"Wyrodna matka rozpoczyna czat z siódmoklasistami". Tak dziś wygląda praca zdalna nauczyciela [LIST]

Diana Cichocka
nauczycielka z Lubelszczyzny
Wszystkie wydarzenia miały miejsce w czasie epidemii koronawirusa, imiona uczniów zostały zmienione.
Prawda o pracy zdalnej nauczyciela w trakcie pandemii koronawirusa Fot. Jarosław Kubalski / AG
6 kwietnia 2020 poniedziałek Godz. 9:00 kl. VII - I wojna światowa na ziemiach polskich.

To tylko 60 minut. Nie odwożę Roczniaka do babci. Jakoś ogarnę. Z nadzieją patrzę na ledwo uzbieraną kupkę prania z weekendu. Malec już przyciska nos do pralkowego okienka. „Dzi- dzi – zi-zi” naśladuje dźwięk pralki i z iskrami w oczach patrzy na mnie w oczekiwaniu. „Świetnie”! – myślę i nastawiam pranie. Kolorowe szmatki kręcą się bębnie. Totalna hipnoza opanowała świat Roczniaka. Nie mam dziecka. Dzięki Ci Boże! Wyrodna matka rozpoczyna czat z siódmoklasistami.


Czytaj także: Szef MEN uchyla rąbka tajemnicy, co dalej z rokiem szkolnym, wakacjami i egzaminami

-„Mamoooo”! – słyszę głos dobiegający z toalety. – „Chyba sobie sama nie poradzę z tą kupą”.

Pięknie! Zapomniałam, że mam jeszcze Przedszkolaka w domu, który od dobrych kilkunastu minut w skupieniu załatwia swoją pierwszą potrzebę. No może drugą. Zadaję uczniom pytanie: „Co się działo z Polską w czasie I wojny?” i pędzę co sił na dół.

Sytuacja opanowana, wracam. Są odpowiedzi. Eureka! Napisali. O Boże! Co za bzdury? Szybko staram się opanować sytuację. Piszę na grupie, gubię litery, nie nadążam. Chcę wytłumaczyć, zaprzeczyć, pokazać na mapie, wskazać palcem…. i nagle ogarnia mnie niemoc. Pustka. Kolejny raz. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to polecenie: „Przeczytajcie jeszcze raz dokładnie podrozdział ze str. 171, a następnie odpowiedzcie na pierwsze pytanie”. Czytają, odpowiadają na pytania do tekstu. Uczą się historii… Zadaję pracę domową.

Godz. 13. Paola pisze:„ Tyle tylko mogę Pani wysłać, bo mam inną robotę w domu”. Sprawdzam fragment nabazgranego byle jak zadania, przysłanego na ledwo widocznym zdjęciu. Obracam laptopa o 360 stopni, wkładam okulary, aby dokładnie przeczytać. Czytam. Zadanie brata z innej klasy. Całkiem inny temat. Nie komentuję. Żal mi dziewczyny. Ma troje rodzeństwa w wieku szkolnym. Nie mają w domu komputera. Zadania podaję im telefonicznie przez ojca. Najwidoczniej ojciec coś pokręcił. Zbliżają się święta. Pewnie dziecko pomaga w domu w porządkach.

Godz. 16. Sprawdzam prace klasy VI:

„Plum, plum, plum” – rozlega się echem po całym domu. Napływają wiadomości z pracą domową.

- „Mamo, poczytałabyś mi coś. Tylko siedzisz przy tym komputerze i siedzisz” – to wyrzut sumienia odzywa się z sąsiedniego pokoju. Od południa z pustym wzrokiem utkwionym w ekran telewizora. Kolejny odcinek „Strażaka Sama”, powtórka „Maszy”. Przedszkolak komentuje sceną po scenie. Zna już te odcinki na pamięć. Smutne oczy patrzą na mnie z nadzieją.

- „Niuniu, sprawdzę tylko te prace i będziemy coś wspólnie robić” – obiecuję.

- „Dlaczego taty jeszcze nie ma?” – pyta Przedszkolak. – „On zawsze dotrzymuje słowa!” – dodaje po chwili.

Żal. Wielki żal rozrywa moje wnętrze. Wyrodna matka musi skończyć pracę. Nie chcę znów siedzieć do północy i przygotowywać się na jutro.

- „Może chcesz płatki czekoladowe? Albo te chipsy cebulowe?” – próbuję z innej strony opanować sytuację. Przedszkolak rzuca mi się na szyję, podskakuje w miejscu. Jestem najlepszą mamą na świecie. Kocha mnie nad życie! Wzdycham i otwieram wiadomości od uczniów:

„Mogę wysłać Pani po 18? Nie mam możliwości zrobić zdjęcia, a tata wraca wtedy z pracy”

„Czy to trzeba było napisać swoimi słowami?”

