Członkowie komisji rezygnują, szykują się kolejki przed lokalami. Tak będą wyglądały wybory

Anna Dryjańska
28 czerwca odbędą się wybory prezydenckie. To głosowanie będzie szczególne, bo przypada na czas pandemii koronawirusa. Z tego powodu zarówno wyborcy, jak i członkowie komisji wyborczych doświadczą trudności w spełnieniu obywatelskiego obowiązku. Oto co może pójść nie tak i jak się do tego przygotować.
Wybory prezydenckie 2020 odbywają się w czasie epidemii koronawirusa. Członkowie komisji wyborczych będą mieli w związku z tym dodatkowe obowiązki – np. zapewnienie głosującym zdezynfekowanych długopisów. fot. Piotr Skórnicki / Agencja Gazeta

Za mało członków komisji wyborczych

Nabór do komisji wyborczych nigdy nie cieszył się dużym powodzeniem. Choć praca w komisji wyborczej wiąże się z wynagrodzeniem, to nie jest ono na tyle atrakcyjne, by chętni bili się o miejsca. Przewodniczący komisji dostanie 500 zł, zastępca 400 zł, a zwykli członkowie po 350 zł.

W tym roku skompletowanie składu komisji wyborczych jest wyjątkowo utrudnione ze względu na epidemię koronawirusa. Jak wynika z doniesień medialnych, nawet ci ochotnicy, którzy zgłosili się do nadzorowania wyborów, rezygnują w obawie przed zakażeniem COVID–19. Dotyczy to zwłaszcza osób z grupy podwyższonego ryzyka, czyli starszych lub o obniżonej odporności. To znaczy, że wiele komisji będzie miało minimalny wymagany prawem skład: 3 osoby. Dlatego wiele komisji zamierza przyjmować ewentualnych chętnych do ostatniej chwili.


Przeczytaj także: Szumowski zarządził, że mają głosować korespondencyjnie. Ale mieszkańcy już to obchodzą

Biorąc pod uwagę scenariusz minimalny i wymóg, że jeden członek komisji ma pilnować urny, do której wrzucane są głosy, wyborców będą bezpośrednio obsługiwać pozostałe dwie osoby. To prawdopodobnie będzie miało szereg negatywnych następstw.

Dłużej postoimy w kolejce do oddania głosu

Przy zaledwie dwóch osobach, które będą sprawdzać naszą obecność w spisie wyborców i wydawać nam karty do głosowania, można spodziewać się większych kolejek – nie tylko w lokalu wyborczym, ale i przed nim. Mówiąc wprost, będziemy musieli się dłużej naczekać, by postawić krzyżyk w kratce przy nazwisku naszego kandydata. Zwłaszcza w większych miejscowościach może zrobić się tłum. Tłok zaś sprzyja rozprzestrzenianiu się koronawirusa.

Dlatego głosujący oczekujący w kolejce będą musieli pamiętać o zachowaniu przynajmniej 2 m odstępu od poprzedniej osoby. Warto też, by oprócz dowodu osobistego lub paszportu zabrali ze sobą parasol – niewykluczone, że kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut spędzą w kolejce przed lokalem wyborczym, a pogoda w niedzielę ma być deszczowa i burzliwa.

Kolejną rzeczą, którą możemy zrobić, by rozładować kolejkę do lokalu wyborczego, jest głosowanie poza godzinami szczytu, a więc np. nie w porze obiadowej lub wkrótce po nabożeństwie. Warto też nie zwlekać z oddaniem głosu – ostatnie 60 minut głosowania to kolejny moment, w którym do lokali nadciąga fala wyborców. Tym razem warto oddać głos wcześniej – mamy na to 14 godzin.

Członkowie komisji będą mieli mniejszą kontrolę nad głosowaniem

Gdy komisja wyborcza liczy 6–7 osób, członkowie mogą podzielić się zadaniami i starannie pilnować przebiegu głosowania. Im mniejszy skład komisji, tym więcej obowiązków będzie spoczywało na każdym jej członku. Pracy bowiem nie ubędzie, wręcz przeciwnie – w związku ze środkami bezpieczeństwa związanymi z epidemią koronawirusa będzie jej więcej.

