"Jestem zaręczona od dwóch lat, ale nie planuję ślubu". Długie narzeczeństwo szokuje, ale bywa dobre
Szybki ślub czy długie narzeczeństwo? Jeśli ktoś oczekuje jednoznacznej odpowiedzi, co jest lepsze, niestety będzie rozczarowany. Nie ma reguły. Choć wiele osób marzy o sformalizowaniu związku, a pozostaje w relacji, w której jedna ze stron niekoniecznie chciałaby stanąć przed ołtarzem, to zebrane przez nas historie mogą pokazać, że odwlekanie decyzji o ślubie bywa dobrym posunięciem.
Wszystko odkładam w czasie
Dorota jest ze swoim partnerem od siedmiu lat. Zaręczyli się po dwóch latach bycia razem, ale ślubu na razie nie planują. Choć właściwie wynika to w dużej mierze z jej postawy.
– Nie mamy jeszcze nawet daty i nie zaczęliśmy nic planować. Mówiąc wprost: noszę pierścionek zaręczynowy, ale poza tym nie zrobiliśmy jeszcze żadnego kroku w stronę ślubu. Mój partner nalega i jest coraz bardziej niecierpliwy, bo, przyznaję: to ja wszystko odkładam w czasie – wyjaśnia rozmówczyni.
Ta historia nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Dorota wychowała się w rodzinie, w której problemem był alkohol. Pił jej tata. Nie otrzymała też dobrego wzorca miłości, bo małżeństwo jej rodziców, jak przyznaje, "nie należało do łagodnych".
– Kocham mojego partnera i chcę z nim spędzić życie, ale panicznie boję się życia w małżeństwie i powtórki z mojego dzieciństwa. Nie wyobrażam sobie jednak nie brać ślubu, jestem tradycjonalistką i to dla mnie ważne. Po prostu wciąż nie mogę się przemóc – przyznaje Dorota.
Kobieta od lat chodzę na terapię, robi postępy. Ma nadzieję, że w końcu będzie mogła powiedzieć "tak". – Wcześniej myślałam, że po zaręczynach wszystko się zmieni, ale mój stres tylko się nasilił. Dlatego alergicznie reaguję na wszelkie pytania rodziny i przyjaciół o ślub. A te niestety są częste i bardzo wścibskie. Mam już odłożone pieniądze na wesele, więc mam nadzieję, że w końcu to nastąpi i nie zajmie kolejnych 5 lat – podsumowuje.
Zawsze znajdowałam jakieś wytłumaczenie
Związek Honoraty trwał 7 lat. Ona i jej chłopak nigdy się nie zaręczyli, chociaż mężczyzna pochodził z bardzo tradycyjnej rodziny, która nalegała na sformalizowanie tej relacji. Dlatego też jej partner kilkukrotnie próbował przekonać ją do narzeczeństwa i ślubu.
– Mój były chłopak musiał radzić sobie z dużymi naciskami ze strony rodziny. Kiedykolwiek do nich nie jechaliśmy, to zawsze padały pytania: Kiedy zalegalizujemy związek? Kiedy dziecko? Kamil trzy razy próbował przenieść naszą relację na inny poziom. Mówił mi wprost, że chce ze mną spędzić życie i że jestem tą jedyną – opowiada rozmówczyni naTemat.
Honorata zdała sobie sprawę, że zawsze znajdowała jakieś wytłumaczenie, żeby nie zrobić kolejnego kroku. – Nie teraz, bo kończę studia, nie teraz, bo jeszcze nie mam stałej pracy, nie teraz, bo coś innego... Te jego podejścia i moje odmowy dały mi do myślenia – przyznaje.
Kobieta postanowiła rozstać się ze swoim partnerem. Ich codzienność, jak mówi, była "fajna", dogadywali się, ale nie mogła wyobrazić sobie tego na dłuższą metę. Nasza rozmówczyni nie uważa, że "przespała" odpowiedni moment.
– Jestem dwa lata po rozstaniu z nim. Ostatnio temat ten wracał w rozmowach z moimi przyjaciółkami. Wiem, że mogłam zdecydować się na ślub i patrząc na to racjonalnie było dużo plusów za tym, ale jestem też przekonana, że nie byłabym szczęśliwa – zaznacza.
