Jak szybko i sprytnie dostosować się do potrzeb przedsiębiorców w kryzysie? Ta firma daje przykład
Czego uczy firmy trwający obecnie na świecie kryzys? Przede wszystkim tego, że trzeba jak najszybciej reagować na zmieniającą się rzeczywistość. Często okazuje się, że dla rozwiązania, które już funkcjonuje, można znaleźć jakieś dodatkowe zastosowanie i w ten sposób ułatwić życie sobie i innym. Tak jak zrobili to twórcy systemu TIMATE.
Jak bardzo przedsiębiorstwa w Polsce są otwarte na nowe technologie?
Wyróżniłbym tu trzy typy przedsiębiorstw. Pierwszy to konserwatyści, firmy nadal zamknięte w rewolucji lat 90., ze wszechobecnym papierem i długopisem. Drugi typ to firmy adaptujące, które łatwo przyswajają nowinki i czerpią garściami z korzyści płynących z nowych technologii. Trzecią grupę tworzą obserwatorzy, ci, którzy cały czas testują nowe rozwiązania, ale ich nie wdrażają, czyli pozorują rozwój, a tak naprawdę stoją w miejscu.
A z jakimi przedsiębiorstwami współpracuje głównie firma TIMATE?
Współpracujemy głównie z sektorami produkcji i logistyki, ale rozmawiamy też z centrami usług czy bankami. Tak naprawdę jedyną barierą jest dla nas liczba pracowników, bo interesujemy się firmami, które zatrudniają co najmniej 100 osób. Na ogół pracujemy jednak z przedsiębiorstwami liczącymi kilkaset, a nawet kilka tysięcy pracowników.
Jaką otwartość na nowinki prezentują firmy, którą są grupą docelową TIMATE?
Mogę powiedzieć, że logistyka, gdzie marże są niewielkie, błyskawicznie przyswaja nowe technologie, bo firmy z tego sektora przewag konkurencyjnych szukają właśnie w nowinkach technologicznych. W produkcji adaptacja nowych rozwiązań jest relatywnie wolniejsza, przy czym trzeba pamiętać o przedsiębiorstwach produkcyjnych, które same tworzą innowacje.
Porozmawiajmy w takim razie o innowacjach. Jakie realne wsparcie niesie dla pracodawców inteligentna karta TIMATE?
Krótko mówiąc, to narzędzie do optymalizacji przedsiębiorstwa. Główną funkcją systemu jest dokładny pomiar czasu pracy od jej faktycznego rozpoczęcia do jej zakończenia przy uwzględnieniu różnych przerw. Karta mierzy również ruch pracownika w skali od 1 do 10 (1 oznacza bezruch, a 10 bardzo intensywny ruch), co pozwala sprawiedliwie rozliczać pracowników. Oczywiście inaczej oceniać będziemy mobilnych pracowników np. magazynu, a inaczej stacjonarnych np. tych zatrudnionych w biurze. Dzięki karcie pracodawca może też zlokalizować pracownika, ale tylko na terenie zakładu pracy.
A jakie korzyści z wdrożenia systemu TIMATE w firmie wynosi pracownik?
Przede wszystkim w obszarze bezpieczeństwa. Jeśli pracownik doznał wypadku i pozostaje w bezruchu, system uruchamia procedurę ratunkową. Gdy pracownik jest przytomny, może skorzystać z przycisku SOS i wezwać pomoc. Ponadto system potrafi bezpiecznie przeprowadzić procedurę ewakuacji np. wtedy, gdy w miejscu pracy wybuchnie pożar.
Sebastian Młodziński, prezes TIMATE•Materiały prasowe / Timate
Tak, w ten sposób odpowiedzieliśmy na potrzebę troski o zdrowie, jaka pojawiła się w przedsiębiorstwach w Polsce.
Jakim wyzwaniem dla firmy było wdrożenie tej technologii w tak krótkim czasie i tak wyjątkowych okolicznościach?
Na początku wyjaśnijmy, jak złożonym systemem jest TIMATE. Obrazowo to zestaw czujników spiętych w zgrabnej obudowie z oprogramowaniem panującym nad wodospadem danych. Samo dodanie czujnika nie było wielkim wyzwaniem inżynieryjnym, zwłaszcza że mieliśmy już czujnik temperatury na zewnątrz, a ten nowo wprowadzony działa jak zwykły termometr.
Co w takim razie było największym wyzwaniem?
