Po wyborach czeka nas wojna, jakiej w Polsce nie widzieliśmy. Bez znaczenia, czy wygra Duda

Eliza Michalik
publicystka
Jest dokładnie tak, jak ktoś skomentował w internecie: wybory prezydenckie, zarówno wygrane, jak i przegrane przez opozycję będą nie końcem, a zaledwie początkiem zażartej walki o normalną, dobrą Polskę. Bo bez względu na to, czy wygra je Andrzej Duda czy Rafał Trzaskowski, prawdziwa wojna jakiej jeszcze w Polsce nie widzieliście (choć widzieliście już naprawdę wiele) zacznie się po wyborach.
Co się wydarzy po wyborach prezydenckich? Pisze Eliza Michalik Fot. Paweł Małecki / AG
Wojnę tę rozpęta oczywiście PiS, dla którego przegrana w wyborach prezydenckich będzie realnie oznaczać koniec rządów – i możecie być pewni, że wszyscy w PiS doskonale zdają sobie z tego sprawę. Prezydent opozycji zablokuje każdą bezprawną i niekonstytucyjną ustawę, poza tym, mając w rękach senat i urząd prezydenta opozycja będzie mogła dużo skuteczniej rozgrywać PiS także politycznie i odzyskać sporą część utraconej władzy. A co najważniejsze – odzyska także, a w raz z nią jej wyborcy – poczucie własnej sprawczości, mocy i wiarę w siebie, które, jak wiadomo, są podstawą i początkiem każdego zwycięstwa i każdej pozytywnej zmiany.


Czytaj także: Trzaskowski ma o co walczyć. Sondaż: druga tura zapowiada się na pasjonujące starcie

Jeśli PiS wygra wybory prezydenckie, jeśli Andrzej Duda dostanie drugą kadencję, możecie spodziewać się radykalnego i zupełnie już otwartego ograniczenia i wręcz zniesienia wielu wciąż jeszcze funkcjonujących praw obywatelskich, choć i dziś PiS się w tej mierze bardzo nie krępuje (słyszeliście o najnowszym projekcie zmian w prawie karnym, zawartym w Tarczy antykryzysowej 4.0, przewidującym, że można Was pozbawić prawa do obrony – a mianowicie obecności adwokata na sali rozpraw? Nie? To poczytajcie, bo marny będzie los nas wszystkich, gdy te przepisy wejdą w życie). Jest też oczywiste, że nasilą się bardzo prześladowania opozycji i jej wyborców, oraz, że władza zrobi wszystko by pozamykać wolne media, prawdopodobnie stosując metody Orbana, to jest wykańczając je finansowo i procesami. Choć znając bezczelność i arogancję PiS i upodobanie tej partii do traktowania ludzi z buta, nie wykluczam, że cenzura zostanie wprowadzona wprost i bez żadnego kamuflażu – i ‘uzasadniona” na przykład troską o bezpieczeństwo państwa.

Pomoże w tym niewątpliwie Covid – bo jeden z możliwych scenariuszy zakłada, że zaraz po tym, jak Andrzej Duda ponownie zostanie prezydentem, nagle okaże się, że jest straszliwy nawrót epidemii, który wymusza ponowne zamknięcie ludzi w domach i zakazanie demonstracji, że – korzystając z nowych, wyżej wspomnianych przepisów – setki i tysiące ludzi trafią do aresztów, pozbawieni prawa do obrony i obecności adwokata. A przypominam, że w czasie lockdownu media także nie działają jak należy i nie pełnią wobec rządu swojej normalnej funkcji kontrolnej: dziennikarze nie mogą wtedy prowadzić normalnych śledztw i spotykać się z informatorami, ich pole działania jest bardzo ograniczone. Dlatego nie nagłaśniają nadużyć władzy z pełną mocą – nie z własnej winy, po prostu ich możliwości i skuteczność są wtedy bardzo ograniczone.

Kiedy Andrzej Duda wygra wybory, zacznie się też jawny i przyspieszony, w stosunku do tego, co jest dziś, marsz Polski w stronę Rosji i Białorusi, w sensie prawnym i mentalnym: otwarty antysemityzm, nacjonalizm, odwrót od praw człowieka i praw kobiet, fałszowanie historii i rządy Ordo Iuris, o którym nie wolno pisać, że jest prokremlowską sektą, więc tego nie napiszę – jest natomiast fanatyczną, skrajnie prawicową organizacją o niejasnych źródłach finansowania, bardzo zbliżoną retorycznie i pod względem proponowanych rozwiązań prawnych do rozwiązań funkcjonujących w Rosji Putina.

A co się stanie, jeśli wybory wygra Rafał Trzaskowski? Po pierwsze PiS przejdzie do agresywnej opozycji – będzie kwestionował wszystko, co zrobi nowy prezydent i senat, kłamiąc przy tym bez mrugnięcia okiem i wznosząc się na szczyty hipokryzji. Początki tej strategii widać zresztą już dziś, w słowach Elżbiety Witek, która bez mrugnięcia okiem poucza, że „nie można szafować prawem i terminami, żeby je zmieniać tak, jak się komu podoba".

Czytaj także: Nawet w Boliwii zajęli się ministrem zdrowia po aferze. Ale nie w Polsce PiS. To kpina

Przypominam, że to jest polityczka partii, która bez mrugnięcia okiem zmieniała terminy konstytucyjne, jak jej się żywnie podobało, szafowała prawem i przepisami według własnego widzimisię i wielokrotnie złamała Konstytucję, mając za nic opinie największych polskich autorytetów prawnych, w tym byłych pierwszych prezesów Sądu Najwyższego. Partii, która bez cienia wstydu skrajnie upolityczniła prokuraturę i ręcznie nią steruje i która zniszczyła trójpodział władzy w Polsce, która zaszczuwała, metodami rodem z najczarniejszych okresów propagandy, całe grupy zawodowe, krytyczne wobec władzy: sędziów, dziennikarzy, medyków czy nauczycieli i zmieniła dobro obywatelskie, jakim były publiczne media w podłą szczujnię, wreszcie partii, która de facto wyprowadza nas z UE.

A uwierzcie mi – bez względu na to, czy PiS przegra czy wygra wybory prezydenckie będzie o wiele gorzej, bo wtedy, albo ze strachu przed karą za liczne przypadki nadużyć władzy, albo w poczuciu całkowitej bezkarności, nie cofną się przed niczym.