Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Rozmawiamy z Hanną Greń o jej bestsellerowym cyklu kryminałów

Dawid Wojtowicz
Mała miejscowość, zamknięta społeczność, w której wszyscy się dobrze znają, i pozornie spokojne życie, które nagle zakłóca brutalna zbrodnia dokonana rękami nieuchwytnego sprawcy. Rozgrywające się na prowincji polskie kryminały mają w sobie coś magnetyzującego. Mogą się o tym przekonać czytelnicy, którzy sięgną po powieści o śledztwach Dionizy Remańskiej.
Rozmawiamy z Hanną Greń, autorką kryminałów, w tym bestsellerowego cyklu powieści o śledztwach prowadzonych w małych miejscowościach przez Dionizę Remańską. Drugi tom serii "Więzy krwi" już do nabycia w księgarniach Materiały prasowe / Wydawnictwo Czwarta Strona
– Ten cykl narodził się niespodziewanie, rozbijając moje literackie plany. Podczas pracy nad inną książką, wyobraziłam sobie małą górską wioskę zasiedloną w większości ludźmi wykluczonymi ze społeczeństwa. Ta wizja nie dawała mi spokoju do tego stopnia, że musiałam zająć się nowym projektem – opowiada o kulisach pracy nad bestsellerową serią jej autorka, Hanna Greń, której powieść “Więzy krwi” trafiła właśnie do księgarni.

Można chyba powiedzieć, że kryminał to ulubiony gatunek czytelników w Polsce. Dlaczego Pani wybrała go, aby rozwijać się jako pisarka?

Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze najbardziej lubiłam czytać kryminały. Gdy inne dziewczynki zachwycały się Pollyanną, ja zaczytywałam się w książkach Agathy Christie, Rossa Macdonalda lub Jerzego Edigeya. Fascynacja kryminałem pozostała niezmienna do dziś. Pewnie dlatego każda próba napisania powieści innego gatunku kończyła się zdryfowaniem w stronę zbrodni. Chyba jestem skazana na bycie „kryminalistką”.

Jak narodził się cykl kryminalny, którego główną bohaterką jest Dioniza Remańska?

Ten cykl narodził się niespodziewanie, rozbijając tym samym moje literackie plany. Pisałam akurat trzecią część „Śmiertelnych wyliczanek”, kiedy wyobraziłam sobie małą górską wioskę zasiedloną w większości ludźmi wykluczonymi ze społeczeństwa. Taką swoistą wioskę wyklętych. Ta wizja kompletnie odstawała od pisanego aktualnie tekstu.

Co postanowiła Pani z nią zrobić?

Zapisałam pomysł w pliku zatytułowanym „Nadmiar”, zawierającym fragmenty tekstów z różnych względów wyciętych z poprzednich powieści. Ale wizja wioski nie dawała mi spokoju do tego stopnia, że musiałam przerwać pisanie „Wyliczanki” i zająć się nowym projektem.

Czy postać Dionizy, byłej policjantki, obecnie prywatnej detektyw, była na kimś wzorowana?

Postać Dionizy nie ma swojego pierwowzoru w realnym świecie. Właściwie wszyscy wykreowani przeze mnie bohaterowie zrodzili się w mojej wyobraźni. Ale nie wykluczam, że znajdą się czytelnicy, którym Dioniza będzie kojarzyć się ze znaną im postacią, gdyż pula cech charakteru jest raczej zamknięta, trudno więc byłoby stworzyć bohatera całkowicie odmiennego.

W powieści "Więzy krwi", drugim tomie przygód Dionizy Remańskiej, brutalna zbrodnia ma swoje źródło w bardzo mrocznej tajemnicy. Nie zdradzając szczegółów fabuły, czy wymyśliła Pani tę historię sama, czy inspirowała się prawdziwymi historiami z kronik kryminalnych?

Wszystkie zbrodnie, które popełniłam na kartach powieści, są wytworem mojej wyobraźni. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że taki motyw został już wiele razy wykorzystany przez pisarzy. Niestety, przy opisywaniu zbrodni też trudno o oryginalność. To, czego nie znajdziemy w Starym Testamencie, w większości zagarnął Homer, a resztę Szekspir. Dlatego nam, współczesnym autorom, nie pozostaje nic innego, jak dokonywać przetasowań, żeby nadać swojej powieści choć trochę oryginalności.

Kryminały rozgrywające się na prowincji, ze zbrodnią dokonaną w małej społeczności, mają w sobie coś magnetyzującego. A dlaczego Pani uznała, że to dobry pomysł, by akcję powieści osadzać w małych miejscowościach?

Powód osadzenia akcji w małej miejscowości jest banalnie prosty – nigdy nie mieszkałam w wielkim mieście, a nie lubię pisać o czymś, czego nie znam. W moich poprzednich książkach akcja rozgrywa się w istniejących rzeczywiście miejscowościach (Bielsko-Biała, Wisła, Cieszyn, Skoczów, Ustroń).

Seria o Dionizie Remańskiej rozgrywa się jednak w fikcyjnych miejscowościach, takich jak Świercznica z "Więzów krwi".

