"Ktoś szukał niedźwiedzia, pani wiozła małpkę". Wolontariuszka TPN o tym, co robią turyści w Tatrach
Race nad Morskim Okiem, śmieci na szlakach albo wypady w góry w klapkach – to wszystko już było. Pani Marzena, wolontariuszka Tatrzańskiego Parku Narodowego w rozmowie z nami opowiedziała, do czego tak naprawdę zdolni są turyści. Niektórzy naprawdę przechodzą sami siebie i liczą, że ominie ich mandat.
Tłumów nie ma, chociaż ludzi rzeczywiście było sporo. Nawet w gorszą pogodę wielu turystów szło nad Morskie Oko. Niektórzy byli kompletnie nieprzygotowani na to, że może zacząć padać. Zdarzały się osoby z dziećmi, które nie miały kurtki przeciwdeszczowej lub choćby peleryny. A przecież w trasie nie ma gdzie się wysuszyć.
A buty na obcasach czy klapki w górach to już bardziej stereotyp czy regularny widok?
Raczej stereotyp. Koleżanka opowiadała niedawno, że jakaś para weszła na Giewont w sportowych butach, ale dziewczyna na szczycie założyła szpilki i zrobiła sobie sesję zdjęciową.
Zacznijmy od początku. Jak została pani wolontariuszką TPN?
Moja przygoda z wolontariatem zaczęła się od "patrolu krokusowego", na którym staram się być co roku. Wolontariusze stoją w miejscach, gdzie kwiatów kwitnie najwięcej. Akcji przyświeca hasło: "Ani kroku(s) dalej", ale mimo wszystko turyści przekraczają wyznaczone linie, wchodzą na kwiaty, aby zrobić lepsze ujęcie. Jeśli nie mają gdzie zaparkować, to potrafią wjechać w kwitnące krokusy samochodem. A kiedy widzą wolontariusza, to jest trochę lepiej i są bardziej zdyscyplinowani.
Fot. Archiwum prywatne rozmówcy
Myślę, że świadomość tego, jak zachowywać się w parku narodowym w górach jest już o wiele lepsza. Kiedy zaczynałam wolontariat trzy lata temu, na szlakach było znacznie więcej śmieci. Zdarzają się jednak osoby o bardzo niskiej świadomości, bo czasami jesteśmy traktowani jak chodzące kosze na śmieci. Usłyszałam na przykład, że jak już zbieram śmieci, to może ktoś coś dorzuci, jakąś puszkę albo butelkę po piwie.
Wychodzi niefrasobliwość i trochę niewiedza. Turyści pytają, dlaczego na trasie nie ma koszy na śmieci. A przecież chodzi o zwierzęta, które tam żyją i o bezpieczeństwo turystów. Warto przypomnieć, że nawet skórki po bananie czy obierki stanowią "zagrożenie". Nie można ich wyrzucać.
Poziom tej niefrasobliwości jest czasami bardzo duży. Ostatnio znalazłam spodnie nad Morskim Okiem, ktoś się ich pozbył. Czasami znajdujemy nawet pełne puszki z piwem. Nie wiem, może to na drogę powrotną ktoś sobie zostawił.
Ma pani więcej przykładów takich "popisów" turystów?
Raz z kolegą siedzieliśmy na polance i podszedł do nas młody człowiek. Poważnym głosem powiedział nam, że przyszedł tu, bo bardzo chciałby zobaczyć niedźwiedzia. Tłumaczył, że idzie jego tropem i specjalnie po to przyjechał w Tatry. Ktoś mu powiedział, że jak się spotka niedźwiedzia oko w oko, to on nie podejdzie do człowieka, bo to nie pies. Był na tyle zdesperowany, że miał dla niego kanapkę. On mówił to bardzo poważnie, ale na widok mojej miny dodał, że ma dla niedźwiedzia "zdrową kanapkę".
Byłam w takim szoku, że nawet nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Niedźwiedź to dzikie zwierzę, a ten chłopak liczył, że go spotka, może go pogłaska i tak po prostu sobie odejdzie.
To już chyba taki skrajny przypadek.
Jeszcze inna sytuacja spotkała koleżankę, która ostatnio widziała te odpalone race. Jakaś pani na wózeczku przyturlała sobie nad Morskie Oko udomowioną małpkę. Wyciągnęła ją i robiła zdjęcia.
Z kolei na Gęsiej Szyi inna pani wyciągnęła z torby yorka. Powiedziałam, że to wbrew przepisom. Była bardzo zdziwiona i dopytywała, dlaczego. Są też turyści, którzy przemykają szlakami z wielkimi psami chociaż wiedzą, że tego nie można robić. Kiedy pytamy ich o to, zwykle udają, że nie wiedzieli.
Fot. Archiwum prywatne rozmówcy
Co możecie zrobić w takich sytuacjach jako wolontariusze?
Nie dajemy mandatów, tylko pouczamy. Mówimy, że jeśli ktoś zostanie przyłapany na łamaniu prawa przez strażników TPN, to wtedy grozi za to mandat. Większość turystów okazuje skruchę i przeprasza za swoje zachowanie, ale zdarzają się tacy, którzy nic sobie z tego nie robią i zupełnie nas ignorują. Niektórzy są wręcz bezczelni, nawet po ostrzeżeniu robią dalej to, czego nie wolno. Na przykład ostentacyjnie palą papierosa.
Jaki jest najgorszy typ turystów w Tatrach?
Niedawno szłam szlakiem obok rodziny z dziećmi, które beztrosko przekrzykiwały się nawzajem i hałasowały. Albo młodzież, która idzie i słucha muzyki z głośnika na pełny regulator. To jest karygodne zachowanie i trzeba o tym mówić, żeby nie było wymówek, że oni "nie wiedzieli". O tym, jak zachowywać się w lesie czy w parku narodowym mówi się od pierwszej klasy szkoły podstawowej. To podstawowa wiedza. Wiem o tym, bo jestem nauczycielem nauczania początkowego.
Ludzie nie rozumieją, że wkraczają na chroniony teren. Kiedyś jak wchodziliśmy do lasu, to mieliśmy świadomość, że trzeba się odpowiednio zachować: nie krzyczeć, nie zostawiać po sobie śmieci. Mam wrażenie, że teraz wiele osób zapomina o tych podstawach.
Czytaj także: Hejtują himalaistów, a dojść na Morskie Oko nie mogą. Poszliśmy to sprawdzić
Fot. Archiwum prywatne rozmówcy