Nielimitowane wizyty u neurologa. Czy wystarczy lekarzy, by pomóc chorym ze stwardnieniem rozsianym?

Monika Przybysz
Zgodnie z decyzją Ministerstwa Zdrowia, wiosną zniesione zostały limity na porady pierwszorazowe w czterech specjalnościach: ortopedii, endokrynologii, kardiologii oraz neurologii. Ich wybór nie był przypadkowy. To właśnie w tych poradniach oczekuje najwięcej pacjentów - w sumie jest ich ok. 700 tysięcy. Niestety braki kadrowe w poradniach mogą zahamować dobre efekty tej decyzji.
Zniesienie limitów na wizyty pierwszorazowe to krok w dobrym kierunku, problemem pozostają braki kadrowe. Neurologów w Polsce jest zdecydowanie zbyt mało. pixabay.com
Stwardnienie rozsiane to przewlekła postępująca choroba ośrodkowego układu nerwowego. Atakuje często niespodziewanie młodych, aktywnych ludzi między 20. a 40. rokiem życia. Eksperci podkreślają, że w przypadku tej choroby szczególne znaczenie ma czas - zarówno jeśli chodzi o postawienie rozpoznania, a także wdrożenie leczenia. Odpowiednio szybko zastosowana terapia, dopasowana do postaci SM, pozwala dłużej i lepiej funkcjonować chorym, a poprzez to spowolnić rozwój choroby i opóźnić ewentualne inwalidztwo.

Trudno rozpoznać, jeszcze trudniej walczyć


Objawy SM w początkowej fazie mają często charakter przemijający. Bywają ignorowane przez pacjentów, co opóźnia czas rozpoznania. W skutecznej diagnostyce i leczeniu SM problemem jest również dostęp do odpowiedniej opieki medycznej, która w przypadku SM jest procesem skomplikowanym i czasochłonnym - nie wszystkie badania można wykonać w trybie ambulatoryjnym. Kolejną kwestią jest niewystarczająca liczba lekarzy neurologów opiekujących się chorymi na SM oraz kolejki oczekujących, zarówno na wizytę, jak i włączenie do programu lekowego.


Koniec limitów, koniec problemów?


Wraz ze zniesieniem limitów, chcąc zachęcić lekarzy do przyjmowania większej liczby pacjentów, Narodowy Fundusz Zdrowia zwiększył także wycenę wszystkich świadczeń specjalistycznych o ok. 50 proc., gdy pacjenci będą przyjmowani po raz pierwszy. Od kwietnia 2019 roku zostały zniesione także limity m.in. do badań rezonansu magnetycznego, które jest podstawowym badaniem w diagnostyce i ocenie skuteczności terapii chorych na SM. Dzięki temu w okresie od listopada 2018 do listopada 2019 liczba badań wzrosła o 30 procent. Jak podkreślają eksperci, w wyniku niedoborów kadrowych wydłużył się jednak czas od]badania do otrzymania jego wyników.

Na szarym końcu?


Czas od wystąpienia pierwszych objawów SM do postawienia diagnozy wynosi średnio w Polsce 1,5 roku, a czas od postawienia diagnozy do rozpoczęcia leczenia - 2,5 roku. To bardzo długo.

W Niemczech niemal od dwóch dekad diagnostyka i leczenie SM to priorytety - chorzy leczeni są przez neurologów głównie na poziomie ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, a leki przepisywane są na receptę, co powoduje brak ograniczeń administracyjnych i logistycznych.

– W Danii w 2019 r rząd zainicjował wdrożenie Narodowego Planu na rzecz Stwardnienia Rozsianego, którego celem jest m.in. skrócenie czasu oczekiwania na diagnostykę i leczenie. W żadnym z wymienionych krajów, limity na pierwszą i kolejne wizyty nie występują – mówi dr Jakub Gierczyński, ekspert systemów ochrony zdrowia.
Obecnie borykamy się z problem odpływu kadr do sektora prywatnego, właśnie ze względu na przeciążenie oraz niską wycenę porad medycznych przez NFZ – mówi prof. Jarosław Sławek, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.pixabay.com

Pierwszy krok


Z punku widzenia środowiska pacjentów z SM, zniesienie limitów na pierwszą wizytę u neurologa to pozytywna wiadomość. Musimy jednak pamiętać, że "podaż kształtuje popyt”, a z tą zmianą prawdopodobnie zwiększy się zainteresowanie na porady u specjalisty. Bez zwiększenia liczby lekarzy sytuacja pacjentów neurologicznych, w tym chorych na SM nie ulegnie więc zmianie, a kolejki nie zmniejszą się.

Terapia w dobie pandemii koronawirusa


– Pomysł i kierunek zmian oceniamy pozytywnie, natomiast kolejnym krokiem powinien być wzrost nakładów na neurologię i kształcenie większej liczby specjalistów. Uważam również, że pandemia COVID-19 nie ma wpływu na decyzję Ministerstwa o zniesieniu limitów. Osoba, która podejrzewa u siebie objawy SM nie powinna czekać z wizytą u specjalisty, niezależnie od okoliczności. Natomiast pacjenci, którzy są już w programach lekowych, zgodnie z zaleceniem PTN, powinni kontynuować terapię – ocenia Tomasz Połeć, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego.

Lekarze na wagę złota


– Zniesienie limitów otwiera możliwość poprawy funkcjonowania całego systemu opieki ambulatoryjnej. Ważne jest podniesienie wycen porad, dzięki czemu być może uda się zwiększyć liczbę lekarzy zatrudnionych do opieki nad chorymi na SM. Obecnie borykamy się z problem odpływu kadr do sektora prywatnego, właśnie ze względu na przeciążenie oraz niską wycenę porad medycznych przez NFZ – komentuje prof. Jarosław Sławek, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.

Czytaj także: Stwardnienie rozsiane w czterech ścianach? Nigdy w życiu. Nawet 60 proc. chorych na SM pracuje