Kolejny wypadek autobusu w Warszawie. Kierowca miał być pod wpływem metamfetaminy
Karol Górski
Jak podało nieoficjalnie RMF FM, kierowca autobusu, który we wtorek rano miał spowodować wypadek w Warszawie, mógł być pod wpływem metamfetaminy. To już kolejny podobny incydent w ostatnim czasie, więc władze Warszawy zareagowały szybko i stanowczo.
Do wypadku doszło we wtorek przed południem na ulicy Klaudyny na warszawskich Bielanach. Autobus staranował cztery zaparkowane wzdłuż ulicy samochody. W wyniku zdarzenia ranna została jedna osoba.
Jak podaje RMF FM, wstępne wyniki badań ze śliny kierowcy wykazały w organizmie mężczyzny obecność narkotyków. Próbki przesłano jeszcze do dodatkowych badań. Kierowca warszawskiego autobusu ma ok. 25 lat, a prawo jazdy upoważniające do kierowania autobusem miał zdobyć w maju tego roku. W przeszłości popełnił kilka wykroczeń drogowych.
Był on zatrudniony w Arrivie, czyli zewnętrznej firmie, która zatrudniała również Tomasza U. Mężczyzna pod koniec czerwca prowadząc pojazd pod wpływem amfetaminy doprowadził do tragicznego wypadku. Zginęła w nim jedna osoba.
Szybka reakcja ekipy Trzaskowskiego
Już we wtorkowe popołudnie poinformowano, że władze Warszawy postanowiły zawiesić umowę z przewoźnikiem Arriva. Firma ma przebadać wszystkich swoich kierowców pod kątem obecności narkotyków w organizmie. – W tym czasie połączenia obsługiwać będą pozostali przewoźnicy – przekazała rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka.W kolejnym komunikacie wyjaśniła ona, dlaczego warszawski samorząd ma związane ręce w przeciwdziałaniu takim patologicznym zachowaniom kierowców miejskich autobusów. "Po wypadku autobusu na moście Grota-Roweckiego Warszawa wystosowała pismo do premiera o pilne zmiany legislacyjne dotyczące możliwości kontroli kierowców na obecność substancji psychoaktywnych. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi" – poinformowała Gałecka.