Kierowca warszawskiego MZA niesłusznie posądzony o narkotyki. "Pewnie góra tak kazała"
Kierowca stołecznego MZA spędził noc w areszcie, bo narkotest miał dać u niego wynik pozytywny. Problem w tym, że nie stosował on żadnych środków odurzających, co potwierdziły dokładniejsze badania. Ta wpadka stróżów prawa ma związek ze wzmożonymi policyjnymi kontrolami kierowców autobusów miejskich. Ostatnio dwóch z nich po spożyciu narkotyków spowodowało wypadki w Warszawie.
Kogut dodaje, że podczas pierwszej próby okazało się, że ma amfetaminę i metamfetaminę. – Podczas drugiej próby wykluczono metamfetaminę, a na amfetaminę za mała próbka była. Zrobili mi trzecią próbę, która nic nie wykazała. Zrobili czwartą i w czwartej próbie wykluczono metamfetaminę, a wyszła amfetamina – wspomina kierowca.
Po czym policjanci poinformowali kierowcę, że musi jechać z nimi na komendę. Jeden z funkcjonariuszy powiedział mężczyźnie, że muszą jechać na rewizję do domu kierowcy pod kątem narkotyków. Rewidowany miał też być autobus.
Po rewizji w domu policjanci zabrali go do szpitala w celu pobrania krwi. Potem ponownie pojechali na komendę. Następnie zabrali go na badanie moczu do innego szpitala. Potem poinformowali mężczyznę, że najbliższe 24 godziny spędzi w areszcie.
– Ten policjant mówi, że musi mi założyć kajdanki i że przykro mu, że musi to robić. Niestety, procedury takie mają. (...) Przecież nikogo nie zabiłem, a postępowali, pewnie góra tak kazała, jak z najgorszym przestępcą – powiedział Zbigniew Kogut.
Do sprawy odniósł się także w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji. Według podanych przez niego informacji, ze wszystkich ok. 180 narkotestów, które wykonali w środę tylko jeden był pozytywny, właśnie u Zbigniewa Koguta.
– Narkotesty są wiarygodne. Kierowca przyznał, że przyjmuje leki. To mógł być powód pozytywnego wyniku – wyjaśnił w rozmowie z "GW" Mariusz Mrozek. Dodał, że w takim przypadku policja musi działać zgodnie z procedurami, a jeśli na wynik badania z krwi trzeba czekać dłużej, kierowca zostaje na noc w areszcie.
Czytaj także: Są wyniki badań sprawcy wypadku autobusu w Warszawie. Kierowca brał mefedron
Przypomnijmy, że inny kierowca, który spowodował we wtorek wypadek w Warszawie, był po użyciu pochodnej mefedronu. Do wypadku doszło na ulicy Klaudyny na warszawskich Bielanach. Autobus staranował cztery zaparkowane wzdłuż ulicy samochody. W wyniku zdarzenia ranna została jedna osoba.
Czytaj także:
Wypadek autobusu w Warszawie. Arriva odpowiada na decyzję ratusza, będą testy dla kierowcówKolejny wypadek autobusu w Warszawie. Kierowca miał być pod wpływem metamfetaminy