Co to może oznaczać w praktyce? Na przykład to, że przewodniczący komisji wyborczej nie wyznaczy nikogo do pilnowania urny, choć ma taki obowiązek. Kolejna para rąk lub oczu przyda się bowiem przy sprawdzaniu spisu wyborców, a więc przyspieszeniu wydawania kart i rozładowaniu kolejki. A to z kolei znaczy, że komisja w praktyce nie będzie w stanie nadzorować tego, co się dzieje w lokalu wyborczym, a w szczególności tego, czy wyborcy oddają głosy samodzielnie (głosowanie jest tajne), a karty nie są wynoszone z sali.
Wybory samorządowe 2018. OKW nr 620, ul. Lokajskiego, Warszawa Ursynów, wyborcy wychodzą z lokalu z
kartami wyborczymi na plac zabaw, żeby je wypełnić, ze względu na tłok w lokalu i niedostatek miejsc do tajnego głosowania.fot. Obserwatorium Wyborcze
– Wynoszenie kart do głosowania z lokali wyborczych jest bezprawne, ale było nagminne jeszcze przed epidemią – mówi Elżbieta Białach, dolnośląska koordynatorka stowarzyszenia Obserwatorium Wyborcze. To właśnie ta organizacja pozarządowa szkoli i dostarcza zaświadczenia obywatelom, którzy chcieliby obserwować głosowanie by interweniować w przypadku łamania prawa. – Ludzie głosują na ławce przed szkołą, na placu zabaw. Zazwyczaj chcą się tylko szybko uwinąć, ale otwierają pole do nadużyć takich jak kupowanie głosów czy kopiowanie kart wyborczych. Dlatego niestety trzeba odstać swoje i krzyżyk postawić zgodnie z prawem – w lokalu – tłumaczy działaczka.

Więcej protestów wyborczych

Wszelkie nieprawidłowości podczas głosowania są podstawą do złożenia protestu wyborczego w PKW. Może go wystosować każdy obywatel który zauważy łamanie prawa. Najlepiej dysponować jakimś dowodem – nagraniem wideo lub chociaż audio. Kodeks wyborczy nie zabrania „zwykłym” głosującym dokumentowania takich praktyk, choć – jak mówi Elżbieta Białach – zdarza się, że członkowie komisji twierdzą, że nie wolno im tego robić.

Największą możliwość patrzenia członkom komisji na ręce mają obserwatorzy społeczni. Mają prawo przyglądać się nie tylko warunkom głosowania (przez cały dzień albo w wybranym czasie), ale i samemu liczeniu głosów (o ile pojawią się w lokalu wyborczym przed jego zamknięciem). W ten sposób mogą upewnić się, że nie dojdzie do błędów lub fałszerstw po otwarciu urny.

Konieczność zapłaty za głosowanie korespondencyjne

Teoretycznie głosowanie jest bezpłatne – to prawo obywatelskie, a dostęp do niego nie zależy od tego, czy mamy pieniądze, ale czy spełniamy kryteria formalne, takie jak np. ukończenie 18 roku życia i obecność w spisie wyborców danej gminy. Jednak w praktyce okazuje się, że wybory prezydenckie 2020 to – przynajmniej dla wyborców mieszkających za granicą – wydatek.

