo że początkowo zdawało się, że statystyki dotyczące zakażeń koronawirusem będą stale się pogarszać, to jednak dzięki wykorzystaniu strategii eliminacji udało się w stosunkowo szybkim tempie zapobiec rozwojowi pandemii i zahamować przyrost nowych przypadków covid-19.

23 marca premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern ogłosiła, że: "Mamy obecnie 102 przypadki zakażeń. Tak jak kiedyś Włochy". Według "Washington Post" władze nie zlekceważyły w tym kraju zagrożenia związanego z koronawirusem, ale wbrew temu, co robiono w wielu zachodnich krajach (większości państw europejskich oraz w Stanach Zjednoczonych), oparła swoją politykę przede wszystkim na eliminowaniu obecnych przypadków zachorowań na covid-19, a nie tylko na powstrzymywaniu kolejnych zakażeń.

Na czym polega strategia eliminacji? Chodzi o to, by zamiast skupiać się na działaniach, które mogłyby potencjalnie ograniczyć przyrost chorych na covid-19 postawić na zidentyfikowanie istniejących już przypadków zakażeń SARS-CoV-2 i pomóc pacjentom ze zdiagnozowaną chorobą.

Strategia powstrzymywania (popularna w Europie i USA) kładzie zaś główny nacisk na działania, które dążą do ograniczenia tempa rozwoju pandemii covid-19 m.in. poprzez izolowanie społeczeństwa, zamykanie szkół, uczelni itp. Mniej uwagi poświęca się zaś identyfikowaniu zakażonych czy poddawaniu obywateli testom na obecność koronawirusa.

Czytaj także: Krajobraz czasów zarazy. Zdjęcia satelitarne Ziemi w czasie pandemii covid-19



Do 8 kwietnia w liczącej 5 mln mieszkańców Nowej Zelandii potwierdzono 1 zgon z powodu covid-19. Liczba nowych zakażeń spada, mimo że stale wzrasta liczba osób, które poddawane są testom na obecność koronawirusa.
Według "Washington Post" statystyki dotyczące zachorowań na covid-19 w Nowej Zelandii są optymistyczne. Wygląda na to, że władzom udało się opanować pandemię.Fot. Mapa covid-19/google.com

Nowa Zelandia do walki z pandemią wykorzystuje modele, które sprawdziły się w Azji. Europa i Ameryka powinny brać z tego przykład?

Prof. Nick Wilson, epidemiolog z Uniwersytetu Otago w komentarzu dla "Business Insider" tłumaczy, że metody wykorzystywane przez Nową Zelandię do walki z pandemią covid-19 mogą być słuszne. Według niego:

Nowa Zelandia jest teraz jedynym narodem reprezentującym świat Zachodu, który realizuje strategię eliminacji (chociaż jest to model stosowany w krajach azjatyckich, w tym w Chinach, Hongkongu, Tajwanie, Singapurze i Tajwanie).

Prof. Wilson zaznacza jednak, że nie można wykluczyć tego, że w pewnym momencie tego typu działania przyniosą odwrotny efekt i trzeba będzie znów szukać alternatywnych rozwiązań problemu z pandemią covid-19. Na razie statystyki potwierdzają, że to strategia eliminacji, a nie polityka powstrzymywania ma przełożenie na ograniczenie zachorowań na covid-19.

Najnowsze informacje na temat koronawirusa:

Jak brzmi koronawirus? Naukowcy zamienili strukturę wirusa na... muzykę

Koronawirus może utrzymywać się na maseczkach nawet przez tydzień [NOWE BADANIA]

"Czułem się tak, jakby potrącił mnie autobus". Zakażony policjant opowiada historię walki z covid-19


źródło: businessinsider.com/"Washington Post"/Reuters