Brzydzę się grami na telefon. Tak seksistowskich reklam dawno nie widziałam

Zuzanna Tomaszewicz
Rzadko kiedy klikam w reklamy pojawiające się w mediach społecznościowych, ale te były na tyle niedorzeczne, że musiałam się o to pokusić. Chodzi tu oczywiście o gry promowane pod hasłem interaktywnej historii. Brzmi dość niewinnie, ale tak nie jest. Fabuły tych gier skupiają się głównie na seksie i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie powielały błędnych stereotypów. A ich jest naprawdę wiele. Aż dziw bierze, że w XXI wieku nadal mamy tak seksistowskie podejście do mężczyzn oraz kobiet.
Co jest nie tak z grami z interaktywnymi historiami? Fot. Youtube.com/Chapters
Z reklamą Chapters miałam okazję zetknąć się scrollując któregoś dnia Instagram. Z ciekawości zatrzymałam się na chwilę i postanowiłam przekonać się, o co właściwie chodzi w tego typu grach. Historia z początku zdawała się być bardzo oklepana. Mieliśmy w niej kłótnię dwóch cheerleaderek, która skończyła się na tym, że jedna z dziewczyn pobiegła zapłakana do szatni. Tam natknęła się na "przystojnego" trenera, który zaproponował jej wieczorne spotkanie u siebie w mieszkaniu. Po 8 miesiącach okazało się, że dziewczyna jest w ciąży, a trener awansował ją na kapitana cheerleaderek.


Nie tylko twórcy Chapters promują w ten sposób swój produkt, ale podobne reklamy mają także gry Episode, Game of Sultans oraz Choices. Dziewczyna jest w nich często przedstawiona jako ofiara, która sukces w życiu może osiągnąć jedynie sypiając z wyżej postawionym od siebie mężczyzną. Poza tym wszędzie widać tę samą tendencję - kobieta kobiecie wilkiem.
A co z wyglądem? W świetle gier z interaktywną historią, jeśli nie jesteś wystarczająco ładna, to nie masz najmniejszych szans na znalezienie miłości. W reklamach widzimy, że bohaterki zmieniają się dla facetów, który wcześniej wyśmiewali je chociażby za to, że nosiły aparat ortodontyczny.

Gry z tej serii uwielbiają też wątki homoseksualne. Nie brakuje więc w nich historii, w których więźniowie zakochują się w kolegach z tego samego bloku. Potem dodatkowo wdają się w romans ze strażnikami. Wszystko to oczywiście jest przedstawione w sposób prześmiewczy i płytki, co jeszcze bardziej potęguje niesmak u odbiorcy. A jednak sporo osób i tak sięga po te gry i - jak widać - nie robi tego wcale dla memów - gra w nie na poważnie.

W aplikacji Android widać, że samą grę Chapters oceniło już ponad 209 tys. użytkowników. Ku mojemu zdziwieniu najczęściej dawaną oceną było pięć gwiazdek. Podobnie wygląda też profil Tabou Stories: Love Episodes - średnia ocen blisko 16 tys. graczy wyniosła aż cztery gwiazdki.

Największą liczbę odbiorców ma natomiast Choices: Stories You Play oraz Episode - Choose Your Story. Według Androida, pierwszą grę oceniło na 4,5 gwiazdki nieco ponad 1,2 mln użytkowników. Drugiej zaś aż 2,8 mln internautów dało 4 gwiazdki. Warto wspomnieć, że gry te są przeważnie za darmo, ale zawierają wewnątrz dodatkowe mikrotransakcje.

Reklama dźwignią handlu?

To nie żadna nowość, że zapowiedzi gier różnią się znacząco od produktu, który ostatecznie otrzymuje gracz. Tak też jest w przypadku gier z interaktywną historią.

Faktyczna gra ma zdecydowanie gorszą oprawę graficzną, ale trzeba przyznać jedno -przynajmniej historie w niej opowiedziane nie są aż tak żenujące jak te przedstawione w reklamach. Chociaż i tak fabułą nie przekraczają poziomu "Pięćdziesięciu twarzy Greya".

Dlaczego więc reklamy sprzedają odbiorcom zupełnie inną grę? Pewnie dlatego, że chcą "na clickbaity" złapać klientów głodnych jakiejkolwiek sensacji. A wiadomo, że nic tak nie przyciąga jak kontrowersja.
Podobnie wygląda sytuacja z serialami, w których jedna drama momentalnie zastępuje drugą. Widzowie lubią, gdy coś się dzieje na ekranie i dlatego chętniej włączają odcinek, w którym (powiedzmy) bohater zdradza swoją wieloletnią partnerkę lub ginie w komiczny sposób.

Reklamy Chapters lub Game of Sultans przeszły same siebie i tylko powielają błędne stereotypy dotyczące płci (co samo w sobie jest obrzydliwe). Cieszy mnie jednak fakt, że nie tylko ja podzielam to zdanie. Na YouTube nie brakuje nagrań internautów, którzy krytykują i wyśmiewają pomysły twórców takich gier interaktywnych. W końcu nie żyjemy w średniowieczu.

Czytaj także:
"Grasz w gry, bo chcesz się przypodobać". Jestem dziewczyną nerdem, oto co usłyszałam od facetów
Przez dwa miesiące byłam streamerką gier. Oto, czego się nauczyłam