"Nie było witania chlebem i solą". Karol Paciorek mówi nam o kulisach wywiadu z Dudą na YouTube

Łukasz Grzegorczyk
– Nie było żadnego witania chlebem i solą, od razu usiedliśmy do stołu – mówi naTemat Karol Paciorek. Jego wywiad z Andrzejem Dudą przekroczył już pół miliona wyświetleń. Youtuber zdradził nam, co zaskoczyło go w rozmowie z prezydentem, a także opowiedział o pozostałych wywiadach, które przeprowadził w kampanii wyborczej.
Karol Paciorek rozmawiał z czołowymi kandydatami w wyborach prezydenckich. 9 lipca opublikował wywiad z Andrzejem Dudą. Fot. YouTube / Imponderabilia
Skąd wziął się pomysł na cykl wywiadów z kandydatami w wyborach?

Pod koniec 2019 roku pomyślałem, że fajnie byłoby coś takiego zrobić. Nie stoi za tym nic niezwykłego. Poza tym, że brakowało mi takiego formatu na polskim YouTube. Pomyślałem, zobaczymy jak to wyjdzie, ilu kandydatów będzie chciało do mnie przyjść. Widziałem, co zrobił Łukasz Jakóbiak pięć lat temu i czułem, że można to pociągnąć trochę bardziej, z większym kontekstem.

Długo musiałeś negocjować ze sztabami, by zaprosić kandydatów do rozmowy?

Każdemu sztabowi musiałem wyjaśnić, jaki to format, bo większość nie miała o tym pojęcia. Poza ekipą Roberta Biedronia, który był moim gościem rok wcześniej. Ze sztabem Krzysztofa Bosaka po prostu się umówiliśmy na termin i przyjechali. Jeśli chodzi o Szymona Hołownię, rozmawiałem z szefową jego komunikacji internetowej. Najwięcej czasu zajmowało dogranie terminów.


Na przykład ze sztabem Andrzeja Dudy rozmawiałem od początku marca, więc to trwało strasznie długo. Każdy ze sztabów miał pytania, co do formuły. Z mniejszą albo większą intensywnością była chęć dopytania, o co ja będę chciał pytać. Próbowali mnie wybadać, ale to było bardzo miękkie. Nie było tak, by powiedzieli mi, że o coś muszę zapytać.

A było "kręcenie nosem", że to wywiady tylko na YouTube?

Nie, jeśli już coś wyczułem, to w większości przypadków zdziwienie na długość rozmowy, że to ma być godzina. Takich wywiadów zwykle nie ma, poza tymi pisanymi, które później są skracane. Wydaje mi się, że wiara w internet była dość spora.

Wróćmy do rozmowy z Andrzejem Dudą. Mógłbyś zdradzić kulisy waszego spotkania?

Od marca rozmawiałem z różnymi osobami, w praniu wyszło, że w sztabie PiS jest tak naprawdę kilka "podsztabów". Rozmawiałem z dwoma osobami, które próbowały umówić mnie z prezydentem. Największe przeboje były z terminami, ale jeśli chodzi o samo nagranie, to byliśmy umówieni na 17:00. Oczywiście się przesunęło. Przyjechali panowie z SOP, którzy sprawdzili biuro.

Nie było żadnego witania chlebem i solą, tylko usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy rozmawiać. Bardzo chciałem, by to była pełna godzina nagrania, więc od razu przeszliśmy do rzeczy. Potem zamieniliśmy dosłownie dwa zdania i prezydent pojechał dalej.

Prezydent Duda czymś cię zaskoczył?

Każdy z kandydatów, z którymi rozmawiałem dostawał to samo zadanie, czyli powiedzieć coś miłego i wymienić największą wadę swoich rywali. Mam wrażenie, że prezydentowi chyba nikt tego nie podsunął, co jest dziwne, bo przecież ludzie z jego sztabu pewnie oglądali poprzednie rozmowy. Nikt mu nie powiedział, że powinien przygotować sobie coś na początek. To szło trochę na żywo, według mnie można było wypaść lepiej.
Fot. YouTube / Imponderabilia
Kiedy oglądałem rozmowę z Andrzejem Dudą, wydawało mi się, że w pewnym momencie trochę się w tobie zagotowało. Chodzi o fragment, kiedy powiedział, że jest "prezydentem wszystkich Polaków".

Parę osób mówiło mi, że byłem zdenerwowany, ale byłem przygotowany do tej rozmowy. Kiedy to powiedział, mogłem jedynie podnieść brwi i dopytywać, co przez to rozumie. Nie było w tym jednak nic emocjonalnego.