Honorata nie jest w stanie zrozumieć ludzi, którzy decydują się na szybki ślub lub ślub w młodym wieku. Kobieta uważa, że nie warto się spieszyć z tak poważną decyzją.
– Może przesadzam, ale wydaje mi się, ze trzeba przejść pewną drogę, żeby mieć pewność czego się naprawdę chce. Wierzę w to, że co 7 lat zachodzi w nas życiowa zmiana i myślę, że ja to przeszłam. W momencie kiedy się rozstawialiśmy miałam takie poczucie, że gdzieś tam wewnętrznie narodziłam się na nowo. Jestem zupełnie inną osobą, niż ta którą on poznał, zmieniły się moje priorytety. To był też mój pierwszy poważny związek. Uważam że gdybyśmy się nie rozstali, to byśmy się rozwiedli – słyszę od Honoraty.
Jak każda dziewczyna marzyłam o ślubie
– Byłam z nim kilkanaście lat, w sumie chyba z 14. To był mój pierwszy chłopak, pierwsza prawdziwa miłość. Wydawać by się mogło, że na całe życie. Jak każda dziewczyna marzyłam o ślubie. Ślub mojej siostry przeżywałam bardziej niż ona sama. Wtedy snułam plany o swojej uroczystości ślubnej, miałam nawet wybraną sukienkę, rozglądałam się za salą – opowiada Kinga.
Jak jednak zaznacza nasza rozmówczyni, był pewien problem... Nie miała nawet narzeczonego, tylko chłopaka. Mężczyzna przy okazji rodzinnych uroczystości, świąt, mówił jej rodzinie, że zaręczyny będą za kilka miesięcy. Czas mijał, a nic takiego się nie działo.
– Wszystkie moje koleżanki zdążyły wyjść za mąż, a ja wciąż czekałam. Później przestałam mieć już ciśnienie na ślub, nigdy nie naciskałam. Uważam, że tak nie wypada. Ale rodzice pytali, co zamierzam, co planuję... – wyjaśnia.
Mimo wcześniejszego rozczarowania i marzeń o ślubie, Kinga dziś może odetchnąć z ulgą, bo wie, że dobrze się stało, że do niczego takiego nie doszło. – Po 14 latach związku dowiedziałam się o zdradzie. Rozstaliśmy się. Zaręczyn nigdy się nie doczekałam. Ostatnio mówiłam siostrze, że już nawet nie chcę czekać na ślub, wiem, że raczej mnie to ominie – mówi.
Wszystko małymi krokami
4 lata, to z kolei staż związku Iwony i jej partnera. Choć dobrze jej w tej relacji, to jednak brakuje jej prawnego "zapieczętowania" łączących ich uczuć. – Pewnie zabrzmi to jak gorzkie żale, ale rok temu wzięliśmy ślub w banku biorąc razem kredyt hipoteczny na 30 lat – żartuje kobieta.
Dodaje też, że nie wie kiedy i czy w ogóle będzie kolejny krok. – Mój partner powtarza, że wszystko małymi krokami. Najpierw mieszkanie, a dopiero za minimum rok kolejne działania. Żyjemy w całkowicie normalnym związku, kłócimy się, znamy swoje rodziny, mamy wspólny budżet, kota, tylko brakuje nam ślubu – mówi.
Kiedy pytam ją, czy ta sytuacja jej nie frustruje, czy gdzieś z tyłu głowy nie pojawia się obawa, że może mu tak bardzo na niej nie zależy, odpowiada zdecydowanie, że tak absolutnie nie myśli.
– Myślę bardziej w kategoriach, że to dla niego bardzo duże zobowiązanie, bo jest człowiekiem o bardzo luźnym podejściu do życia. Tak staram się sobie to tłumaczyć, ale przychodzą też momenty zwątpienia, zwłaszcza ze jesteśmy już przed trzydziestką i obracamy się w towarzystwie małżeństw – stwierdza Iwona.
Nasza rozmówczyni szczerze przyznaje też, że ma wrażenie, że teraz jest "wielkie bum na śluby" i że decydują się na to coraz młodsi ludzie. – Zastanawiam się na ile to jest działanie pod wpływem jakiejś mody, a na ile rzeczywista chęć sfinalizowania związku, który może przetrwać na dobre i na złe – podsumowuje.
Czytaj także: "Niektórzy myśleli, że jestem w ciąży". Poznali się w styczniu, a już w sierpniu brali ślub