Prezes Maczfit mówi, jak pandemia zmienia catering dietetyczny. Wcale nie chodzi o spadki sprzedaży

Karolina Pałys
Jeszcze kilka tygodni temu, pudełka z logo Maczfit trafiały pod drzwi tysięcy klientów w całej Polsce. Potem nadszedł największy w historii kryzys i… pudełka z logo Maczfit nadal pojawiają się na naszych wycieraczkach. Maciej Lubiak, prezes największej w kraju firmy świadczącej usługi cateringu dietetycznego, twierdzi, że nie martwi go spadek sprzedaży, który w przypadku Maczfit nie był aż tak dotkliwy. Przeszkodą na drodze do dalszego rozwoju firmy będzie natomiast fakt, że na jego pudełkowym poletku zrobiło się nagle bardzo, bardzo ciasno.
Fot. materiały prasowe
“Kiedy powstawał Maczfit, rynek cateringu dietetycznego chylił się raczej ku upadkowi i nic nie zapowiadało, że coś może się wkrótce zmienić” – tak mówił pan nie dalej jak kilka miesięcy temu w wywiadzie dla Newsweeka. Dzisiaj odczuwa pan swego rodzaju deja vu?

Myślę, że te sytuacje nie mają ze sobą wiele wspólnego. Gdy zaczynaliśmy rynek diet pudełkowych był tak niszowy, że prawie nie było widać tej branży. Były to lata, w których zaczęły być nagłaśniane problemy z otyłością, nietolerancjami pokarmowymi. Do tego tempo życie wyznaczane przez pracę.

Ludzie szukali sposobu na to, by jeść zdrowo, szukali żywności nieprzetworzonej i diety dopasowanej do indywidualnych potrzeb. To był okres Klienta nastawionego na poprawę swojego zdrowia i samopoczucia, a przede wszystkim szukającego sposobu na utratę wagi. Dobrze radziły sobie firmy oferujące suplementy diety w postaci sproszkowanej żywności. Na rynku liczyło się kilka firm, które wypromowały się poprzez reklamę telewizyjną.

Czas pandemii, to jest czas, w którym firmy próbują się utrzymać. W tej chwili restauracje i firmy cateringu bankietowego, próbują ratować się przygotowując dzienne plany pięciu dań, nie do końca zbilansowane dietetycznie, ale wykorzystują zaplecze, by przygotowywać zestawy z dostawą do domu.

Żyjemy w czasach w których za 500 zł można zrobić stronę i zacząć sprzedawać przez internet. Nie ma to jednak nic wspólnego z profesjonalnym cateringiem i zapleczem potrzebnym do przygotowania takiej oferty, model restauracyjny i nasz to dwa przeciwne bieguny branży gastronomicznej.

Sytuacja, w której jesteśmy pokazuje, jak mocna jest branża diet pudełkowych, która osobom, którym nadal zależy na zdrowym odżywianiu, dodatkowo gwarantuje bezpieczną dostawą do domu.

Jak podsumowałby Pan obecną sytuację na polskim rynku cateringu dietetycznego, oraz szerzej – w całej gastronomii?

Cała branża gastronomiczna musiała się natychmiastowo zaadaptować do nowej rzeczywistości, jednak nie wszyscy mogą zagwarantować ciągłość swoich usług.

Przykładem są restauracje, które w obliczu nowych obostrzeń przemodelowały swoje usługi na dostawy posiłków do domów. Tym samym powstała nowa i poważna konkurencja dla firm cateringowych.

Nie mamy dziś jeszcze przebadanej nowej konkurencji - nie wiemy dokładnie z kim dziś walczymy o udział w rynku. Wiadomo, że restauracje działają dziś na mniejszą skalę, nie jak Maczfit na terenie całej Polski. W związku z tym rynek zaczyna się rozwarstwiać i rozdrabniać.
Maciej Lubiak, prezes MaczfitFot. materiały prasowe
Maczfit, podobnie jak inne firmy czy restauracje, angażuje się w akcje pomocowe (np. #WzywamyPosiłki). Takie możliwości to sygnał, że w branży nie jest jednak aż tak źle?

Na zewnątrz może to wywoływać takie wrażenie, jednak masa małych biznesów pada, także w naszej branży.

W zasadzie cała branża gastronomiczna starała się pomóc, nawet ta, która ledwo dawała samo sobie radę, mając zasoby magazynowe, które miały się zmarnować, na początku pandemii wykorzystywała je do pomocy zewnętrznej.

