Wypadek konia w Tatrach. Nie mógł wstać, a turyści nie chcieli nawet wyjść z bryczki...

Aneta Olender
"Tym razem podczas pracy przewrócił się koń pracujący w Dolinie Chochołowskiej. W dniu wypadku panowały niekorzystne dla tych zwierząt warunki atmosferyczne. Dorożkarz po tym, jak zwierzę wstało, zaprzęgł je do powozu i kontynuował kurs" – poinformowała o zdarzeniu Fundacja Viva.
Kolejny wypadek konia w Tatrach. Fot. Fundacja Viva
Do tej sytuacji doszło 8 lipca, w wyjątkowo upalny dzień i parny dzień. W Tatrach była wtedy też wysoka wilgotność, a to, jak zaznacza Viva, jest śmiertelnie niebezpieczne dla koni. "Zwierzę ciągnęło dorożkę, na której siedziała para dorosłych osób i dwójka małych dzieci. Kiedy koń się przewrócił i przez wiele minut leżał na drodze nie mając siły wstać – nawet nie opuścili bryczki" – czytamy w komunikacie fundacji.

– Od lat powtarzamy, że Tatry to nie jest miejsce dla koni. Nawet na tak potencjalnie łatwej trasie i nawet przy tak niewielkim obciążeniu, w porównaniu do tego z Morskiego Oka, konie pracujące w niekorzystnych tatrzańskich warunkach ulegają dramatycznym wypadkom, takim jak ten, o którym dowiedzieliśmy się właśnie od turystów wędrujących Doliną Chochołowską. Zrozumienie mechanizmu termoregulacji i zaprzestanie pracy w warunkach wysokiej temperatury i wilgotności jest jedynym skutecznym sposobem na zapewnienie dobrostanu koni pracujących w Tatrach. Ale fiakrzy od lat to ignorują, bo zyski są dla nich ważniejsze niż dobro zwierząt – mówi Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! Świadkowie relacjonowali także, że koń przez kilka dobrych minut nie mógł się podnieść, a z nosa ciekła mu krew. Fiakier zapewnia, że koń się potknął. "Konie, które się potykają, natychmiast wstają. Wystarczy nawet pobieżnie poznać psychikę koni, żeby zrozumieć, że jeśli koń podczas pracy się przewróci, leży i nie wstaje, to dlatego, że warunki fizyczne mu nie pozwalają na powrót do naturalnej pozycji ciała" – informuje fundacja.


– Wstrząsające jest to, że w tym przypadku właściciel zwierzęcia nie tylko nie zaniechał pracy w wyjątkowo niekorzystnych warunkach atmosferycznych przed wypadkiem, ale po tym, jak zwierzę po wielu minutach wstało, zaprzągł je ponownie do bryczki – mówi adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji Viva!, która wyjaśnia okoliczności wypadku.

Czytaj także: Aby turysta był syty i koń cały. Weekend w Tatrach, czyli znów setki osób wsiądą do bryczek na Morskie Oko

Czytaj także: Rzeźnicy znad Morskiego Oka. Górale zamęczają konie, a turyści są za to odpowiedzialni