Sasin kłamał? Dziennikarze ustalili, kto tak naprawdę drukuje karty wyborcze

Tomasz Ławnicki
Wicepremier, minister aktywów państwowych przyłapany na kłamstwie? Zaledwie w środę Jacek Sasin z rozbrajającą szczerością przyznał, że ruszyło drukowanie kart wyborczych, choć brak podstawy prawnej, aby w maju zorganizować głosowanie korespondencyjne. Minister oświadczył, że drukowaniem zajmuje się instytucja państwowa. Ale - jak ustalił Onet - coś tu się mocno nie zgadza.
Sasin kłamał? Onet ujawnia, kto naprawdę drukuje karty wyborcze. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
– Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych już drukuje karty do głosowania. Druk kart został przed chwilą podjęty. Druk kart, których wzór określiła Państwowa Komisja Wyborcza jeszcze w lutym tego roku. Tutaj rola PKW została zachowana. PKW oraz Krajowe Biuro Wyborcze są tą instytucją, które te wybory przeprowadzają. Operatorem jest poczta, którą ja nadzoruję – mówił w środę na antenie TVN24 Jacek Sasin. Kwestię, czy to działanie zgodne z prawem, czy nie, pozostawmy na razie na boku. Bo to niby drobiazg, ale stawia znak zapytania w kwestii prawdomówności wicepremiera.

Czytaj także: Kaczyński zagroził Sasinowi dymisją? Wyciekły kulisy przygotowań do wyborów



Jak ustalił portal Onet, minister Jacek Sasin mówił nieprawdę. Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych wcale nie drukuje kart do głosowania. Zlecenie poszło gdzie indziej - do drukarni należącej do niemieckiego koncernu. Jak podaje portal, drukowaniem kart wyborczych zajęła się spółka Samindruk z Brodnicy, kontrolowana przez berlińską firmę Gather Druck und Vertrieb GmbH.

Informator Onetu PWPW twierdzi, że państwowa wytwórnia nie ma takiego sprzętu ani doświadczenia, by w tak krótkim czasie wydrukować 30 mln kart wyborczych, do tego 30 mln oświadczeń o osobistym głosowaniu oraz 90 mln kopert niezbędnych do wysyłki i odbioru pakietów wyborczych. Brodnicka firma zaś posiada wszystkie niezbędne certyfikaty bezpieczeństwa, które gwarantują, że podczas całej operacji nie dojdzie do nieprawidłowości.
Dziennikarze z pytaniami w tej sprawie zwrócili się i do PWPW, i do MSWiA. Obie instytucje milczą. Wcześniej PKW szacowała, że druk kart wyborczych to koszt 9 mln zł, ale drukowanie ich w tak ekspresowym tempie z dodatkowymi zabezpieczeniami koniecznymi przy wyborach korespondencyjnych niemal na pewno będzie droższe.

Czytaj także: "Chcą nas przekupić za 2 zł". Listonosz pokazuje, jak władza stawia pod ścianą pracowników Poczty

źródło: Onet