Mamy też dziś zupełnie inną sytuację pod względem rozliczeniowo-skarbowym, która sprzyja takim działaniom. Wcześniej mieliśmy też sporo pomysłów na inicjatywy pomocowe, ale nie było to takie proste. W skrajnych wypadkach przepisy wykańczały biznesy, jak choćby głośny przykład właściciela piekarni, który zamiast wyrzucać towar oddawał go potrzebującym i przez to zbankrutował.

Jak wygląda funkcjonowanie Maczfit w okresie pandemii? Jakie zmiany musieliście wprowadzić?

Większość pracowników biurowych pracuje zdalnie. Nasze Biuro Obsługi Klienta zostało całkowicie odizolowane i wyprowadzone do innego budynku poza siedzibę zakładu Maczfit. W Biurze Obsługi Klienta zachowujemy również ustawowe odstępy pomiędzy osobami.

Każdemu pracownikowi sprawdzana jest kilkukrotnie w ciągu dnia temperatura, dla tych pracowników, u których zidentyfikujemy podwyższoną temperaturę zorganizowaliśmy specjalne pomieszczenie, gdzie mogą zaczekać na powrót do domu i konsultacje lekarską. Nie mieliśmy dotąd jeszcze przypadku zakażenia, ale jesteśmy na to przygotowani.

Nasz dział produkcji jest oddzielony od pakowalni i magazynu stosownymi śluzami, tak by uniemożliwić przemieszczanie się wirusa i zabezpieczyć żywność.

Dostawy odbywają się na zasadach “drop&go” – bezdotykowo, aby zminimalizować ryzyko i aby magazynierzy nie kontaktowali się z dostawcami.

Jakie były pana największe obawy na początku pandemii i jak pan podchodzi do nich obecnie?

Największą obawą był oczywiście spadek sprzedaży. Początkowa reakcja społeczeństwa była nerwowa, pojawił się strach, a nawet panika, że zabraknie jedzenia w sklepach. Ludzie masowo wykupowali produkty.

Nasze Biuro Obsługi Klienta przeżywało prawdziwe “oblężenie”. Mieliśmy wtedy dwa główne typy klientów: tych, którzy zawieszali wykupioną dietę np. na dwa tygodnie, z myślą, że gdy zabraknie jedzenia w sklepach, będą mieli ratunek w postaci naszej diety. Byli też tacy, którzy w ogóle rezygnowali z zamówień wiedząc, że idą ciężkie czasy i będą potrzebowali pieniędzy na zakup zapasów najpotrzebniejszych produktów w dyskontach.

Odczuliśmy więc duże przetasowanie naszych odbiorców. Wszystko to jednak zaczęło się normalizować, gdy narracja wokół pandemii w mediach i internecie zaczęła się uspakajać i ujednolicać. Zmieniło się podejście społeczeństwa do obostrzeń, kolejek w sklepach i niepokoju o braki w asortymencie.

Nie można oczywiście zapomnieć o tym, że dużą częścią naszych Klientów były osoby zapracowane, które teraz mają home office. Z drugiej strony, osoby, które wcześniej gotowały same, zaczęły sięgać po naszą ofertę ze względów bezpieczeństwa i wygody.

W każdej branży pojawiają się głosy, mówiące, że “już nigdy nie będzie tak samo”. Na jakie więc zmiany musimy przygotować się, jeśli chodzi o catering dietetyczny?

Nie sądzę, by sytuacja miała znaczący wpływ na naszą sprzedaż i customer experience. Być może pojawią się nowi Klienci, którzy po długich tygodniach spędzonych w domu, będą chcieli zrzucić kilka kilo, lub wrócić do formy.

Zmiany na pewno wprowadzamy i odczuwamy jako organizacja. Tutaj trzeba pamiętać o wszystkich restrykcjach i obowiązkach, jakie musieliśmy wprowadzić. Restrykcje i kontrola zawsze były kluczową częścią naszej firmy, ale teraz się wzmocniły o m.in. kontrolę przed wejściem, także do biura, kontrolę stanu zdrowia pracowników.

To co nas czeka, to wdrażanie scenariuszy na wypadek np. zachorowania. Nie mieliśmy, odpukać, jeszcze takiej sytuacji, ale musimy być zabezpieczeni na każdą możliwość. Musimy stawiać sobie nowe pytania, o to jak ma teraz wyglądać organizacja pracy, kto ma wrócić do pracy w siedzibie, a kto nie. Pamiętajmy, że ostatnimi osobami, które zaczną wracać do pracy w biurze, będą te, które dojeżdżają do pracy komunikacją miejską.

Artykuł powstał we współpracy z Maczfit.