Obejrzałam film Latkowskiego. Z tragedii dziewczynek zrobiono trampolinę propagandy PiS
Na “Nic się nie stało” Sylwestra Latkowskiego czekałam z niecierpliwością. Był szumnie zapowiadany jako akt oskarżenia wobec celebrytów – pedofilów, spodziewałam się więc nazwisk i dowodów, choćby w postaci zeznań pokrzywdzonych. Nic z tego. Film to drewniana rekonstrukcja opisanej już przed laty przez inne media historii przestępczości seksualnej wobec dziewcząt z Trójmiasta. Jak dowiodła dyskusja po filmie, TVP wraz z politykami PiS chce z niego zrobić młot na wrogów ludu.
Proceder ten dogłębnie opisali w 2016 roku Bożena Aksamit i Piotr Głuchowski z “Gazety Wyborczej” w książce “Zatoka świń” (poprzedzonej cyklem reportaży). Rok wcześniej widzowie TVN mogli zapoznać się ze sprawą w jednym z wydań programu interwencyjnego “Uwaga”, który nadal jest dostępny w sieci. Jest oczywiste, że w krzywdzeniu dzieci musiało uczestniczyć więcej osób niż obecnie oskarżeni – jeśli nie przez bezpośredni udział, to przez zaniechanie. Zwykle za plecami sprawców stoją bierni świadkowie przemocy. Dlatego spodziewałam się, że Latkowski wskaże palcem celebrytów (jak Sekielscy księży i biskupów) i powie: X zgwałcił, Y molestował, Z nie pomógł, choć wiedział, że dzieje się krzywda. Nic takiego nie nastąpiło.
Pytania bez odpowiedzi
Zamiast tego Latkowski pokazał zdjęcia celebrytów podczas zabawy w “Zatoce Sztuki”, które nie dowodzą nic poza tym, że przynajmniej raz tam imprezowali. Czy wiedzieli o przemocy wobec dziewczynek, której dopuszczał się właściciel klubu i jego pomagier? Czy byli jej świadkami? Czy sami się jej dopuścili? Tego już Latkowski nie mówi. Przypomina za to dobrze znaną i skrajnie żenującą akcję obrony Zatoki Sztuki przez część sław, które publikacje Aksamit i Głuchowskiego kwitowały jako niesprawiedliwy atak. Nie krzyczały “fake news” chyba tylko dlatego, że w Polsce jeszcze nie było to wtedy modne. Latkowski rozbudził duże nadzieje, ale niczego nowego nie ujawnił. Szkoda.Szkoda też, że w “Nic się nie stało” wzruszające słowa matki i ciotki Anaid, które nadal domagają się sprawiedliwości dla dziewczynki i wyjaśnienia całej sprawy, zostały opakowane tandetnymi scenkami aktorskimi i muzyką jak z kryminałów klasy C. To naprawdę nie było potrzebne i odwracało uwagę od wstrząsającego przekazu kobiet, które na własną rękę zaczęły prowadzić śledztwo ws. śmierci 14–latki. Anaid i inne wykorzystywane dziewczynki zasłużyły na sprawiedliwość, a rozwleczone, wyrywkowe postępowanie, w którym zastanawiająco nie łączono najbardziej oczywistych kropek, każe wątpić w jej uzyskanie.
Wiem, ale nie powiem
O ile film Latkowskiego nie przyniósł żadnych nowych informacji, o tyle prawdziwe rodeo w TVP zaczęło się po emisji. Najpierw głos zabrał sam reżyser, który wyraził obawę, że sprawa zostanie zamieciona pod dywan. Jak podkreślił, wybrał formułę komentarza na żywo, bo obawiał się cenzury.Następnie w dobrze znanej z Sejmu konwencji “wiem, ale nie powiem” zaczął wzywać Borysa Szyca, by powiedział “co robił i czego nie robił”. Z nazwiska wymienił też Radosława Majdana i Kubę Wojewódzkiego, ale co im zarzuca i jakie ma na to dowody – tego już nie powiedział. Zbiorczo wezwał do stanięcia w prawdzie znane kobiety, które odwiedziły “Zatokę Sztuki”. Prowadzący debatę po filmie pracownik TVP Michał Adamczyk co chwila stwierdzał, że to bardzo mocne słowa.
