Kempa postraszyła go pozwem, bo nie udostępnił poczcie spisu wyborców. Burmistrz Sycowa odpowiada

Daria Różańska
– Podkreślam raz jeszcze: nie przekażę danych mieszkańców Sycowa Poczcie Polskiej w obecnym systemie prawnym – mówi nam Dariusz Maniak, burmistrz Sycowa, rodzinnego miasta Beaty Kempy. Europosłanka na antenie Telewizji Trwam uznała, że taka postawa samorządowców jest równoznaczna z "obstrukcją i wypowiadaniem posłuszeństwa państwu".
Europosłanka Solidarnej Polski Beata Kempa. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
W czwartek Poczta Polska zwróciła się do samorządowców z żądaniem udostępnienia danych ze spisów wyborców (m.in. PESEL, adres zamieszkania). Te mają pomóc w dostarczeniu pakietów wyborczych w planowanych na 10 maja wyborach prezydenckich (choć regulująca to ustawa o wyborach korespondencyjnych zostanie poddana pod ostateczne głosowanie w Sejmie prawdopodobnie tuż przed samymi wyborami).

Prezydenci Warszawy, Gdańska i Sopotu złożyli zawiadomili prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa wyłudzenia danych osobowych. Wielu samorządowców zdecydowało, że nie wyda Poczcie Polskiej spisu wyborców. W tym gronie jest także burmistrz Sycowa, rodzinnego miasta europosłanki Solidarnej Polski, Beaty Kempy. Dariusz Maniak napisał o tym na facebookowym profilu. Na jego słowa na antenie Telewizji Trwam zareagowała europosłanka z Sycowa Beata Kempa.


Europosłanka Beata Kempa mówi, że nie wydając danych mieszkańców Poczcie Polskiej, wypowiedział pan "walkę polityczną, nie tylko obozowi rządzącemu, ale i demokracji". Co by jej pan odpowiedział?

Dariusz Maniak: – Bardzo mocno dystansuję się od konfliktu politycznego. Mogę wyraźnie podkreślić, że podtrzymuję to, o czym napisałem w piątek w mediach społecznościowych.

Konsultował się pan z prawnikami w tej kwestii?

Tak, mam dwie niezależne opinie prawne: Związku Miast Polskich i instruktora ds. RODO. Poprosiłem też o trzecią, na którą wprawdzie jeszcze czekam, ale już wiem, że jest podobna do dwóch wcześniejszych.

Na ten moment mam wyłącznie opinie, które nie dają mi możliwości przekazania danych mieszkańców Poczcie Polskiej. I zapewniam, że wszystkie ich dane są bezpieczne.

O to apelują też mieszkańcy Sycowa?

Większość mieszkańców chce, żeby samorządowcy stali na straży obowiązujących przepisów prawa. Widziałem, że moja decyzja o nieprzekazaniu list, została bardzo pozytywnie odebrana.

Jako samorządowiec staram się stać po stronie obowiązujących przepisów prawnych i cieszę się, że mieszkańcy to doceniają. Oni zresztą też biorą czynny udział w dyskusji, angażują się w mediach społecznościowych. Dzięki temu wzrasta też pewna świadomość.

Beata Kempa rozważa złożenie pozwu przeciwko panu. Twierdzi bowiem, że "ogranicza pan jej czynne prawo wyborcze". Jak pan to komentuje?

Nie będę z panią europoseł rozmawiał za pośrednictwem mediów. A informacji o ewentualnych procesach nie chcę komentować.


Prawicowe media nazywają pana i innych samorządowców, którzy nie chcą przekazać list mieszkańców, "zbuntowanymi". Nie obawia się pan, że zaraz zacznie się toczyć spór na linii wpływowa europosłanka PiS a burmistrza Sycowa?


W Polsce mamy ogromny spór, który rozgrywa się w Parlamencie. Ale ja staram się nie brać w nim udziału. Uważam, że samorząd powinien być bezpartyjny.

Jeśli nie muszę, to unikam tego typu konfrontacji i komentarzy. One pewnie będą się teraz nasilać. Natomiast dla mnie najważniejsze jest, żeby współpracować z mieszkańcami i dbać o ich bezpieczeństwo, szczególnie w czasie epidemii.

W czwartek w nocy otrzymaliście pierwszego anonimowego maila z żądaniem przekazania list wyborców, czy przyszedł też kolejny?

Tak, w piątek otrzymaliśmy kolejnego maila już z podpisem elektronicznym. Nie mieliśmy jeszcze okazji na ten temat rozmawiać. Ale co do zasady, to nie zmienia on decyzji, o której poinformowałem.

Podkreślam raz jeszcze: nie przekażę danych mieszkańców Poczcie Polskiej w obecnym systemie prawnym.

Szef Państwowej Komisji Wyborczej twierdzi, że żądanie ze strony Poczty Polskiej jest uprawnione, kiedy podstawą wydania danych jest wniosek podpisany elektronicznie przez upoważnioną do tego osobę.

Nie jestem prawnikiem, natomiast z konsultacji, które odbyłem, wynika, że stanowiska PKW wyrażone są na mocy uchwały. Z całym szacunkiem, ale opinia prezesa PKW nie jest wiążąca.

Pan z decyzją o ewentualnym przekazaniu list powstrzymuje się do czasu aż będziemy mieć ustawę podpisaną przez prezydenta?

Tak, oczywiście. Nawet jeżeli Senat wniesie poprawki, to w Sejmie może zostać to przyjęte, jeśli ustawa zostanie podpisane przez prezydenta, to zmienia się system prawny. Będziemy to analizować. Wówczas to wszystko będzie zdecydowanie bardziej jasne.


Słyszał pan głos prezydenta Stalowej Woli, który zdecydował się przekazać listy wyborców Poczcie Polskiej po opinii PKW i Urzędu Ochrony Danych Osobowych? "Kategorycznie sprzeciwiam się anarchii i destabilizacji. Konstytucja!" napisał Lucjusz Nadbereżny w mediach społecznościowych.


Słyszałem tę wypowiedź. Natomiast mam zasadę, że nie komentuję głosów innych samorządowców. Każdy z nas musi to analizować w oparciu o własne opinie i kontakty, które próbuje budować.
Czy to jest trudne?


Generalnie to są łatwe decyzje, bo prawo dziś jest jasne. Startując w wyborach, składając przysięgę, deklarowałem, że będę przestrzegał prawa. Pewna sytuacja medialna czy budowanie pewnych narracji, nie jest sprzyjające. Ale i nie jest na tyle demotywujące, by nie można było podjąć pewnych decyzji. Jest to o tyle trudne, że trzeba starać się odpowiadać i mieszkańcom, i dziennikarzom.

Na Twitterze gratulują panu konsekwencji i biją wirtualne brawo. Ma pan satysfakcję?

Staram się robić swoje jako burmistrz. Mam nadzieję, że mieszkańcy to doceniają. A jak zostanie to w przyszłości odebrane – chciałbym, żeby osoby tu mieszkające miały satysfakcję z tego, kto nimi zarządza i jaki oni mają wpływ na to, co dzieje się w Sycowie.