Maseczki z Chin prawdopodobnie nadają się tylko do kosza. "GW": w USA nie dopuszczono ich do obrotu
Miliony maseczek sprowadzonych z Chin przez KGHM nie mają żadnych certyfikatów jakości, a rząd USA nie dopuścił ich do obrotu – podaje "Gazeta Wyborcza". KGHM już wcześniej odpierał zarzuty w tej sprawie.
Tymczasem na jaw wychodzą bulwersujące informacje, które już wcześniej nagłośniła "Wyborcza". Dziennik podawał, że "certyfikat", który pokazał prezes KGHM Marcin Chludziński, wystawiła włoska firma ECM, która nie ma prawa nadawania znaku CE (oznacza zgodność z unijnymi normami) środkom ochrony indywidualnej.
Chludziński później chwalił się certyfikowaniem przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). Zdjęcie tego dokumentu w słabej jakości opublikował w sieci, później jego post jednak zniknął.
"Wyborcza" zdobyła to pismo i okazało się, że jest ono jedynie powiadomieniem o zarejestrowaniu wyrobu medycznego. Nie stanowi żadnych gwarancji i nie może być podstawą jakichkolwiek oświadczeń. – Zarejestrowanie nie oznacza zatwierdzenia lub dopuszczenia do obrotu – poinformowała "GW" Brittney Manchester, rzecznik FDA (amerykańska Agencja Żywności i Leków).
KGHM odpiera zarzuty
Chludziński już odniósł się do nowych doniesień ws. masek z Chin. "Co raz bardziej kłamliwe teksty, jutro okaże się, że w naszych kopalniach wyzyskujemy dzieci, a za dwa dni że reptilianie opanowali świat. Pozew pozostał" – napisał i zamieścił link do oświadczenia firmy.Już po pierwszej publikacji dziennika w tej sprawie firma KGHM zapewniła o autentyczności opublikowanych przez prezesa certyfikatów. Wydała sprostowanie, w którym stwierdzono, że w materiale zostały zawarte nieprawdziwe informacje, jakoby "KGHM wydała miliony na chińskie maseczki z podrobionymi certyfikatami" oraz "Włoski certyfikat to lipa".
Czytaj także: "Wyborcza": Maseczki, które przyleciały do Polski, mają lewe certyfikaty. KGHM stanowczo zaprzecza
źródło: "Gazeta Wyborcza"