"Groźny absurd". Prof. Płatek nabrała wątpliwości ws. ułaskawienia po tweecie prezydenta Dudy

Anna Dryjańska
– W podobnej sprawie, w przypadku ludzi raczej biednych i zdecydowanie nieustosunkowanych, ułaskawienia nie było. Zostaje pytanie: dlaczego w dwóch podobnych sprawach Andrzej Duda podjął dwie różne decyzje? – pyta prof. Monika Płatek, karnistka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Prof. Monika Płatek nabrała wątpliwości w sprawie głośnego ułaskawienia po tweecie prezydenta Andrzeja Dudy. fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: W środę w "Gazecie Wyborczej" ukazał się pani tekst zatytułowany "Tym razem prezydent postąpił słusznie udzielając aktu łaski". Czy teraz uważa pani inaczej?

Prof. Monika Płatek: Moje rozumowanie dotyczące potrzeby uwzględnienia w trakcie wykonania kary także interesów pokrzywdzonych, które są chronione, jest słuszne i zgodne z prawem. Z kolei tweet prezydenta Andrzeja Dudy, którego treść poznałam po napisaniu tekstu, uzasadniający powody ułaskawienia jest perwersyjny: rażąco narusza i lekceważy prawo.
To budzi podejrzenie, że w tym przypadku moje racje mogą być zaledwie teoretyczne. Czy rzeczywiście, jak czytałam, wydając ułaskawienie uszanowano wolę pokrzywdzonych? Czy przypadkiem nie powołano się na nią, by sprawę przyklepać?


Miałam nadzieję, że to ułaskawienie dotyczy sprawy, którą znam. Tu też sprawca na wniosek rodziny prosił prezydenta o ułaskawienie i uwolnienie od środka karnego w postaci zakazu zbliżania się do obecnie już dorosłej osoby pokrzywdzonej. Okoliczności były podobne, choć artykuły karne nie dotyczyły gwałtu, lecz innych czynności seksualnych. Zgadzało się jednak przebaczenie ze strony dorosłej już ofiary…

Tyle że w tym przypadku mówimy o osobach, za którymi nikt nie stoi. Prezydent prośbę tej rodziny odrzucił – nie skorzystał z prawa łaski. Wola tych pokrzywdzonych nie miała znaczenia choć ofiara, dziś dorosła, faktycznie wybaczyła sprawcy. Nie ma nic przeciwko, by mieszkał razem z nimi. Z powodu zakazu jest to niemożliwe.

Mężczyzna, który był uzależniony od alkoholu, w więzieniu przeszedł resocjalizację. Zrozumiał, że to, iż sam w dzieciństwie był kiepsko traktowany, nie znaczy, że miał prawo do przedmiotowego traktowania dziecka.

Dom, w którym miałby zamieszkać, nie należy do niego. Nie zachodzi więc obawa, że osoby pokrzywdzone wnoszą o ułaskawienie, bo są do tego przymuszone sytuacją życiową. Nie są uzależnione finansowo od sprawcy, a on przestrzega zakazu zbliżania się.

To są przesłanki, które pozwalają uznać, że w sprawie, o której mówię, rodzina popierała starania skazanego o ułaskawienie, bo sama tego chce, a nie dlatego, że jest od sprawcy uzależniona, naciska na nich ksiądz lub inna ważna w społeczności osoba. Nie ma podstaw sądzić, że rodzina obawia się o swój los, grozi jej wyrzucenie na bruk lub utrata źródła utrzymania.

Mimo wszystko pomysł, by nawet częściowo ułaskawiać kogoś, kto zgwałcił dziecko, budzi kontrowersje.

Sprawca odsiedział w więzieniu długi wyrok. Nie ma żadnych sznurków za które może pociągać, by zmusić ofiarę do poparcia jego starań o zniesienie zakazu zbliżania. Dlaczego, w takiej sytuacji uznajemy, że wiemy lepiej niż pokrzywdzona dorosła już osoba, czego ona chce?

Oczywiście prezydent nawet wtedy nie musi ułaskawić sprawcy, ale jeśli się na to decyduje, to najważniejsze jest, by miał pewność, że wniosek taki nie jest na osobie pokrzywdzonej wymuszony okolicznościami i zależnościami życiowymi.

