Trochę Monte Carlo w crossoverze. W tej Skodzie jest więcej pieprzu niż można się spodziewać
Skoda już od dłuższego czasu nie jest dla mnie marką, o której opowiada się złośliwe dowcipy. Wiecie, te o nudnych samochodach dla dziadków. Niedawno mile zaskoczyła mnie nowa Octavia, a teraz wskoczyłem za kierownicę Kamiqa, tyle że w usportowionej wersji. Kluczowe w tym tekście będą dwa słowa: Monte Carlo.
Fot. naTemat
W ogóle byłem trochę w szoku, kiedy zobaczyłem moją testową Skodę Kamiq Monte Carlo. Okazuje się, że czeska marka potrafi zerwać ze stereotypem aut dla przedstawicieli handlowych. Zaryzykowałbym nawet ze stwierdzeniem, że stworzyła samochód… młodzieżowy. Kamiq jak na małego miejskiego SUV-a wygląda dynamicznie i widać tu trochę sportowych rys.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
W centralnej części znalazł się 8-calowy ekran multimedialny, a trochę niżej dwa gniazda USB-C. Duży plus należy się za możliwość indukcyjnego ładowania smartfona.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Co ciekawe, przestrzeń dla pasażerów z tyłu nie została zaprojektowana kosztem pojemności bagażnika. 400 litrów powinno wystarczyć na zapakowanie walizek. W codziennym użytkowaniu sprawdzą się inne funkcjonalne rozwiązania, tj. regulowana podwójna podłoga, system siatek zabezpieczających, a także zestaw uchwytów i haczyków.
Fot. naTemat
Nie oznacza to jednak, że na zielonym świetle Kamiq rusza ostatni. Można nim dynamicznie przyspieszyć, ale żeby naprawdę poczuć więcej radochy z jazdy, trzeba cały czas przemieszczać się w trybie "Sport". Z tym "Eco" i "Normal" od razu dałem sobie spokój, bo ile można czekać na reakcję auta po wciśnięciu pedału gazu? Miałem wrażenie, że osiągi mojej Skody mocno blokuje też 7-stopniowa automatyczna skrzynia DSG, która dosłownie przysypiała.
Z osiągami to rzecz jasna coś za coś. Jeśli będziecie piłować Kamiqa bez opamiętania w opcji "Sport", spalanie podskoczy do 9 litrów. Przy trochę spokojniejszym stylu jazdy bez problemu można zejść do 7 litrów. To niezły wynik, który udało mi się osiągnąć.
Fot. naTemat
Jedna rzecz zasługuje jednak na minus wielkimi literami. Obsługa klimatyzacji to PORAŻKA. Brakowało klasycznego pokrętła do zmiany intensywności nawiewu i mogłem to zrobić jedynie na dotykowym ekranie. Z perspektywy kierowcy to utrudnienie i bezsensowne rozwiązanie. Skoro znalazło się miejsce na inne klasyczne przyciski, można było sięgnąć do tradycji także w tym przypadku.
Fot. naTemat
A jeśli już o pieniądzach mowa: ceny Skody Kamiq Monte Carlo zaczynają się od 90 800 zł, ale ta kwota tylko wygląda dobrze w katalogu. Kiedy zacząłem konfigurować auto pod siebie, wyszło mi ponad 120 tys. zł. Wtedy macie tzw. full wypas. W tych granicach, przy wyborze Kamiqa warto sprawdzić jeszcze choćby VW T-Crossa. Oba auta łączą miejski, nowoczesny styl i nie polegną, kiedy pojedziemy nimi w dłuższą trasę. A odczucia z jazdy będą bardzo zbliżone.
Czytaj także: T-Cross ma w sobie coś, czym może pokonać konkurencję na rynku. Jest mały, ale sprawdzi się nie tylko w mieście
Skoda Kamiq Monte Carlo na plus i minus:
+ Praktyczna obsługa z małymi wyjątkami
+ Oszczędne spalanie
+ Król miasta, ale w trasie też dobrze sobie radzi
+ Nowoczesny design
- Irytujące sterowanie klimatyzacją
- Plastikowo w wielu miejscach w środku
- Momentami auto przysypia nawet w trybie "Sport"
Fot. naTemat