Czytaj także: Widziałam "Zabawę w chowanego". Nowy film Sekielskich pokazuje układ polityków z biskupami
Na pasku TVP widniał wielki napis “Walka z pedofilią we wszystkich środowiskach”. Kolejny komentujący, wiceminister sprawiedliwości rządu PiS Michał Wójcik, dostał od Adamczyka “trudne” pytanie, co policja i prokuratura robiły w latach 2007-2015, tak żeby przypadkiem nie zahaczyć o władzę PiS. Przypomnę: Anaid odebrała sobie życie w 2015 roku.
Przykrywanie filmu Sekielskich
I tu dochodzimy do sedna przekazu pasma, jakim był film i towarzysząca mu dyskusja (albo raczej: dyskusja i towarzyszący jej film). TVP i partia rządząca nawet nie maskowały się z tym, że próbują przykryć nowy film Sekielskich o przestępczości seksualnej kleru wobec dzieci, który miał premierę kilka dni wcześniej. Filmu, w którym sprawca (ks. Arkadiusz Hajdasz) i jego protektor (bp Edward Janiak, nagrany przez rodziców jednego z chłopców), są wskazani z imienia i nazwiska, a ofiary mówią, czego się dopuścili.Czytaj także: "Wiadomości" TVP zignorowały film Sekielskich. Nie podano nawet autorów i tytułu
O krzywdzie dzieci można nagrać tysiąc filmów i niestety to nadal będzie mało. Powinny one być jednak celem samym w sobie, a nie trampoliną do partyjnej propagandy. A właśnie to nastąpiło po filmie Latkowskiego, gdy wiceminister zachwalał swojego szefa informując, że Zbigniew Ziobro właśnie do niego zadzwonił z wiadomością, iż tworzy specjalny zespół w Prokuraturze Krajowej, który przeanalizuje sprawę.
Z podobnie spontanicznym wzmożeniem przemawiał Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak, który kilka dni temu, rok od premiery pierwszego filmu Sekielskich o pedofilii w kościele “Tylko nie mów nikomu”, powołał do komisji antypedofilskiej pierwszego członka – publicystę “Gościa Niedzielnego” i działacza Ordo Iuris.
Pawlak zapowiedział, że zażąda akt w sprawie Anaid. Podobnych deklaracji Rzecznik Praw Dziecka – specjalista od prawa kościelnego, wychowanek arcybiskupa Dzięgi z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – nie składał w sprawie Kuby, Bartka i Andrzeja, chłopców gwałconych przez księdza Hajdasza. Gdy zapewniał, że “wszyscy jesteśmy równi” brzmiało to jak okrutny żart. Po tym, gdy dyskusja przeniosła się na kanał TVP Info, głos zabrał inny pracownik mediów braci Karnowskich, który perorował o zepsuciu lewicowo–liberalnych elit i wzywał do bojkotu “tych” osób (nazwisk oczywiście nie podał).
Dziewczynki jako rekwizyty
A wisienką na tym zgniłym torcie był tweet posłanki PiS Agnieszki Górskiej, która w ramach komentarza do filmu Latkowskiego o gwałceniu dziewczynek przez mężczyzn zamieściła na Twitterze hasło “stop tęczowej pedofilii” (sic!).Na tym nie koniec. Dzięki dość topornemu fotomontażowi włożyła je w ręce 14–letniej Ingi, dziewczynki, która w ostatnie wakacje protestowała przed Sejmem przeciw bierności polityków w sprawie zmian klimatu. Krótko mówiąc: przedstawicielka władzy walczy o prawa dzieci łamiąc prawa dziecka, krzyczy o prawdę kolportując fejk. Robi to, choć to jej rząd przez rok po filmie Sekielskich nie potrafił obsadzić komisji antypedofilskiej, bo – jak sam przyznał wicepremier Gliński – były inne priorytety.
Trudno o bardziej jaskrawy przykład, że dla propagandy rządzących Inga jest rekwizytem – podobnie jak Anaid. I niech to będzie symbolicznym podsumowaniem tego partyjnego bajzlu, który na antenie telewizji publicznej zrobiono wokół ważnego tematu. Za jak bardzo ciemny Jacek Kurski uważa lud, że chce, by to kupił?