"Proszę Pani, ja nie rozumiem tego zadania”

"Może mi Pani sprawdzić to wcześniejsze zadanie? Przepraszam, że wtedy nie przysłałem. Dziś zrobiłem, a to dzisiejsze to zrobię na jutro”

„Dzień dobry, tu mama Krystiana. Przepraszam, ale syn ma ospę i boli go głowa i nie zrobi tej pracy”

„Czy sprawdziła już Pani te testy, które ostatnio pisaliśmy na lekcji? Bo ja pani wieczorem dosłałem inne odpowiedzi, to Pani zamieni zamiast tamtych"

„Czemu mi Pani jeszcze nie wystawiła oceny za ten rysunek z plastyki, który wysłałem tydzień temu. Żeby potem nie było pretensji, że Pani nie dostała”

- „Mamooo! Już skończyłaś pracę? Nudzę się” – wyrzut sumienia odzywa się po konsumpcji.

- „Nieee! Jak skończę to ci powiem! Nie przeszkadzaj! Zajmij się czymś! Czy musisz ciągle marudzić?” – syczę, wrzeszczę, klnę pod nosem. Walę się pięścią w głowę. Łzy napływają do oczu. Wariuję.

Czytaj także: Zawsze mieliśmy za mało czasu dla dzieci. Teraz wreszcie jest go pod dostatkiem. Co z nim robimy?

Co ja wyprawiam? Świata nie zbawię. Świat zawirusowany, wywrócił się do góry nogami i próbuje wywrócić moje życie. Nie dam się! Nie czytam dalej pseudo prac domowych, roszczeń, pretensji… Zamykam komputer i idę do moich dzieci. Klękam przy łóżku. Przedszkolak oplata łapkami moją szyję. – „Już jesteś mamusiu” – szepce do ucha. Roczniak dotychczas zainteresowany męczeniem kota, dostaje turbo przyspieszenia i jak mały zajączek kica na czworaka w moją stronę. Oby szybciej! Wspina się po moich plecach. „Tu, tu, tu” – pokazuje na palcach „Sroczkę”. Popisowy numer dla zwrócenia uwagi. Brawo! Wołam i klaszczę w dłonie. Roczniak promienieje i głośno krzyczy: „Tata!”.

Tak, wrócił. Jemy szybką kolację z tego, co jest w lodówce. Nie zdążyłam nic zrobić wcześniej. Pyta, jak minął mi dzień. Odpowiadam, że dobrze. Dzieci grzeczne, w pracy to co zwykle. Ale on i tak wie, jak jest naprawdę. Ile mnie to kosztuje. Ta nienormalność.

Godz. 22

Rodzina śpi. Wysyłam sprawozdanie do dyrekcji. Tematyka zajęć, liczba obecnych, uwagi. Otwieram podręcznik i opracowuję kolejny temat na jutro. Zadanie po zadaniu rozpisuję zdania w Wordzie. Oszacowuję czas na wykonanie. Sumuję. Jest 60 minut. Pytania i podpowiedzi. Kopiuj – wklej idzie szybciej niż pisanie poleceń w czasie zajęć. Uczniowie są niecierpliwi. Piszą: „Już”, „Skończyłem”, „Co teraz?”, „Co dalej?”, „Jakie zadanie?”. Nie nadążam. Asekuruję się w domu. Tak mi łatwiej. Do jednej lekcji przygotowuję się dwie godziny. Wszystko dokładnie analizuję. Dopinam. W normalnych okolicznościach, po 15 latach pracy w szkole, otwieram podręcznik przed lekcją, rzucam okiem i mam w głowie gotowy scenariusz. Lekcja toczy się własnym rytmem. Spontanicznie. Czasem przebiegnie inaczej niż sobie zaplanowałam, ale nie teraz. Teraz jest inny czas. Trudny. Dla ucznia. Dla rodzica. Ale też dla nauczyciela, który nierzadko zaniedbuje swoje dzieci dla dobra cudzych. Bo tak trzeba, bo nauczanie to powołanie. To misja. Tak wygląda moja codzienność.

Godz. 23.55

Okrywam kołdrą malutkie ciałka. Bezbronne, delikatnie oddychające serduszka. Moje miłości. Cały świat. Słodko śpią. Pora i na mnie. Kończy się kolejny dzień Alicji po drugiej stronie lustra. Dobranoc.