Testowanie tego rozwiązania w naszej firmie i we współpracujących z nami przedsiębiorstwach w warunkach pandemii. W normalnych warunkach takie testy nie byłyby żadnym problemem, ale w sytuacji, gdy wszędzie trzeba zachowywać odległości, a wiele firm musi pracować w, nazwijmy to, trybie awaryjnym, wprowadzenie kolejnej funkcjonalności było pewną trudnością. Daliśmy radę jednak ją pokonać.
Jak dokładnie przebiega pomiar temperatury przez TIMATE?
Sam pomiar jest banalny. W dowolnym momencie pracodawca wysyła prośbę o zmierzenie temperatury. Pracownik przystawia kartę do czoła i informacja o temperaturze trafia do systemu. Jeśli wynik jest niepokojący, TIMATE pozwala prześledzić, z jakimi współpracownikami dana osoba miała kontakt na terenie przedsiębiorstwa. Dodatkowo system mierzy odległości między pracownikami, żeby zapobiegać tworzeniu się skupisk.
Z opisu systemu TIMATE dowiadujemy się, że pomiar temperatury jest automatyczny, a jednocześnie wymaga zgody pracownika? Jak to rozumieć?
Temperatura zalicza się do tzw. danych biometrycznych. Formalnie pracownik musi więc wyrazić zgodę na ich wykorzystanie i ma prawo w dowolnym momencie ją cofnąć. W ekstremalnych warunkach, jakie dziś mamy, zgoda ta przychodzi naturalnie, bo służy dobru ogółu. Chciałbym podkreślić, że do tej pory nie zbieraliśmy żadnych danych biometrycznych i nie zamierzamy tego robić. Tę funkcję wprowadziliśmy wyłącznie na czas pandemii.
A jak należy rozumieć stwierdzenie, że karta jest bezdotykowa, choć ma przyciski?
Posłużmy się analogią z pociągiem z hamulcem bezpieczeństwa. Kiedy do niego wsiadamy, nie zastanawiamy się nad jego zabezpieczeniami do czasu, aż zdarzy się awaria, i wtedy sięgamy właśnie po hamulec. Podobnie jest z kartą. Karta zbiera dane automatycznie, bez udziału pracownika, który nie musi nic z nią robić, tylko np. zawiesić ją sobie na szyi. Jednak z uwagi na różne sytuacje w zakładzie pracy karta posiada też interaktywne funkcje.
I wtedy przycisk SOS jest jak hamulec bezpieczeństwa w pociągu?
Istotnie. Karta ma właściwie dwa przyciski. Jeden to SOS do wzywania pomocy dla siebie czy kolegi. Ale pracodawca może też wysyłać zadania na kartę, a pracownik może raportować ich wykonanie za pomocą drugiego przycisku. To nie koniec. Pracownik może też przełączać się między ekranami, aby podejrzeć harmonogram pracy czy wypracowane nadgodziny albo zasięgnąć informacji np. o pogodzie. Natomiast do podstawowej funkcjonalności karta nie wymaga żadnej ingerencji. Trzeba mieć ją przy sobie i tyle.
Pomiar temperatury i monitorowanie pracy zdalnej - te funkcjonalności karty TIMATE okazały się przydatne w kryzysie związanym z pandemią•Materiały prasowe / Timate
Ta funkcja była dostępna w naszym systemie od samego początku. Teraz gdy tak wielu pracowników przeszło do pracy w modelu home office, możemy przekonać się, jak bardzo jest ona przydatna.
Właśnie. Chciałem zapytać, czy w obecnej sytuacji, gdy wszyscy musimy dość elastycznie realizować ideę work-life balance, jest to właściwe rozwiązanie? Czy nie wprowadza za dużo komplikacji, żeby nie powiedzieć kontroli nad pracownikiem?
Cała idea sprowadza się do tego, że pracodawca wie, ile pracownik siedział faktycznie przy komputerze. Rozliczenie czasu pracy to zasadniczo główny i jedyny cel. Na samym końcu to pracodawca decyduje, jakie wnioski wyciągnąć z zebranych danych. Jeśli zna sytuację pracownika, który musi np. dodatkowo opiekować się dziećmi w domu, będzie dla niego oczywiste, dlaczego podwładny nagle odszedł od komputera.
Prowadzony przez kartę monitoring nie powinniśmy postrzegać jak szpiegowanie?
Karta pomaga po prostu zadbać o pewną sprawiedliwość w pracy zdalnej. Nie chodzi o śledzenie pracowników, a co najwyżej o wyłapywanie tych uchylających się skrajnie od swoich obowiązków. Koniec końców pracodawca i tak rozlicza pracownika z efektów. Choć karta nie pozwoli mu odkryć konkretnego powodu odejścia od komputera, podany przez nią czas ułatwia dojście do wyjaśnienia, dlaczego efektywność pracy nie była taka, jak powinna.