Ale nie da się ukryć, że wbiłeś szpilę prezydentowi sugestią, że do rozmów z rywalami służą debaty.

Nie wiem do końca, czy to szpila pod adresem prezydenta, czy TVP. To jest bardziej skomplikowane niż może nam się wydawać. Faktycznie byłem zaskoczony, kiedy prezydent powiedział, że nie rozmawiał z Rafałem Trzaskowskim. To dla mnie co najmniej zadziwiające. Sugestia o debatach była bardziej pod adresem TVP, ale też innych stacji, bo to jest większy problem.

Przed I turą wyborów też nie udało się zrobić normalnej debaty, ale jeśli miałbym mieć do kogoś zarzuty i żal, to nigdy nie będzie to prywatna telewizja, tylko publiczna. A TVP tak bardzo daje ciała od dłuższego czasu.
Znalazłeś jakąś wspólną cechę wszystkich kandydatów?

Żaden z nich nie przyzna się do błędu. Myślałem długo o tym, z czego to wynika, bo przecież wielu ludzi pewnie by to doceniło. Myślę, że oni obawiają się, że te wypowiedzi zostaną wycięte, przemielone, potem wykorzystane przeciwko nim. To jednak subiektywne odczucie.

Kto zrobił na tobie największe wrażenie i okazał się najlepszym rozmówcą?

Z każdym z nich chciałbym porozmawiać jeszcze raz i dłużej. Z jednej strony Krzysztof Bosak był dobrym rozmówcą, bo jeśli chodzi o umiejętność prowadzenia rozmowy, jest w tym niezły. Szymon Hołownia mówi najładniej, bo przepracował sporo lat w telewizji. Robert Biedroń ma swój czar i urok, a przy trudnych pytaniach próbuje nadrabiać uśmiechem.

Władysław Kosiniak-Kamysz bardzo dużo stracił na tym, że rozmawialiśmy przez wideo. Trochę zamierał, kiedy ja mówiłem i sztucznie to wyglądało. Z kolei Rafał Trzaskowski jest świetnym rozmówcą. W jego przypadku miałem największe przekonanie, że jeśli chciałbym kłócić się z nim w różnych kwestiach na argumenty, to miałbym mniejsze szanse.

Co do prezydenta Dudy, chyba nie mam jeszcze wyrobionego zdania, bo minęło za mało czasu. Bardziej opieram się na opiniach osób, które piszą teraz komentarze pod tym nagraniem.
Fot. YouTube / Imponderabilia
Jesteś zadowolony z zasięgów w sieci, jakie zrobiły twoje wywiady?

Poniosłyby się na pewno lepiej, gdyby wszyscy kandydaci byli w studiu. Na pewno byłoby łatwiej i prawdziwiej, co pokazuje ostatnia rozmowa z Dudą. Jest inna dynamika, kiedy siedzisz na przeciwko rozmówcy, możesz mu wejść w słowo. Podczas wywiadów wideo coś czasem skrzypi, albo czuć opóźnienie. Trzeba więcej razy odpuszczać, by dać się wysłowić.

Masz ogólną refleksję po tym cyklu rozmów? Wszedłbyś w podobny, polityczny format w przyszłości, czy może masz już dość?

Dużo się nauczyłem, i pewnie dużo jeszcze przede mną, by miało to sens. Nie miałem większego doświadczenia w bezpośrednim kontakcie z politykami. Musiałem się uczyć bardzo szybko, bo wrzuciliby mnie na taczki, przejechali się po ogrodzie i zostawili. Z rozmowy na rozmowę wyciągałem jednak wnioski.

Jest szansa, by takie projekty robić w przyszłości. Nie oczekuję fajerwerków, tylko tego, by dostarczyć widzom rzetelnej informacji i przekroju dokonań kandydatów. Jeśli uda mi się to zrobić, będę zadowolony.

To, co za pięć lat jedna wielka debata kandydatów pokazywana tylko na YouTube?

Na pewno nie wszystko odbędzie się w internecie. Daleki mi do mocnych wniosków, ale w poprzednich kampaniach nie było takich pogłębionych elementów. Kiedy zacząłem swoje rozmowy z kandydatami, to media też zaczęły robić dłuższe rozmowy. W przyszłości na sto procent będzie jeszcze większy nacisk położony na internet, ale to zupełnie naturalne.

Tych osób, które już nie oglądają telewizji, trzeba szukać w sieci, więc raczej nie ma możliwości, że dany polityk zupełnie oleje to pole. W przyszłej kampanii będzie tego jeszcze więcej.

Czytaj także: Duda stwierdził, że nigdy nie rozmawiał z Trzaskowskim. Idealna riposta youtubera