Trafiłem na ten profil na Instagramie przypadkiem. Nigdy wcześniej w żaden się tak nie wkręciłem
Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak bardzo wkręciłem się w obserwowanie kogokolwiek w internecie. Ba, chyba nigdy wcześniej tak często i regularnie tego nie robiłem. Do czasu, gdy przypadkiem trafiłem na Deana Schneidera – Szwajcara, który zostawił swoją dobrze prosperującą firmę finansową i wyjechał do Afryki, gdzie założył rezerwat. To, co Dean wyprawia z dzikimi zwierzętami jest dosłownie hipnotyzujące.
Kupił blisko 400-hektarów ziemi na południu Afryki, gdzie otworzył oazę "Hakuna Mipaka". Włożył w to wszystkie zarobione pieniądze i zbudował od zera (dosłownie od zera, co pokazywał czasami na filmach) miejsce, w którym nie tylko może mieszkać, ale zajmować się zwierzętami w niemal dzikich i całkowicie naturalnych warunkach.
Te powyższe to zazwyczaj zwierzęta uratowane przez niego z niewoli. Lwy wychowuje praktycznie od małego i właśnie dlatego może pozwolić sobie na tak wiele (podobnie jak jego operator). Jak sam wielokrotnie wyjaśnia, udaje mu się to, ponieważ stado lwów traktuje go jako "swojego". Spędza z nimi czas w deszczu i w słońcu, podczas jedzenia (bardzo krwawego), jak i leniwych drzemek.
Dean to taki Steve Irwin dzisiejszych czasów. Na Instagramie obserwuje go już ponad 6 mln osób, a liczba ta rośnie błyskawicznie. I nic dziwnego, bo filmiki dają naprawdę unikalny wgląd w to, co jest dla "nas" całkowicie nierealne i niemożliwe, a także pozwalają oderwać się od codzienności. Dean jest przy tym wszystkim sympatyczny i szczerzy. Cel ma tylko jeden: zaszczepić zwierzęta w sercach ludzi, dokładnie takie, jakie są naprawdę. I trzeba przyznać, że mu to wychodzi. Rezerwat można oglądać tylko online, nie jest dostępny dla turystów w żaden sposób, a na miejscu poza kilkoma najbliższymi współpracownikami tworzą go lokalni mieszkańcy.