Chodzi o wyborców, którzy zgłosili zamiar głosowania korespondencyjnego. To w sumie 380 tys. osób na całym świecie. Wielu z nich nie otrzymało jeszcze pakietu wyborczego, który – wypełniony – powinien zostać zwrócony komisji do piątku 26 czerwca włącznie. Są też tacy, którzy otrzymali go dopiero w ostatnich godzinach i nie mają gwarancji – nawet jeśli wypełnią i odeślą pakiet od ręki – że ich głos dojdzie do komisji w wymaganym terminie, a więc że będzie się liczył. Nawet w państwach, gdzie poczta działała dotąd sprawnie, jest ryzyko opóźnienia doręczenia przesyłki z powodu epidemii. Dlatego niektórzy internauci piszą na Facebooku i Twitterze o tym, że odeślą swój pakiet wyborczy kurierem. Będą za to musieli zapłacić niż gdyby zdecydowali się na wysyłkę pocztą, ale będą mieli większą pewność, że ich głos się nie zmarnuje.

Jednak nawet ci, którzy muszą zainwestować w wybory, nie są w najgorszej sytuacji. Są Polki i Polacy, którzy faktycznie zostali pozbawieni prawa do głosowania w wyborach prezydenckich. Chodzi o mieszkańców takich państw jak np. Kuwejt, Chile, Peru i Wenezuela. Tam Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które organizuje głosowanie zagraniczne, w ogóle nie stworzyło możliwości udziału w wyborach. Tłumaczy się epidemią koronawirusa.

Własny długopis i inne środki ostrożności

Postulat zabierania własnego długopisu na wybory nie jest nowy. Wzywali do tego choćby zwolennicy PiS, gdy ich partia była w opozycji. Teraz zachęcają do tego internauci sympatyzujący z opozycją. W sytuacji, gdy dwaj kandydaci – Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski – idą w II turze łeb w łeb, nie chcą ryzykować skorzystania z długopisu dostarczonego przez komisję. Obawiają się, że może być zmywalny, co pozwoliłoby nieuczciwym członkom na dopisanie poparcia innemu kandydatowi.

Zabranie własnego długopisu na wybory może być tym razem sensownym ruchem – nie ze względu na podejrzenia wobec komisji wyborczych, ale minimalizowanie zagrożenia epidemicznego. Tak, komisja ma obowiązek dostarczyć nam długopisy. W czasie epidemii ma obowiązek je regularnie dezynfekować. Jednak biorąc pod uwagę, że komisje i tak są obsadzone na minimalnym poziomie, lepiej nie dokładać im pracy koniecznością częstych dezynfekcji i wziąć z domu własny, niezmywalny długopis. Trzeba pamiętać też o maseczce lub przyłbicy.

Zdjęcia kart wyborczych

Innym pomysłem, który silnie wybrzmiewa w internecie, jest wezwanie do tego, by wyborcy sfotografowali w lokalach swoją wypełnioną kartę wyborczą. Pojawia się ono także w wariancie, by na karcie leżał nasz dowód tożsamości. Elżbieta Białach zwraca uwagę na to, że choć zrobienie zdjęcia naszej karcie jest legalne, to wrzucenie takiego zdjęcia do sieci przed końcem ciszy wyborczej jest złamaniem prawa.

Do tego dochodzi ryzyko związane z ujawnieniem naszych danych osobowych, które są przecież zawarte w dokumencie tożsamości. Białach przekonuje, że zrobienie zdjęcia ma sens – pod warunkiem, że sfotografujemy protokół wyborczy. To dokument, który wywiesza komisja wyborcza po tym, jak skończy liczyć głosy. Widnieje na nim informacja ile głosów otrzymali poszczególni kandydaci. – Będziemy bardzo wdzięczni wszystkim wyborcom, którzy na drugi dzień zrobią wyraźne zdjęcie protokołu i nam go prześlą na adres protokol@ow.org.pl. Dzięki temu będziemy mogli sprawdzić czy wyniki podawane przez PKW są poprawne – mówi kobieta.

Przeczytaj także:


Myślisz, że Kaczyński to fajtłapa bez konta? Dziennikarki pokazują, że to bezwzględny biznesmen
Już wiadomo, kim jest "Amerykanin" podstawiony Trzaskowskiemu. Namierzyli go internauci
Nowoczesne państwo według Biedronia. Oto główne postulaty kandydata Lewicy na prezydenta