Margaret pokazała się bez makijażu i wylało się szambo. Niespodzianka: tak wyglądają kobiety

Ola Gersz
"Jesteś chora?", "Źle się czujesz?", "Coś blado wyglądasz", "Nie poznałem cię" – każda kobieta, która pokazuje się publicznie bez makijażu, słyszała te zdania przynajmniej kilkanaście razy w życiu. Społeczeństwo tak bardzo przyzwyczajone jest do umalowanych, idealnych, gładkich twarzy, że na widok kogoś sauté po prostu... głupieje. To właśnie przydarzyło się Margaret, która pod swoim zwyczajnym, domowym zdjęciem, spotkała się z dziesiątkami komentarzy, które można określić tylko jednym słowem: oburzające. Uwaga, uwaga: tak wyglądają kobiety.
Margaret pokazała się bez makijażu i... się zaczęło Fot. Instagram / margaret_official
Margaret postanowiła pokazać na Instagramie swój nowy tatuaż: meduzę na ręku. Nikogo jednak nie obchodziła meduza, ale twarz piosenkarki. Na najnowszym zdjęciu Margaret siedzi na łóżku i wygląda dokładnie tak, jak wygląda się w domu. Byle jak spięte włosy, blada, święcąca się gdzieniegdzie cera, krosty, "rozczochrane brwi". Ot, fajne, normalne zdjęcie w domowych pieleszach, bez makijażu, pozowania, pełna naturalność.

Internauci szybko przystąpili jednak do boju. Coś jest nie tak! Niektórzy subtelnie dopytywali, czy Margaret dobrze się czuje, bo coś blado wygląda? Chyba schudła? Zmizerniała – jest jakiś problem! Bo tak na pewno nie wygląda zdrowa osoba. A już na pewno nie kobieta i na pewno nie Margaret. Prawdziwa Margaret wygląda tak, jak na fotkach z koncertów czy stylizowanych zdjęciach na Instagramie. A to zdjęcie to jakiś żart i wołanie o pomoc. Inni nie bawili się w subtelności. "Aż się wystraszyłem", "Jak z Monaru", "Nie ćpaj tyle", "Na tym zdjęciu naprawdę widzę osobę z problemem zdrowotnym", "Wyniszczona twarz", "Staczasz się", i tak dalej, i tak dalej. Wow. A to po prostu zwykłe zdjęcie bez makijażu – jak tłumaczyła sama Margaret w komentarzach – codzienna domowa "stylizacja". Naprawdę tak reagujemy na kobiecą twarz bez make-upu?


Makijaż to obowiązek?


"I woke up like this" (luźne tłumaczenie: "Obudziłam się i tak wyglądałam") – śpiewała Beyoncé, a świat – który nie do końca zrozumiał o co chodzi w jej piosence "Flawless" – jej uwierzył. Oczywiście, wszystkie wyglądamy jak Beyoncé po wstaniu z łóżka. Pełen makijaż (chociaż najlepiej, żeby był "naturalny", bo mocny make-up jest be), ułożone włosy (ale bez tapiru!), zrobione paznokcie (byle nie za długie) – oto kobieta w pełnej krasie. Ucieleśnienie kobiecości.

Lubię makijaż, nie ma w nim absolutnie nic złego. Słabo zaczyna się jednak robić wtedy, gdy umalowana twarz staje się wyznacznikiem piękna i zdrowia. A powiedzmy to sobie szczerze: make-up nie jest obowiązkowy. Malujesz się codziennie, malujesz się od święta, nie malujesz się w ogóle – twój wybór. Ale czy na pewno twój?
Przykład Margaret pokazał, że niekoniecznie. Społeczeństwo ŻĄDA makijażu. Chociaż nie wprost: społeczeństwo żąda perfekcji. Problem jest tylko taki, że idealna twarz – według współczesnych "okładkowych" standardów – to ta umalowana. Czy kultura piękna aż tak wyprała nam mózgi, że zapomnieliśmy jak wygląda kobieta?

Dobrze widać to na przykładzie zdjęć oznaczonych w internecie hasztagiem #nomakeup, na których ten make-up... jest. "Wow, to jest idealna kobieta, śliczna, bez tapety na twarzy" – piszą za każdym razem zachwyceni internauci, głównie mężczyźni, nieświadomi, że po 1. to jest make-up, ale delikatny, po 2. makijaż #nomakeup to trudna sztuka, po 3. żadna kobieta nie budzi się z podkreślonymi brwiami, tuszem na rzęsach i idealną matową cerą.

Nie ich wina, skąd mają to widzieć, skoro makijaż dominuje od lat. Kobiety – przerażone, że wszyscy uciekną od nich z krzykiem, gdy nie nałożą podkładu i szminki – przez dekady malowały się od razu po wstaniu z łóżka. W świetnym amerykańskim serialu "Wspaniała pani Maisel" tytułowa pani Maisel, ucieleśnienie małżeńskich cnót i kobiecego piękna według standardów lat 60., wstaje wcześnie rano, maluje się i układa włosy. Gdy wygląda już idealnie, kładzie się z powrotem do łóżka, a gdy po chwili jej mąż się budzi, widzi przed sobą śliczną twarz, bo przecież jego żona wygląda tak zawsze.

No make-up jest ok


Niby lata 60. i niby serial, ale wciąż aktualne (podobna scena jest w komedii "Druhny"). Wystarczy zrezygnować z makijażu – z tego #nomakeup też – aby usłyszeć, że jest się zmęczoną, chorą, dziwną, brzydka, chudą, uzależnioną od kokainy. Nawet jak bez tego makijażu wygląda się dobrze (chciałabym wyglądać bez make-upu jak Margaret). Niespodzianka: tak wyglądamy. Naturalnie, normalnie, zwyczajnie. Nie obudziłyśmy się bez skazy jak Beyoncé.

Mam nadzieję, że dożyję czasów, w których pokazanie się bez make-upu nie będzie traktowane jak wielki akt odwagi. Tak jak napisała Margaret w odpowiedzi na jeden komentarz: "Hit jest taki, że wychodzi na to, że jestem odważna, że pokazuje się bez make up-u, a to powinno być normalne! Odważne to nie wiem – skok z bangi czy coś – a tu wystarczy tylko se zrobić zdjęcie na Instagram. Świat oszalał" [pisownia oryginalna – red.]".

Nic dodać, nic ująć. Kobiety, naprawdę nie musicie malować się z obowiązku. Malujcie się dla przyjemności. Jeśli macie dosyć makijażu, dajcie sobie z nim spokój. Wyglądacie dobrze, niczego wam nie brakuje. A jeśli ktoś zapyta zatroskany, co jest nie tak z waszą twarzą, odpowiedzcie: "I woke up like this".