"Powinniśmy zabrać kilka maseczek". Wirusolog o tym, jak zachować się na zakupach w galerii

Daria Różańska
– Od razu po wyjściu ze sklepu powinniśmy wyrzucić jednorazowe rękawiczki. Nie chodźmy w jednych rękawiczkach po całej galerii handlowej. To będzie na zasadzie plasterka na wrzodziejącą ranę – tłumaczy dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
4 maja po kilkutygodniowej przerwie związanej z pandemią koronawirusa znów otwarto galerie handlowe. Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta
Polski rząd zaczął "odmrażać gospodarkę". Na początku maja otwarto galerie handlowe, wprowadzając jednak obostrzenia związane z epidemią koronawirusa.

Czy to dobry moment na luzowanie restrykcji, odmrażanie gospodarki? Polska jest jednym z pierwszych krajów Europy, który zdecydował się na otwarcie galerii handlowych.

Dr Tomasz Dzieciątkowski: – Rozumiem konieczność rekonstrukcji gospodarki, natomiast z punktu widzenia wirusologiczno-epidemiologicznego, nie jest to jeszcze dobry moment.

A kiedy byłby odpowiedni?

Gdybyśmy zaobserwowali spadek zachorowań. Tego jeszcze powiedzieć nie możemy.


Wciąż wykonujemy mało testów, więc w Polsce trudno nawet ocenić skalę pandemii.

Dokładnie taka jest prawda. Przy czym jest kilka powodów, dla których wykonywanych jest mało testów.

Co myśli wirusolog, kiedy w czasie pandemii widzi tłum ludzi wystających przed Ikeą?

Myślę, że jest to akurat znak czasu i społeczeństwa konsumpcyjnego. Nie wierzę, żeby przez niewiele ponad miesiąc od zamknięcia sklepów, nagromadziło się tyle koniecznych zakupów, żeby tłumy musiały ustawiać się przed Ikeą.

Chodzić do galerii handlowych, czy – w miarę możliwości – kupować przez internet?

Jeżeli można kupować pewne rzeczy przez internet, to absolutnie rekomendowałbym tę formę. Sklep internetowy jest bezpieczniejszy, choć w przypadku takich zakupów też apelowałbym o rozsądek i zachowanie standardów higieny .

To znaczy?

Jeśli kupuję buty przez internet i nie wiem, czy będą pasowały, to przed przymierzeniem ich, powinniśmy w domu umyć dokładnie i ręce, i stopy. Poza tym, zamiast skarpetek można założyć jednorazowe stopki, które później od razu wyrzucimy. Nawet, jeżeli buty nie będą dla nas dobre i odeślemy je, to zrobimy wszystko, by zachować bezpieczeństwo.
4 maja po kilkutygodniowej przerwie otwarte zostały galerie handlowe i sklepy.Fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta

Skoro otwarte są galerie handlowe, to ludziom wygodniej będzie przymierzyć i od razu zakupić obuwie. Jak w czasie pandemii bezpiecznie kupować odzież w sklepach stacjonarnych ?


W sklepie powinien być płyn dezynfekcyjny oraz jednorazowe rękawiczki. Oczywiście nie przymierzajmy butów we własnych skarpetkach. Trudno wyobrazić sobie, żeby w galerii handlowej myć stopy, ale możemy skorzystać z jednorazowych stopek.

Załóżmy je, przymierzmy buty, mając zdezynfekowane ręce, a na nich rękawiczki. Jeśli buty nie pasują, zdejmijmy stopki, a rękawiczki od razu wyrzućmy do kosza.

Pracownik tego sklepu powinien zdezynfekować buty, które po mierzeniu odkładamy na półkę?

Nie robiłbym tego z bardzo prostego powodu: wszystkie płyny dezynfekcyjne są na bazie alkoholu. Jeżeli mamy do czynienia z obuwiem skórzanym, to ten alkohol bardziej tym butom zaszkodzi, niż nam potencjalnie koronawirus.

Kupiłam sobie buty, a teraz udaję się po koszulkę. Wychodząc z obuwniczego powinnam ściągnąć rękawiczki, czy iść w nich do kolejnego sklepu?

Tak, od razu po wyjściu ze sklepu powinniśmy wyrzucić jednorazowe rękawiczki. Nie chodźmy w jednych rękawiczkach po całej galerii handlowej. To będzie na zasadzie plasterka na wrzodziejącą ranę. Nam się będzie wydawało, że chodzimy w rękawiczkach, w związku z tym będziemy sobie wmawiali, że nie musimy myć rąk.