Co zmienia tweet prezydenta Dudy w sprawie pani opinii o słuszności ułaskawienia?

Wszystko. Skłania do zwątpienia, że powodem do zastosowania prawa łaski było prawo i słuszne racje, które przedstawiłam w swoim tekście. Ja mam rację, gdy mówimy o prawie – problem w tym, że Duda łamie prawo mową i czynem.

Andrzej Duda stwierdził, że ułaskawia tego przestępcę, bo on i tak już mieszka z rodziną, do której nie może się zbliżać. Czyli ułaskawia człowieka dlatego, że ten łamie prawo, naruszając nałożony na niego środek karny? Przecież to groźny absurd!

Kto narusza taki zakaz popełnia przestępstwo ujęte w art. 244 kodeksu karnego. Zagrożone jest karą do lat 5. Tymczasem prezydent daje sygnał, że ten, kto popełnia przestępstwo z art. 244 k.k., przy dobrych układach może liczyć na ułaskawienie.

Prezydent jest nie tylko strażnikiem Konstytucji, ale i państwa prawa. Takim argumentem po raz kolejny okazuje lekceważenie i nam, i Konstytucji, i praworządności.

Przeczytaj też: "Ułaskawił pedofila". Duda reaguje na zarzuty, ta decyzja może go dużo kosztować

Andrzej Duda przyznał, że ułaskawił kogoś, kto łamie sądowy zakaz zbliżania się do ofiary. Prezydent ostentacyjnie więc przyklepał bezprawie. Znowu dał komuś nagrodę za łamanie prawa. Tymczasem konstytucyjne prawo łaski nie ma służyć do gumkowania kolejnych przestępstw.

Następnie Andrzej Duda stwierdza, że w tej sprawie nie było gwałtu. Jeśli w tej sprawie nie było gwałtu, a sprawca został skazany za gwałt, to prezydent nie ma prawa stosować prawa łaski. Łaska dotyczy wyłącznie przestępców, którym udowodniono winę. Jeśli prezydent ma wiedzę, że zbrodni zgwałcenia na dziecku nie popełniono, to powinien wnieść nadzwyczajny środek sądowy i uwolnić skazanego od zarzutu zgwałcenia dziecka.

Jednak Andrzej Duda nie kwestionuje, że ten człowiek został skazany z art. 197§2 i 3 k.k. Te przepisy mają zastosowanie tylko i wyłącznie wtedy, gdy doszło do kazirodczego zgwałcenia dziecka poniżej lat 15.

Na koniec tweeta prezydent stwierdził, że to sprawa rodzinna. Chyba kpi! Gwałt na dziecku nigdy nie jest wyłącznie sprawa rodzinną. Prezydent, który tak mówi, obiecuje gwałcicielom z kręgu rodzinnego bezkarność, a dzieciom bezradność i brak pomocy ze strony państwa.

Próbuję znaleźć powód, dla którego Andrzej Duda napisał, że nie było gwałtu. Mam pewną hipotezę. Jako bardzo młoda osoba myślałam, że gwałtem jest tylko niechciana penetracja. Może Andrzej Duda też żywi takie mylne przekonanie?

Z gwałtem mamy do czynienia, gdy dochodzi do stosunku waginalnego, analnego, oralnego penisem, inną częścią ciała (na przykład palcem) lub rzeczą – patykiem, butelką, dildo.

Z gwałtem mamy do czynienia zawsze, gdy do takiej relacji dochodzi z dzieckiem poniżej 15 roku życia. Zboczoną, perwersyjną i bezprawną jest argumentacja w stylu arcybiskupa Józefa Michalika, że dziecko samo chciało, lgnęło. Nie wiem co prezydent miał na myśli pisząc, że gwałtu nie było. Prezydent jest prawnikiem. Nawet obronił pracę doktorską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Czy nie powinien tego wiedzieć?

Chciałabym, aby Andrzej Duda wyjaśnił to, co napisał. Podobnie jak i to, że to nie nasza sprawa, lecz sprawa rodziny. Gwałty i molestowanie dzieci zawsze są sprawą państwa. Podobnie jak przemoc w rodzinie.