Na potrzeby „Wioski kłamców” wymyśliłam fikcyjną miejscowość, gdyż pomyślałam, że gdybym umiejscowiła akcję w prawdziwej wiosce, jej mieszkańcy mogliby poczuć się urażeni. Wymyślony przeze mnie Strzygom wchodzi w skład fikcyjnej gminy Jodłowiec, podobnie jak sąsiadująca z nim Świercznica z “Więzów krwi” i jeszcze kilka miejscowości. W tym uniwersum rozgrywać się będzie akcja wszystkich książek tego cyklu, gdyż jest idealne dla wymyślonej przeze mnie fabuły.
Cykl o Dionizie Remańskiej składa się na razie z "Wioski kłamców" i "Więzów krwi". Docelowo ma liczyć 5 tomów.Materiały prasowe / Wydawnictwo Czwarta Strona
W wielu polskich kryminałach duet, który prowadzi śledztwo, często składa się z mężczyzny i kobiety, pracujących w takich zawodach jak policjant, prawnik czy dziennikarz. W Pani książce nad wyjaśnieniem zagadki zbrodni współpracują, choć nie jest to łatwa współpraca, dwie kobiety – była i obecna policjantka. Skąd pomysł, by do przyszłej prywatnej detektyw "doczepić" chorobliwie ambitną aspirantkę?

„Doczepienie” Dionizie partnerki było spowodowane chęcią ułatwienia sobie życia. Łatwiej się pisze, gdy pewne informacje można przekazać za pomocą dialogu, a gdyby Diona sama prowadziła śledztwo, musiałaby rozmawiać z klamką lub stołem. To jeszcze mogłoby mieć rację bytu, ale jak wprowadzić odpowiedzi? Pierwotnie miał jej towarzyszyć ojczym, ale nagle wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać w tym celu piękną dyżurną z jodłowieckiego komisariatu. Pomyślałam, że pewnie niewymownie nudzi się w tej dyżurce, więc przyda jej się trochę ruchu i adrenaliny.

W książce zwraca uwagę motyw "świercznickich gwiazdeczek", czyli przedstawicieli lokalnej elity, którzy mają coś na sumieniu. Już Agatha Christie była pisarką, która lubiła typować podejrzanych o zbrodnię wśród śmietanki towarzyskiej. Pani zdaniem wyższa pozycja społeczna czy ekonomiczna sprzyja niemoralnym i przestępczym zachowaniom?

Nie wydaje mi się, żeby wysoka pozycja społeczna sprzyjała przestępczym skłonnościom. Na pewno nie bardziej niż średnia czy niska. Pomijam tu środowiska typowo patologiczne, gdzie dzieci od maleńkości czerpią wzorce od dorosłych i później powielają ich zachowania. Tam rzeczywiście pozycja społeczna niejako determinuje przyszłe losy i młodym ludziom ciężko jest wyrwać się z tego zamkniętego kręgu. Natomiast w tak zwanych porządnych rodzinach moim zdaniem wszystko zależy nie tylko od wychowania, ale i od indywidualnych cech.

To znaczy?

Istnieją ludzie, których pociąga zło, a są na tyle pozbawieni empatii, że nie widzą powodów, dla których mieliby rezygnować ze swoich zachcianek, choć dobrze wiedzą, że krzywdzą innych. W „Więzach krwi” skupiłam się na świercznickiej elicie, co nie znaczy, że mniej znaczący mieszkańcy wioski nie mieli nic na sumieniu.
Hanna Greń, autorka cyklu powieści kryminalnych o Dionizie RemańskiejMateriały prasowe / Wydawnictwo Czwarta Strona
Finał powieści jest naprawdę zaskakujący, a zaplanowana intryga okazuje się iście piekielna i przeraża skalą mistyfikacji. Zastanawiam się, jak długo zajmuje pisarzowi kryminałów praca nad zakończeniem, gdy trzeba połączyć ze sobą wszystkie kropki, tworząc spójną całość?

Pisanie finałowych scen jest proste, a zarazem bardzo trudne. Proste dlatego, że w trakcie pisania notuję w innym pliku otwarte wątki, żeby żadnego nie pominąć w wyjaśnieniach. Potem zostaje tylko odhaczanie punkt po punkcie. Z kolei trudne z tej przyczyny, że za każdym razem wydaje mi się, iż tylko kilka stron dzieli mnie od magicznego słowa „koniec”, po czym okazuje się, że dla wyczerpującego zamknięcia wątku potrzebne jest nie kilka, lecz kilkadziesiąt stron.

Cykl o Dionizie Remańskiej składa się na razie z "Wioski kłamców" i "Więzów krwi". Docelowo ma liczyć 5 tomów. Czy może Pani dla naszych czytelników uchylić rąbka tajemnicy o trzeciej części tej serii?

Akcja trzeciej części cyklu rozgrywa się w fikcyjnej osadzie Osiny, z której powstaniem wiąże się pewna legenda. Odegra ona pod koniec książki dość istotną rolę.

Nie będę oczywiście dopytywał, jaką. Proszę jeszcze tylko coś zdradzić o fabule tego tomu.

W biurze Dionizy pojawia się pierwsza poważna klientka, by zlecić świeżo upieczonej pani detektyw odszukanie syna. Chłopak zniknął pięć miesięcy temu, a kobieta jest święcie przekonana, że zamordowali go mieszkańcy osady, działając wspólnie i w porozumieniu. W pierwszej chwili Diona przypuszcza, że chłopak zniknął dobrowolnie, gdyż miał po prostu dość nadopiekuńczej i apodyktycznej matki, ale po rozmowie z policją musi zweryfikować swój osąd. Okazuje się bowiem, że z nieznanych przyczyn mieszkańcy Osin rzeczywiście nienawidzili zaginionego.

Tymczasem małą społecznością osady wstrząsają nowe wydarzenia. Najpierw znikają dwaj księża z lokalnej parafii. Dioniza zastanawia się, czy ma to związek z zaginięciem chłopaka. Przyjeżdża do Osin, gdzie znajduje zmasakrowane zwłoki mężczyzny.

To wszystko, co mogę zdradzić o książce, która została już napisana i przyjęta przez wydawnictwo.

Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Czwarta Strona