To już lepsze, niż nakładanie rękawiczek na kilka godzin, byłoby częstsze mycie rąk. Pamiętajmy: wchodzimy do sklepu, dezynfekujmy ręce i zakładajmy świeże rękawiczki. Kiedy wychodzimy z tego sklepu: ściągamy rękawiczki, wyrzucamy je od razu do kosza.

Chcę kupić bluzkę, która nie jest rozpinana. Wkładam ją przez głowę, co robić z maseczką?

Jeśli jako osoba nosząca okulary jestem w stanie zdjąć koszulkę polo bez ściągania maseczki i okularów, myślę, że większości się to uda.

Oczywiście robimy to za parawanem czy w przymierzalni. Taki parawan stwarza dla nas również mechaniczną barierę przed innymi klientami sklepu. Zakładając, że kaszlą, a nie mają maseczki czy przyłbicy.

Jeszcze jedna wątpliwość: przecież nie wiemy, kto godzinę wcześniej mierzył bluzkę, po którą chwytamy…

Nie dajmy się zwariować. W tego typu warunkach skuteczność kwarantanny i izolacji wzrasta wprost proporcjonalnie do odpowiedzialności ogółu społeczeństwa. Nie wszyscy będą zachowywać się odpowiedzialnie. Zdarzają się osoby, które maseczki noszą na brodzie. Są i tacy, którzy w ogóle ich nie nakładają.

Jeżeli natomiast będziemy mieli rękawiczki na odkażonych rękach i będziemy nimi dotykać koszulki czy innych butów, to najprawdopodobniej ryzyko przeniesienia kontaktowego koronawirusa czy innych wirusów, będzie graniczyło z niemożliwością.

Z drugiej strony pamiętajmy: koronawirus przenosi się przez bezpośredni dotyk. Z punktu widzenia epidemiologii istotne jest pojęcie dawki zakażającej. Nie jest tak, że jeden wirus spowoduje u nas zakażenie. Musi ich być więcej. Taka dawka zakażająca dla koronawirusa SARS-CoV-2 to jest w granicach kilkuset wirionów (cząstek wirusa).

Czyli ktoś musiałby na tę bluzkę porządnie kichnąć czy nakaszleć, żebyśmy dotykając jej mogli zakazić się wirusem?

Tak, musiałby kaszlnąć na tę bluzkę. A my musielibyśmy ją wziąć i później skutecznie powycierać się w tę tkaninę, a następnie dłonie włożyć na przykład do ust.

Im częściej będziemy myli ręce, zmieniali rękawiczki, tym ryzyko przeniesienia wirusa w ten sposób będzie malało.

Jeśli założylibyśmy żakiet, który byłby spryskany koronawirusem i umylibyśmy ręce, to wirus ten po nas nie przejdzie na błony śluzowe nosa czy ust i nie spowoduje zakażenia. Jest to bardzo mało prawdopodobne.

Ostatnio spotkałam się na spacer w lesie z koleżanką, która przyszła w jednej maseczce, w lesie ją ściągnęła, a następnie idąc do domu, założyła kolejną. Te pierwotną odłożyła do specjalnego woreczka. To przesada, czy dobry wzorzec?

To bardzo odpowiedzialne zachowanie, które jak najbardziej należy propagować. Maseczki są skuteczne aż nie staną się wilgotne. Jak szybko zawilgną – co jest zależne od materiału maseczki, naszego trybu życia i temperatury otoczenia.

Szacuje się, że średnio jest to od 20 do 60 minut – po upływie tego czasu należy zmienić maseczkę.

Czyli na długie zakupy czy spacery powinniśmy brać ze sobą kilka maseczek?

Dokładnie, tak samo powinniśmy zrobić, kiedy idziemy do pracy. Powinniśmy zabrać kilka maseczek, mieć przy sobie także torebkę foliową na te zużyte. Gdy maseczka zrobi się wilgotna, bądź kiedy zostanie zdjęta, to odkładamy ją do torebki, zakładamy nową, a po powrocie wszystkie wrzucamy do prania. Następnie je suszymy i prasujemy.

Zakładając, że pandemia COVID-19 nie zniknie sama z siebie wraz z nastaniem lata, a będą obowiązywały nakazy zasłaniania nosa i ust, zapewne można spodziewać się kolekcji letniej maseczek.

Letnia maseczka będzie wykonana z jedwabiu?

