Mazurek skomentowała zasłabnięcie dziennikarki na debacie Trzaskowskiego. I jest to totalna żenada

Rafał Badowski
Podczas "Areny prezydenckiej" zorganizowanej w Lesznie przez sztab Rafała Trzaskowskiego zasłabła dziennikarka "Faktu" Agnieszka Burzyńska. Pomógł jej między innymi kandydat Koalicji Obywatelskiej. A jednak Beata Mazurek z PiS dopatruje się drugiego dna w całej sytuacji.
Beata Mazurek nazwała zasłabnięcie Agnieszki Burzyńskiej z "Faktu" żałosną groteską i prymitywizmem. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta



"Żałosna groteska. Typowy prymitywizm dla tego kandydata i jego obozu" – napisała w tweecie. Była rzeczniczka partii podała też dalej tweeta, którego autor twierdzi, że zasłabnięcie dziennikarki podczas debaty w Lesznie było ustawką Cezarego Tomczyka, szefa sztabu Rafała Trzaskowskiego. Tymczasem w odpowiedzi swój stan opisała też we wtorek rano Agnieszka Burzyńska. "Było strasznie duszno. Wstałam z fotela za szybko i zakręciło mi się w głowie. Nie zemdlałam, pytania zadałam. Tyle" – opisała. Czytaj także: Ambasador USA do Beaty Mazurek. "Powinna się Pani wstydzić"

Beata Mazurek jest bardzo aktywna w ostatnich dniach kampanii prezydenckiej. "Trzaskowski boi się debaty z Polakami. Woli ustawioną debatę w WSI 24 i niemieckim Onecie. To przykład pogardy dla wyborców z mniejszych miejscowości. Mieszkańcy Końskich i Polacy już niedługo wystawią mu rachunek" – w taki sposób nazwała telewizję TVN24 po tym, jak okazało się, że to właśnie na "Arenie prezydenckiej" w Lesznie wystąpi Rafał Trzaskowski.

Na to zareagowała ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher. "Powinna się Pani wstydzić. To jest poniżej godności osoby, która reprezentuje Polaków" – skomentowała ambasador Stanów Zjednoczonych w Warszawie. 

Czytaj także: Czarnecki poucza Mosbacher. "Rolą ambasador nie jest wchodzenie w polemikę"