Hydrolog obala teorie spiskowe po ulewie w Warszawie. "Pretensje do Trzaskowskiego są śmieszne"
Po ulewie, która w poniedziałek nawiedziła Warszawę, za paraliż stolicy obwiniany jest Rafał Trzaskowski. Czy słusznie? – Jakiekolwiek pretensje do władz miasta są trochę śmieszne – mówi naTemat profesor Artur Magnuszewski z Zakładu Hydrologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Niestety, ale normalnego. Teraz znakiem czasów w przypadku dużych miast, skutkiem ocieplania się klimatu, będą między innymi intensywne opady. Jest to działanie tzw. miejskiej wyspy ciepła, ponieważ te opady związane są z chmurami konwekcyjnymi. Nagrzane podłoże miasta jeszcze intensyfikuje konwekcję i jest czynnikiem zwiększającym intensywność opadu.
Poza tym, miasto nie ma naturalnej sieci rzecznej, bo tę funkcję przejęła kanalizacja. W związku z tym takie rzeczy się zdarzają.
W sumie spadło ponad 40 litrów wody na metr kwadratowy. Można powiedzieć, że to dużo?
W przypadku miasta, które ma uszczelnioną powierzchnię, to jest bardzo dużo. Można to porównać z sumami miesięcznymi opadów, jakie obserwujemy na przykład w niektórych miesiącach jesienią.
To nieprzewidywalne zjawisko?
To są bardzo trudne rzeczy do przewidywania. Mamy tylko jedną linię obrony w postaci obrazów radarowych. Poza tym, jest możliwość prognozowania, ale tylko w czasie rzeczywistym, powiedzmy z wyprzedzeniem 2-3 godzin do przodu. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego 3 dni wcześniej.
Modele mezoskalowe będą nam ułatwiały trochę zadanie, bo pokażą napływ mas powietrza, ale one mają ograniczenia. Siatka obliczeniowa jest na tyle duża, że nie są w stanie przewidzieć zjawiska lokalnego.
Zalane ulice w Warszawie.•Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Jeśli mówimy o sumie opadów 40 mm, to są zjawiska, które na pewno będą powodowały straty, podtopienia ulic. To rzecz leżąca po stronie przyrody i jej zjawisk. Jakiekolwiek pretensje do władz miasta są trochę śmieszne.
Za chwilę będzie retoryka, że Warszawa zrzuca nieoczyszczone ścieki do Wisły, bo przy takich ilościach uruchamiane zostają tzw. awaryjne przelewy burzowe. One pozwalają skierować nadmiar wody bezpośrednio do rzeki. To rozwiązania znane od XIX wieku, bo takich ilości wody nie da się przepuścić przez oczyszczalnię ścieków.
Czyli powielane zarzuty o zatruwaniu Wisły są nieprawdziwe?
Jeszcze jak William Lindley projektował warszawską kanalizację, to przewidywał możliwość awaryjnego zrzutu ścieków. One nie są groźne, bo to jest woda opadowa rozcieńczona ze ściekami. Stężenie ścieków przy przelewach burzowych nie jest szkodliwe, rzeka sobie spokojnie z tym poradzi. A jednocześnie nie dojdzie do przeciążenia sieci kanalizacyjnej.
Jeśli porównamy Warszawę do innych polskich miast, to jest lepiej czy gorzej przygotowana na tak gwałtowne zjawiska?
Trudno to porównać, bowiem są różne warunki klimatyczne i meteorologiczne. W Warszawie w części śródmiejskiej mamy kanalizację, która jest dziedzictwem jeszcze końca XIX wieku. Trzeba uchylić kapelusza, że wtedy inżynierowie mieli taką wyobraźnię. Przewidywali duży przepływ ścieków i działa to do dzisiaj.
Wszystko dobrze funkcjonuje jednak do pewnego poziomu. Jeśli mówimy o nawalnych opadach, to nie są zjawiska, z którymi może sobie taka kanalizacja poradzić.
Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
"Na każdym kroku oszczędzać!". Hydrolog mówi, gdzie w Polsce może zabraknąć wody pitnej
Wyśmiano oczka wodne Dudy, a hydrolog mówi, dlaczego to dobry pomysł. "Diabeł tkwi w szczegółach"