Kolekcja letnia może być wykonana z jedwabiu albo cienkiej bawełny. Pamiętajmy, że tak naprawdę istotne jest, żeby maseczka miała kilka cienkich warstw. Wtedy będzie jeszcze bardziej skutecznym filtrem, ale będzie również bardziej przewiewna.

A maseczkę, w której widzieliśmy prezydenta Andrzeja Dudę, czyli wykonaną z papierowego ręcznika, można zaliczyć do letniej kolekcji?

To jest raczej wersja nieodpowiedzialna. Papier może się podrzeć, poza tym jeżeli ktoś ma ochotę porobić sobie origami, to proponuję, żeby poskładał sobie łabędzie czy nosorożce.

Wersją bardziej odpowiedzialną byłoby zakupienie czy uszycie sobie 10 maseczek bawełnianych i używanie ich na zmianę.

Powinniśmy zrobić sobie zapas maseczek, bo pewnie pochodzimy w nich do zimy?

Albo i dłużej. Trzeba pamiętać, że Koreańczycy, Japończycy, Chińczycy od lat chodzą w maseczkach przeciwsmogowych i nikt tam nie narzeka z tego powodu. Pod pewnymi aspektami jest nawet lepiej – np. alergicy mają mechaniczną barierę. Także teoretycznie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Wracając do galerii handlowych. Punkty gastronomiczne, restauracje pozostają zamknięte, natomiast może się zdarzyć, że będziemy musieli skorzystać z publicznej toalety. Co w takiej sytuacji?

Nie stwierdzono, żeby koronawirus przenosił się drogą fekalno-oralną, czyli pokarmową. Sporadycznie wykrywa się materiał genetyczny koronawirusa w kale, natomiast dotyczy to przede wszystkim osób, które mają pełnoobjawowe zakażenia COVID-19.

W związku z tym najczęściej taki pacjent nie przebywa w galerii handlowej, a jeśli idzie do toalety, to w najlepszym przypadku w szpitalu. Dlatego też prawdopodobieństwo zakażenia drogą pokarmową jest bardzo małe.

Z drugiej strony wyraźnie należy podkreślać, że wiele osób, które korzystają z szaletów miejskich, nie myje rąk.

Może ten wirus nauczy nas wreszcie mycia rąk?

Dane anegdotyczne z oddziałów szpitalnych: od czasu rozpoczęcia pandemii znacząco – bo aż o 30 proc. – spadła częstość biegunek czy innych zatruć pokarmowych. W związku z tym im częściej będziemy myć ręce, tym lepiej dla nas. Mam nadzieję, że po pandemii pozostanie nam kompulsywny nawyk mycia rąk.

Można wyglądać końca pandemii, czy trzeba pogodzić się, że ten wirus z nami zostanie?

Teoretycznie na samym początku pandemii istniała możliwość, że COVID-19 tak jak jego starszy brat – SARS – sam zniknie. Ale wtedy w skali całego globu mieliśmy 10 tys. zakażeń, obecnie – ponad 3 mln. Mamy za dużo zakażonych, żeby wirus sam się wyeliminował. Na to absolutnie bym nie liczył. Byłby to wariant bardzo szczęśliwy, ale i bardzo mało prawdopodobny.

Najpewniej sytuacja będzie wyglądała następująco: wraz z upływem czasu – nastaniem lata, liczba zakażeń będzie stopniowo maleć. Natomiast jesienią, kiedy znowu zacznie spadać nasza odporność, chorych będzie przybywać. Możemy spodziewać się mniej więcej w listopadzie-grudniu kolejnego wzrostu zakażeń.


Druga fala hiszpanki była znacznie gorsza. Z COVID-19 też tak może być?


To prawda, aczkolwiek nie zakładałbym takiego wariantu w przypadku koronawirusa SARS-CoV-2. Żyjemy sto lat później, a medycyna poszła znacząco do przodu. Dalej nie mamy możliwości przyczynowego leczenia COVID-19, ale mamy całkiem sporo potencjalnych terapii wspomagających. Pacjentów w ciężkim stanie możemy chociażby podłączyć pod respirator, zapewnić tlenoterapię. Sto lat temu nie mogliśmy tego zrobić.

Warto pamiętać o jednej rzeczy: my się uczymy tego wirusa, ale i on "uczy" się nas. Wysoka zakaźność jest mu na rękę, ale zbyt wysoka śmiertelność już nie. A to dlatego, że przy wysokiej śmiertelności ginie gospodarz wirusa, a w związku z tym ginie osobnik zakażony, który nie będzie dalej transmitował tego wirusa.