I wyciągnięcie wniosków na przyszłość?
Najlepsi pracownicy zawsze będą największą siłą pracodawcy. Dzięki karcie jesteśmy w stanie odnaleźć najbardziej wydajnych pracowników, a w czasach kryzysu budować siłę do walki na trudnym rynku. Dziś ma to jeszcze większą wartość, bo wszyscy będziemy musieli zmierzyć się z tym, co nastąpi po odmrożeniu gospodarki, czyli nieuniknionym kryzysem.
Jaka idea towarzyszyła jeszcze projektowaniu inteligentnej karty?
Nasz system powstał też po to, aby przeciwdziałać dyskryminacji w pracy.
To znaczy?
Dobrym przykładem jest tu palenie papierosów przez pracowników. Ci, którzy nie palą, na ogół w tym czasie dalej pracują. Jeden z naszych klientów postanowił więc dać premię tym, którzy nie palą, a zatem więcej czasu spędzają przy obowiązkach służbowych. Nie karał tych palących, tylko docenił tych niepalących. I to jest ta właśnie idea antydyskryminacji.
Sebastian Młodziński i jego karta TIMATE•Materiały prasowe / Timate
Pracownicy muszą nosić kartę – to podstawa. Reszta dzieje się automatycznie, system tworzy wskaźniki i raporty, które pozwalają zarządzać firmą. My nie zbieramy danych pracowników na zewnętrznym serwerze. Wszystkie dane są zbierane na serwerze pracodawcy i obsługiwane na zwykłych komputerach, którymi administruje np. kierownik zmiany czy pracownik zajmujący się BHP.
Jakie narzędzia są konieczne do gromadzenia, przeglądania i analizowania zebranych przez kartę danych?
Zwykły serwer z Windowsem. Cały sprzęt do gromadzenia i analizowania danych znajduje się u klienta. My tylko instalujemy swój system na jego serwerze.
Jak dane z karty trafiają do oprogramowania na komputerze klienta?
Karta komunikuje się z działającymi w sieci MESH centralkami, które są montowane w firmie w odległości co 30 metrów. Jedna z nich jest podpięta do internetu i to ona przesyła dane do serwera.
Czy przedsiębiorcy mają jakąś możliwość przetestowania technologii TIMATE przed jej wdrożeniem w swojej firmie?
Nawet nie możliwość, tylko konieczność. Nie zalecamy natychmiastowych wdrożeń. Najczęściej wybieramy jakiś “wycinek” przedsiębiorstwa np. jedną halę i tam testujemy nasze rozwiązanie. Taki test nie jest darmowy, ale jest oczywiście dużo tańszy niż wdrożenie systemu w całej firmie. Trwa od 3 do 6 miesięcy po to, aby pracodawca mógł się oswoić z tym narzędziem i zrozumieć, jak najlepiej wykorzystać je do optymalizacji swojego przedsiębiorstwa. My z kolei w tym czasie możemy skalibrować system pod jego potrzeby.
Na zakończenie, chciałbym zapytać, jakie wnioski producenci inteligentnych systemów takich jak TIMATE powinni wyciągnąć z obecnego kryzysu na świecie?
To, że trzeba adaptować się do rzeczywistości, niekiedy ekstremalnie szybko. Warto obserwować zmieniające się potrzeby oraz problemy na rynku i przygotować na nie odpowiednie rozwiązania. Obecnie pracujemy nad wykorzystaniem naszego systemu w szkołach jako elektronicznej tarczy dla uczniów. To właśnie dzisiejszy kryzys podpowiedział nam to dodatkowe zastosowanie dla naszej karty.
A co ten kryzys podpowiada światu?
To, że nowoczesne technologie bezwzględnie pomagają ratować życie. Dlatego że potrafią błyskawicznie i sprawnie diagnozować problemy, podglądać rzeczywistość tam, gdzie ludzkie oczy nie są w stanie dotrzeć. Firmy na świecie zaczynają postrzegać nowe technologie jako pewnego rodzaju remedium na różne bolączki, również jako sposób na przetrwanie na rynku. Nie trzeba od razu zwalniać ludzi, wystarczy czasem zmienić proces, ale żeby tego dokonać, potrzebna jest wiedza, potrzebne są dane. Rynek bardzo ich szuka i chłonie. Myślę, że nie jestem w tym zdaniu odosobniony.
Artykuł powstał we współpracy z TIMATE