Od czasów przyjęcia Konwencji CEDAW – o przeciwdziałaniu dyskryminacji kobiet – za dopuszczanie przemocy w rodzinie odpowiada państwo. Nasze się do niej przyczynia zarówno nie wdrażając stosownie Konwencji stambulskiej, jak i Konwencji z Lanzarote – o ochronie dzieci przed seksualnym wykorzystaniem i niegodziwym traktowaniem (Dz. U. z 5 maja 2015, poz. 608).

Skandaliczna jest więc w tym przypadku argumentacja prezydenta i jego kancelarii, że gwałt na dziecku to sprawa rodzinna. W świetle tych faktów ułaskawienie budzi wątpliwości.

Nie wiadomo czy zgwałcona i jej matka podjęły w pełni suwerenną decyzję o poparciu wniosku o ułaskawienie sprawcy. Czy nie wywierano na nie nacisków? Czy nie znajdują się w sytuacji przymusowej? Do kogo należy lokal, w którym mieszka sprawca naruszając prawo? A może pokrzywdzone wsparły sprawcę, bo mieszkają w domu należącym do niego (przepisanym wzorem Morawieckiego i Szumowskiego na dalszych członków rodziny) i dostały ultimatum?

Skoro ten mężczyzna jest bezkarny w naruszaniu prawa to jaka jest gwarancja, że prawa będzie przestrzegał? Jaki interes w tym ułaskawieniu tak naprawdę miał prezydent? Krótko mówiąc nie jestem pewna, czy dobro pokrzywdzonych zostało uwzględnione przy podejmowaniu decyzji o ułaskawieniu.

Tłumaczenia prezydenta i jego kancelarii, które nazywają przestępstwo zgwałcenia sprawą rodzinną, świadczą o tym, że przyzwalają, by traktować dziecko jako własność dorosłych krewnych. Z tego samego powodu środowisko Andrzeja Dudy tak wytrwale walczy o to, by móc legalnie bić dzieci. By nie przestrzegać konwencji Rady Europy o ochronie dzieci przed wykorzystaniem seksualnym i konwencji antyprzemocowej. To wszystko się ze sobą wiąże i niestety nie chroni dzieci, lecz sprzyja ich seksualnemu i fizycznemu wykorzystywaniu.

To też rodzi wątpliwości czy dołożono starań, by rzeczywiście uwzględnione zostały prawem chronione interesy pokrzywdzonych.

Żałuje pani napisania tego tekstu?

To nie tak. Racje wyłożone przeze mnie są ważne. I ważne jest, by je usłyszeć i potraktować na serio. Jednak próba uznania mojego tekstu za wyraz poparcia dla Dudy, jest wredna. Ale… czas, w którym jesteśmy, i brak fair play po stronie władzy sprawia, że ktoś, kto jak ja operuje racjami i prawem, wypada naiwnie.

Jestem tymczasem ostatnią, która chciałaby przydać choćby jeden głos Dudzie. To zły prezydent i groźny dla demokracji. Machina medialnej propagandy i zakłamania opłacana przez Dudę z naszych pieniędzy, posuwa się do każdej nieprawości. Ważne więc by było jasne: jeden akt prezydenta, nawet gdyby nie był dotknięty wadami jakie ujawnił jego tweet, w niczym nie zmienia faktu, że Duda jest złym prezydentem, a jego obecność na tym stanowisku źle wróży naszej wolności i dobrej jakości życia.

A w sprawie przestępcy skazanego za gwałt kazirodczy na dziecku chciałabym, by Andrzej Duda przedstawił pełne okoliczności ułaskawienia. W podobnej sprawie – w przypadku ludzi raczej biednych i zdecydowanie nieustosunkowanych – ułaskawienia nie było. Zostaje pytanie: dlaczego w dwóch podobnych sprawach Andrzej Duda podjął dwie różne decyzje?

Przeczytaj też: Nie tylko ułaskawienie pedofila. Sprawdziliśmy, ile razy Andrzej Duda korzystał z prawa łaski