Kolizja pojazdu Służby Ochrony Państwa. Andrzeja Dudy nie było w środku

redakcja naTemat
Kolejna kolizja pojazdu Służby Ochrony Państwa. Tym razem do zdarzenia doszło w miejscowości Folwark pod Opolem. W zdarzeniu drogowym uczestniczyło auto SOP, które jechało przed kolumną pojazdów Andrzeja Dudy. Prezydent nie jechał tym pojazdem. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.
Andrzej Duda gości w sobotę na Opolszczyźnie. Prezydent zakończył spotkania z wyborcami w samym Opolu i jechał na kolejny wiec. W miejscowości Folwark tuż za Opolem na trasie w kierunku Krapkowic doszło do kolizji z udziałem pojazdu, który był wśród samochodów obsługujących sobotnią wizytę Andrzeja Dudy na Opolszczyźnie.

Van Służby Ochrony Państwa zderzył się z samochodem osobowym. Jak relacjonował obecny na miejscu reporter TVN24, który także jechał z Opola na kolejne spotkanie Andrzeja Dudy z wyborcami, w samochodzie osobowym jechała rodzina z dwóją dzieci. Prezydent był w drodze do Głogówka. W czasie zderzenia Andrzej Duda był w Dudabusie.
"Kierowca, z którym rozmawiałem, mówił, że skręcał w lewo, jadąc od strony Opola, i w pewnym momencie po prostu uderzyło w niego auto. Wygląda to tak, jakby to auto musiało wyprzedzać przez wysepkę, przez przejście dla pieszych" – relacjonował w TVN24 reporter Konrad Borusiewicz. Mieszkańcy Folwarku mówili, że słychać było, iż pojazd SOP jechał na sygnale. To, jak doszło do tego zdarzenia, na miejscu bada policja. Ruch na drodze krajowej nr 45 jest utrudniony.

Kolizje BOR i SOP


Ostatnie lata to cała seria wypadków i kolizji z udziałem samochodów najpierw Biura Ochrony Rządu, a potem Służby Ochrony Państwa. Jednym z najszerzej komentowanych było zdarzenie pod Toruniem, gdy ze spotkania z o. Tadeuszem Rydzykiem do Warszawy na galę ku czci Jarosława Kaczyńskiego pędził ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz.


Czytaj także: Jak "wypadek" szefa MON zmienił się tylko w "kolizję". Jedna zmiana, która ma wielkie znaczenie dla tego, co się stanie

Po dziś dzień toczy się proces ws. wypadku z udziałem pojazdu wiozącego premier Beatę Szydło. Do zdarzenia doszło w lutym 2017 r. Młody kierowca seicento odpowiada za nieumyślne spowodowanie wypadku, choć wśród prawicowych działaczy nie brakowało teorii, że w rzeczywistości był to zamachowiec, który chciał zabić panią premier. Mężczyzna został zatrzymany. Później sąd orzekł, że zatrzymanie to było bezzasadne.