Wolszczak opowiedziała o skutkach epidemii. "Do mojej kieszeni nie wpłynęła ani jedna złotówka"

Bartosz Świderski
Jak wiadomo, na czas epidemii koronawirusa zamknięto wszystkie teatry i kina. Grażyna Wolszczak podzieliła się w jednym z wywiadów swoimi doświadczeniami związanymi ze wstrzymaniem planów zdjęciowych i anulowaniem przedstawień. – Tak naprawdę od 10 marca do mojej kieszeni nie wpłynęła ani jedna złotówka, chyba że ktoś zalegał z płatnościami – powiedziała.
Grażyna Wolszczak narzeka na skutki epidemii koronawirusa. Fot. Instagram/grazyna.wolszczak_official
W rozmowie z "Faktem" Grażyna Wolszczak przyznała, że dotkliwie odczuła skutki epidemii. – Zamknięcie teatrów to jedno, wstrzymanie planów zdjęciowych to drugie. Tak naprawdę od 10 marca do mojej kieszeni nie wpłynęła ani jedna złotówka, chyba że ktoś zalegał z płatnościami – oznajmiła.

– Jako jednoosobowa działalność gospodarcza korzystam ze zwolnienia z ZUS-u w kwietniu i maju. Z pożyczek w wysokości 5000 zł niech korzystają osoby w sytuacji kryzysowej. Ja jeszcze w takiej nie jestem, już w poniedziałek wracam na plan "Na Wspólnej". Wczoraj mieliśmy test na koronawirusa, jestem zdrowa – podkreśliła Wolszczak.


Aktorka dodała również, że od 6 czerwca teatry mogą funkcjonować, jeśli co drugie miejsce w sali będzie wolne. – To dość przerażające i niekomfortowe: zarówno dla widzów, jak i aktorów – skwitowała.

Przypomnijmy, że pandemia koronawirusa wysłała większość ludzi kultury na bezterminowe bezrobocie. Jedni naciskali na rząd z prośbą o wsparcie, a drudzy chowali dumę do kieszeni i się przebranżawiali. Jak Marcin Januszkiewicz, który porzucił na chwilę aktorstwo, by od rana do wieczora rozwozić paczki.

Czytaj także: Wolszczak chce przejąć teatr IMKA. Aktorka walczy o budynek z Karolakiem

źródło: "Fakt"