Masz już dość nudnej kampanii? Cofnij się z nami do szalonych spotów z 2000 roku

Norbert Zawadzki
Spoty z początku milenium kompletnie różnią się od tego, czym teraz raczą nas politycy w internecie i telewizji. Tutaj znajdą coś dla siebie miłośnicy "Matrixa", polityki, celebrytów, historii i absurdalnego humoru.
Władysław Jagiełło głosowałby na Lecha Wałęsę. Przynajmniej zdaniem Lecha Wałęsy. Fot. YouTube.com/SiriusAl
Koniec drugiego tysiąclecia był ważnym wydarzeniem dla całego świata, ale dla Polaków był szczególny z powodu wyborów prezydenckich. Wyjątkowe było również to, że pierwszy raz w historii (uwzględniając tylko głosowanie bezpośrednie) wszystko rozstrzygnęło się w pierwszej turze.

Po latach z większym zaciekawieniem patrzę jednak na spoty kandydatów, niż zdecydowane zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego. Jeśli ich nie pamiętacie, albo chcecie zobaczyć jak na początku 21 wieku wyglądał polityczny marketing, to zapraszam w krótką podróż po najbardziej absurdalnych spotach tego okresu.


Matrix w reżyserii Mariana Krzaklewskiego

Dynamiczne ujęcia, ścigacz, tajni agenci i akrobacje w slow motion. To nie początek kolejnego "megahitu" Polsatu, a wideo-wizytówka, jak się później okazało, trzeciego kandydata cieszącego się największym poparciem – Mariana Krzaklewskiego. W natłoku wrażeń dowiadujemy się, że przewodniczący Solidarności proponuje nam niezwykle konkretne rozwiązania, jak "surowe kary dla bandytów" czy "wspieranie polskich rodzin".

Gdy akcja trochę zwalnia słyszymy głosy poparcia ze strony Jerzego Buzka, Władysława Kozakiewicza, Wojciecha Kilara, a na końcu nawet Czesława Niemena.
Marian Krzaklewski ostatecznie uplasował się na trzeciej, zdobywając poparcie 15,57 proc. wyborców.

Lech Wałęsa z wehikułem czasu

Gdyby Władysław Jagiełło żył w 2000 roku byłby demokratą i głosował na Lecha Wałęsę. Tak przynajmniej twierdził Lech Wałęsa. Fascynującą wizją świata zaczynamy spot kolejnego kandydata na prezydenta. Później niemniej znamienite osobistości wychwalają byłego prezydenta. Krzaklewski miał Buzka i Niemena, też mi coś. Wałęsa doprowadził do tego, że Mickiewicz i Słowacki w końcu się ze sobą zgodzili – co do tego, że jest najlepszym kandydatem. Mickiewicza i Słowackiego. Na gościnny występ u pierwszego przewodniczącego solidarności załapał się jeszcze skruszony Lenin oraz wzburzony rolnik.

Okazało się również, że żarty z wykształcenia noblisty były kompletnie nietrafione. Może i nie skończył wyższych studiów, ale udało mu się coś, czego nawet Einstein nie mógł wymyślić. Lech Wałęsa najpierw ściągał do ówczesnej linii czasu postacie historyczne, a później sam przeniósł się w przyszłość. No bo jak inaczej racjonalnie uzasadnić naśmiewanie z przejęzyczenia Jarosława Kaczyńskiego, sześć lat przed tym, jak z sejmowej mównicy grzmiał słynne - I żadne płacze i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe a czarne jest czarne.
Pomoc wielkich Polaków nie pomogła Wałęsie odzyskać pałacu prezydenckiego. Z wynikiem 1,01 proc. zajął siódme miejsce, plasując się nawet za Januszem Korwinem-Mikke.

Aleksander Kwaśniewski – last but not least

W odróżnieniu od poprzednich kandydatów Aleksander Kwaśniewski zaczął spokojnie. Ówczesny prezydent postawił na chwytającą za serce piosenkę, która, jak czas później pokazał, ujęła 9 485 224 obywateli RP. Potem dał spokojne przemówienie na tle flagi. W skrócie nuda, pora zmienić kanał. Ci, którzy tak postąpili, popełnili większy błąd, niż "głosowanie na mniejsze zło" w wyborach parlamentarnych w 2015 roku.

Nagle polityczną sielankę ucina zbliżenia wykonane z taką szybkością, że aż zakręciło mi się w głowie.

– Chcę być najlepszy – powiedziała w trakcie zbliżenia postać żywcem wyrwana z teledysku Darude - "Sandstorm".

– Chcę skakać na bungee, nurkować i jeździć na nartach – wtóruje mu człowiek kochający beżowy.

Nie chcę psuć wam całej zabawy, dlatego dodam, że uświadczycie tutaj jeszcze kilku specyficznych wypowiedzi. Uwaga! Niektóre z nich nawet będą miały sens.
Aleksander Kwaśniewski odniósł historyczne zwycięstwo i zdobył reelekcję. Głos na kandydata popieranego przez SLD oddało 53,90 proc. głosujących.

Wybory odbyły się 8 października 2000 roku. Frekwencja wyniosła 61,12 proc, a o fotel prezydenta ubiegali się: Aleksander Kwaśniewski (53,90 proc.), Andrzej Olechowski (17,30 proc.), Marian Krzaklewski (15,57 proc), Jarosław Kalinowski (5,95 proc), Andrzej Lepper (3,05), Janusz Korwin-Mikke (1,43), Lech Wałęsa (1,01), Jan Łopuszański (0,79), Dariusz Grabowski (0,51), Piotr Ikonowicz (0,22), Tadeusz Wilecki (0,16) i Bogdan Pawłowski (0,10).

Czytaj także: To koniec pewnej epoki. Kultowy serwis odchodzi do krainy wiecznych memów