"Wyborcza": Maseczki, które przyleciały do Polski, mają lewe certyfikaty. KGHM stanowczo zaprzecza
Wiadomo natomiast, że prezes KGHM Polska Miedź Marcin Chludziński ogłosił na Twitterze, że maseczki z Chin mają wszystkie niezbędne certyfikaty i sprawdzają się w szpitalach. Do tweeta dołączył zdjęcie dokumentów i nazwę firmy, która maseczki wyprodukowała – Guangdong Nafei Industrial Holding Co. Ltd.
"Nie wydajemy żadnych certyfikatów CE"
Jak jednak podaje dziennik, jej rzekome certyfikaty notorycznie są fałszowane przez chińskich producentów. "GW" publikuje komunikat ECM z 3 kwietnia. "Nie jesteśmy jednostką notyfikowaną w zakresie środków ochrony osobistej, dlatego też nie możemy i nie wydajemy żadnych certyfikatów CE (…). Używanie naszej nazwy i numeru w maskach jest oszustwem i nadużyciem, a my podejmujemy kroki w celu śledzenia i zgłaszania wszystkich fałszywych certyfikatów w obiegu" – czytamy w piśmie ECM.
Tymczasem towar wprowadzony na teren Unii Europejskiej musi być zgodny z jej dyrektywami. Środki ochrony osobistej muszą być zgodne z wymaganiami zasadniczymi Rozporządzenia (UE) 2016/425, a tym samym bezwzględnie oznakowane znakiem CE. Paolo Bernardoni z ECM przyznał "Gazecie Wyborczej", że certyfikat, który Chludziński pokazał na Twitterze, to najprawdopodobniej "lipa".
– Wydaje się, że dokument jest wydany przez naszą firmę, ale wydany został na zasadzie "dobrowolności" i nie jest to certyfikat CE – cytuje Bernardoniego "Wyborcza".
KGHM zapowiada kroki prawne
Dziennik zapytał jeszcze o sprawę w KGHM. Lidia Marcinkowska, szefowa komunikacji firmy, zapewniła o autentyczności opublikowanych przez prezesa certyfikatów.
Gazeta przytacza jeszcze wypowiedź, którą traktuje jako pogróżki. "Wszystkie zamówione i sprowadzone produkty posiadają komplet dokumentów niezbędnych do dopuszczenia ich do obrotu na obszarze Unii Europejskiej (…), w przypadku podawania nieprawdziwych informacji będziemy zmuszeni podjąć kroki prawne w celu przeciwdziałania naruszaniu dóbr osobistych Spółki" – to cytat z przedstawicielki KGHM.
Natomiast problem z dokumentami wydawanymi przez ECM miał zostać rozpoznany, jak podaje "GW", w państwowym Centralnym Instytucie Ochrony Pracy już dawno temu. – Ente Certificazione Macchine nie ma uprawnień do wydawania certyfikatów badania typu UE, które upoważniają producenta do oznaczenia tych wyrobów znakiem CE – poinformowała prof. Katarzyna Majchrzycka, kierownik Zakładu Ochron Osobistych CIOP.
AKTUALIZACJA:
Stanowisko KGHM
Już po naszym tekście dostaliśmy e-maila od Mateusza Bydłowskiego z departamentu prawnego KGHM, w którym znalazł się między innymi skan sprostowania, jakie firma skierowała do "Gazety Wyborczej". Czytamy w nim, iż w materiale prasowym pt. "Dziwne maseczki od KGHM" zostały zawarte nieprawdziwe informacje, jakoby "KGHM wydała miliony na chińskie maseczki z podrobionymi certyfikatami" oraz "Włoski certyfikat to lipa".
"Produkty, o których mowa, nie zostały sprowadzone do Polski na podstawie podrobionych lub lipnych certyfikatów, a posiadane przez nie certyfikaty są autentyczne i nie zostały w jakikolwiek sposób sfałszowane" - czytamy. Pod pismem podpisali się Marcin Chludziński, prezes zarządu KGHM oraz Paweł Gruza, wiceprezes zarządu.
Czytaj także:
Niezwykły wyczyn marszałek z PO. Ściągnęła tyle sprzętu, że zawstydziła rząd
Obsługa An-225 w kombinezonach, Morawiecki nawet bez rękawiczek. Rząd znowu złamał zasady
Tusk po swojemu podsumował rządową farsę z transportem maseczek z Chin
źródło: "Gazeta Wyborcza"