O takiego polskiego Netflixa walczyłam. Serial "W głębi lasu" to strzał w dziesiątkę – mimo wad
Owocem pierwszego romansu Netflixa z Polską był nieudany serial "1983". Po drodze był półpolski "Wiedźmin" – znacznie lepszy, nieperfekcyjny, jednak satysfakcjonujący. Teraz Netflix zaprezentował "W głębi lasu", produkcję rodzimą, chociaż opartą na powieści Amerykanina Harlana Cobena dziejącej się w Nowym Jorku. Efekt? Kryminalnym tytułem z Grzegorzem Damięckim możemy bez wstydu chwalić się za granicą, a serial jest o lata świetlne lepszy niż "1983". Nie, idealnie niestety nie jest. Ale jest naprawdę dobrze. W końcu.
Jeśli jesteście fanami kryminałów, nie powinna wam przeszkadzać wtórność "W głębi lasu". W końcu z jakiegoś powodu oglądacie kolejne mroczne produkcje o morderstwach i tajemnicach. Polski serial Netflixa reżyserowany przesz Leszka Dawida ("Jesteś Bogiem") i Bartosza Konopkę ("Królik po berlińsku") jest więc dedykowany głównie wam, czyli osobom, którym kryminały się nie znudziły oraz tym, którzy dopiero zaczynają z nimi przygodę. Kryminalni koneserzy, którzy mają dość skandynawskiego smutku i snującego się zagubionego bohatera, niech lepiej zmienią repertuar.
Mnie osobiście kryminały nie nudzą, dlatego sześć odcinków "W głębi lasu" połknęłam za jednym zamachem. Była to uczta smakowita, chociaż nie na miarę restauracji z gwiazdką Michelin. Ot, dobra kolacja w polskim lokalu z międzynarodową kuchnią w menu i niezłymi recenzjami w Google. Ale od początku. •
O czym jest "W głębi lasu"?
Jest rok 1994. Lato. Paweł Kopiński (Hubert Miłowski) jest opiekunem na obozie dla nastolatków, pracę załatwiła mu surowa matka (Ewa Skibińska), a domek dzieli z wścibską siostrą Kamilą (Martyna Byczkowska). Jest sielankowo, lata 90. w pełni, w tle zielony las, polskie muzyczne szlagiery i letnie miłości. Również Paweł zakochuje się w Laurze Goldsztajn (Wiktoria Filus), córce dyrektora obozu (Jacek Koman).
Idealne wakacje – a wraz z nimi dzieciństwo Pawła, o czym wprost mówi później bohater – kończy się ostatniej nocy. Noc przeszywa przerażający krzyk, znika czworo nastolatków: siostra Pawła, Kamila oraz Daniel (Jakub Gola), Artur (Adam Wietrzyński) i Monika (Kinga Jasik). Policja szybko odnajduje dwa ciała, dwie osoby nigdy się nie odnalazły. Wśród nich jest Kamila.
Fot. "W głębi lasu" / materiały promocyjne Netflixa
"W głębi lasu" jak skandynawski kryminał
Fabuła "W głębi lasu" jest niespieszna, co przywodzi na myśl skandynawskie seriale kryminalne. Mroczny las, bohater z przeszłością i duszny klimat te skojarzenia jeszcze potęgują. A to duży plus dla polskiej adaptacji powieści Cobana, w końcu Skandynawowie umieją w kryminały. Do tego stopnia, że reszta świata nie waha się ich naśladować, co widać i tutaj.
Serial wciąga, po każdym odcinku chce się włączyć kolejny, a zakończenie jest satysfakcjonujące. Nie ma nudy, mimo że wolne tempo z pewnością nie wszystkim będzie odpowiadać. Dwa plany czasowe umiejętnie się przeplatają, tworząc spójną całość, chociaż niestety nie brakuje dziur, uproszczeń i błędów logicznych. To największa wada netflixowej produkcji. Pozostają również otwarte wątki, ale wolę myśleć, że to celowy zabieg twórców mających nadzieję na kontynuację, niż niedopatrzenie.
Fot. "W głębi lasu" / materiały promocyjne Netflixa
Grzegorz Damięcki i Agnieszka Grochowska w serialu Netflixa
Pomijając fabularne niedociągnięcia "W głębi lasu" robi wrażenie szczególnie dwoma elementami. Pierwszy to zdjęcia. Mimo że nie jest to najmądrzejszy komplement – ale cóż zrobić? – to trzeba powiedzieć, że wizualna strona jest na miarę zachodniej produkcji. Widać tutaj wpływ Netflixa, który lubi "ładne" seriale. Jest bardzo "zachodnio", co może nie wszystkim przypadnie do gustu, ale jednak wpływa na wysoką jakość realizacyjną produkcji.
Fot. "W głębi lasu" / materiały promocyjne Netflixa
Podsumowując, "W głębi lasu" to do tej pory najlepszy polski serial Netflixa – w porównaniu z "1983", bo rywalizacja z wysokobudżetowym, hitowym "Wiedźminem" w moim odczuciu nie byłaby tu fair. Oby więcej polskich produkcji oryginalnych platformy. I oby były jeszcze lepsze. "W głębi lasu" to smaczna przystawka, ale czekamy na ucztę.