Polski Youtuber z Tajlandii wzywa do pomocy. Tysiące osób na tej wyspie nie mają co jeść

Aneta Olender
– Zaczynają klaskać i dziękować za to, że dowieźliśmy jedzenie. Kłaniają się nisko ze łzami w oczach – opowiada Piotr Pająk. Autor podróżniczno-sportowego kanału na Youtubie "Podróże Wojownika" razem z przyjaciółmi założył zbiórkę, której celem jest pomoc biednym rodzinom na Phuket w Tajlandii. Z powodu pandemii koronawirusa wiele osób straciło pracę, a teraz nie ma za co żyć.
Piotr Pająk zorganizował zbiórkę na pomoc biednym rodzinom w Tajlandii. Fot. screen z Youtube / Podróże Wojownika
Jak w związki z pandemią koronawirusa, wygląda teraz życie w Tajlandii?

Mieszkam na Phuket, więc mogę mówić, jak to wygląda tutaj. Aktualnie praktycznie wszystko jest pozamykane, plaże, hotele. Restauracje wydają jedzenie tylko na wynos, ale sklepy są otwarte. Dzielnice są odgrodzone, nie można się przemieszczać.

Na stronie zrzutki napisał pan, że "Sytuacja jest naprawdę zła".

Kiedy wszystko zamknięto, to można powiedzieć, że "wyrzucono" i turystów. Władze wyznaczyły datę, do kiedy trzeba opuścić hotele. Jeśli dziś widzi się tutaj jakiegoś obcokrajowca, to są to ludzie tacy, jak ja, czyli osoby, które mieszkają na Phuket na stałe.


Turystyka padła, a wyspa utrzymuje się właśnie z niej. Nic nie dzieje się od ponad miesiąca i ma tak być na pewno do maja. Co później? Nikt nie wie. Z dnia na dzień sytuacja jest coraz gorsza.

Okazało się, że wielu Tajów mieszkających na wyspie straciło źródło utrzymania i nie ma pieniędzy nawet na jedzenie. To był impuls do uruchomienia zbiórki?

Zaczęło się to od tego, że moi sąsiedzi, trenerzy, którzy organizują kursy internetowe z przygotowania fizycznego i z jogi, zapowiedzieli, że połowę kwoty za sprzedane kursy będą przeznaczać na pomoc dla mieszkających w naszym bloku potrzebujących osób, .

Stwierdziłem, że skoro mam taki kanał Youtubie, to można to wykorzystać i zrobić zrzutkę. Chcieliśmy zebrać 10 tys. zł, żeby kupić jedzenie i zrobić paczki żywnościowe, które chcieliśmy zawieźć do biednych dzielnic.

Po tym, jak wrzuciłem filmik, cel zrzutki osiągnęliśmy w kilka godzin. Dziś, po 2 tygodniach, jest już ponad 80 tys. zł. Codziennie ktoś wpłaca pieniądze.
Jak wygląda pomoc?

Najpierw sprawdziliśmy, gdzie są punkty, w których rozdaje się jedzenie i gdzie przygotowuje się się posiłki. Pomagają nam Tajowie, bo oni lepiej wiedzą, gdzie są najbiedniejsze dzielnice, slumsy, których mieszkańcy zostali zupełnie bez pracy i pieniędzy do życia.

Dziennie wydajemy ponad tysiąc posiłków w dwóch miejscach. Jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Tylko w naszej dzielnicy – na całej wyspie jest chyba 15 dystryktów – takich punktów, gdzie rozdaje się posiłki jest 5. W jednym z miejsc codziennie ustawia się 2000 osób. Wszyscy chcą zjeść ciepły posiłek.

Pieniądze w całości przekazywane są na pomoc, zakup jedzenia. Kto przygotowuje posiłku?

Tysiąc posiłków, o których mówiłem, bierzemy z restauracji, choć restauracja to dużo powiedziane, w Tajlandii mówimy raczej o street foodzie. Dzięki naszej akcji właścicielka zatrudniła 10 osób, które przygotowują jedzenie. Gotują od rana do 16 . My odbieramy wszystko o 16:30. Połowa ekipy rozstawia się przed tą knajpą, gdzie teraz codziennie czeka już kolejka, a ja z kolegą jadę w drugie miejsce.

Przygotowujemy też paczki z suchą żywnością i rozwozimy je po domach. Na początku kupowaliśmy dużo rzeczy w lokalnych sklepikach, żeby ci ludzie też zarobili, a po całą resztę jeździliśmy do marketu. Teraz ze względu na skalę działania zaopatrujemy się raczej w dużych sklepach. Jednorazowo kupujemy około 400 kg ryżu, 200 litrów oleju, 400 puszek z rybą itd.

Jak ludzie reagują na taką pomoc?

Są naprawdę wdzięczni. Kiedy przyjeżdżamy w miejsca zbiórek, to nagle 1000 osób bije nam brawo, zaczynają klaskać i dziękować za to, że dowieźliśmy to jedzenie. Kłaniają się nisko ze łzami w oczach.

Czy rząd też im pomaga?

Tak, rząd zaczął pomagać. Rozdają paczki. Jednak jest to pomoc niewystarczająca.

Do kiedy trwa zbiórka?

Wspierać zbiórkę można do końca maja. Posiłki będziemy wydawać do niedzieli 3 maja, a później trochę zmieniamy sposób pomagania. 1 maja otwierają większość dzielnic, dlatego chcemy odwiedzić domy dziecka, kupić im jakieś zabawki, słodycze, i oczywiście jedzenie.

Chcemy też pojechać do domu starości. Nadal chcemy przygotowywać też paczki z jedzeniem. Zobaczymy oczywiście na ile i na co wystarczy nam pieniędzy. Z tego, co udało się zebrać do tej pory, wydaliśmy jakieś 75 proc.

Więcej na temat pomocy i zbiórki można przeczytaj tutaj.

Czytaj więcej: W Korei Południowej wyhamowali epidemię. Pierwszy raz od dawna nie wykryto lokalnych zakażeń