"Tam idą całe pielgrzymki, turyści się panoszą". Historia tego zamku obnażyła zachowania Polaków

Katarzyna Zuchowicz
Zamek, a właściwie niedokończona samowola budowlana w sercu Kaszub, od lat przyciąga turystów nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Z jego powodu o Łapalicach nie raz było głośno w mediach. Ale takiego najazdu, jak z w tym roku nie było nigdy. Zachowanie turystów mocno dało się mieszkańcom we znaki. – Nas, mieszkańców, to bulwersuje. Panoszą się, chodzą jak do siebie, zostawiają tony śmieci. A nie daj Boże zwrócić uwagę! – opowiada sołtys Łapalic. Strasznie smutny obraz się z tego wyłania. I niezła lekcja "turystycznej" kultury.
Zamek w Łapalicach przyciąga rzesze turystów. Mieszkańcy opowiadają o ich zachowaniach. Fot. Wikipedia/CC BY 2.0
Dorota Kasyna, sołtys Łapalic, sama nigdy w tym zamku nie była. I nie pojmuje jak można tam wchodzić. – Dla mnie to jest tak, jakbym poszła do kogoś i usiadła w salonie na kanapie. Przecież to teren prywatny. Nigdy tam nie byłam i dopóki obiekt nie będzie dostępny dla ogółu, to nie pójdę. Myślę, że mieszkańcy też tam nie chodzą – mówi naTemat.

Teren jest ogrodzony wysokim, żelbetonowym murem. Jest napis, że to teren budowy i wstęp jest surowo wzbroniony. Jest też drewniana brama, którą – jak mówią mieszkańcy – zniszczyli turyści, by dostać się do środka.


– Co właściciel ją naprawiał, ludzie zawsze rozerwali. Rozcięli druty. Deski są powyrywane. Teraz wrota są już otwarte, nikt tego nie pilnuje. Właściciel tu nie mieszka. Chyba nie jest w stanie tego upilnować – mówi nam jeden z nich, który mieszka niedaleko zamku.

Zamek w Łapalicach to teren prywatny


Tu ludzie są zbulwersowani, że turyści ciągną do Łapalic i bez żadnych skrupułów wchodzą na teren prywatny. Miejscowość liczy około 800 mieszkańców.

– Pałac nadal jest w budowie. Jest to obiekt prywatny. Pomimo wielokrotnego zamykania bramy wjazdowej, jest ona rozrywana. Ludzie po prostu chcą wejść do środka. Nic nie jest w stanie ich zatrzymać. Rodziny z dziećmi, nawet turyści o kulach, na wózkach inwalidzkich, próbują do tego miejsca dotrzeć. Bywa, że turyści w nocy urządzają tam imprezy – mówi naTemat Mieczysław Gołuński, burmistrz gminy Kartuzy, w której leżą Łapalice. Jest w stałym kontakcie z właścicielem, nie raz gmina zwracała się do niego o zabezpieczenie terenu. Teraz znów zadeklarował, że zabezpieczy pałac. Mieszka w Gdańsku, nie ma go tu na co dzień.

– Ten pan robił różne rzeczy. Kiedyś obiektu pilnowali nawet ochroniarze. Ale oni też nie byli w stanie upilnować pałacu, bo ludzie wchodzili na siłę. Ciekawość ludzka nie zna granic. A to jest tak, jakby ktoś przyszedł na pani podwórko i zaczął się rozglądać, co pani ma tam ciekawego. Dopóki nie jest to obiekt otwarty do użytku publicznego, powinno się uszanować własność prywatną – dodaje. Burmistrz przyznaje, że wśród mieszkańców jest irytacja na zachowanie niektórych turystów. Oni sami nawet tego nie ukrywają.

– Dla nas to wielki problem. Turyści obstawiają nas z każdej strony. Panoszą się. A jak zwrócisz uwagę, to ostro reagują. Raz kobieta z płaczem wróciła, tak nakrzyczeli i ją wyzwali. Kiedyś dzwonił do mnie znajomy i pytał: co mam zrobić, bo po moim prywatnym stawie pływają turyści na łódce i jeszcze na mnie krzyczą, że jestem bezczelny, bo nie pozwalam – opowiada Dorota Kasyna.

Inna z mieszkanek: – Na zamku robią ogniska, grillują, malują graffiti.

Najazd turystów, zastawiali drogę


Ludzie nazywają obiekt zamkiem. Właściciel mówi o pałacu. Jego budowa zaczęła się niemal 40 lat temu i nigdy nie została ukończona. Ma kilka pięter, 365 okien, 12 wież. I obrósł już niemal mitem. Turyści ciągną tu od lat.

Czytaj także: "To największa samowola budowlana". Zamek w Łapalicach miał być "dziełem życia", nie wybudowano go przez 30 lat

Ale to, co zaczęło się dziać tej wiosny, przeszło wszelkie wyobrażenia mieszkańców. – To jest najazd. Turyści, byli zawsze, ale nie aż tylu, co w tym roku! Zaczęło się jak pani Martyna Wojciechowska zamieściła wpis w internecie. Mnóstwo, mnóstwo ludzi przyjeżdża, żeby go zobaczyć. Samochody jadą jeden z drugim – mówi Dorota Kasyna.

Od wiosny często zaczęła dostawać telefony od mieszkańców w sprawie zachowania niektórych turystów.

Do zamku w Łapalicach prowadzi wąska droga, na której ciężko minąć się dwoma samochodami. Nie jest przystosowana do ruchu, który nagle zaczął ją paraliżować. Poniższe nagranie "Expressu Kaszubskiego" pochodzi z czerwca:
– Droga była tak zastawiona samochodami, że nawet straż pożarna czy pogotowie nie mogłyby dojechać. Dla mieszkańców było to ogromne utrudnienie. Ludzie stawali na poboczu, komuś pod bramą. Mieszkańcy zastawiali się jak mogli, nawet sznurkiem się grodzili. A oni potrafili to zerwać i stawać, jak u siebie. Potrafili komuś donice z kwiatami przestawić, żeby zawrócić na drodze, bo nie było jak – opowiada sołtys.

Mieszkańcy interweniowali w gminie, ta około miesiąc temu postawiła znak z zakazem wjazdu.

– Musieliśmy mieszkańcom dać oddech, ale też zapewnić bezpieczeństwo w przypadku np. zagrożenia pożarowego. Przy takiej ilości osób, które przyjeżdżały w weekendy, cokolwiek by się zdarzyło, trudno byłoby prowadzić jakiekolwiek działania – przyznaje burmistrz. Teraz na drogę do zamku mogą wjechać tylko mieszkańcy za okazaniem identyfikatorów. Turyści mogą zostawiać samochody na parkingu wcześniej.

– Ruch koło zamku jest zdecydowanie mniejszy, jest lepiej. Ale i tak bywa, że jeżdżą motorami i quadami. Jeden z mieszkańców dzwonił do mnie, że niektórzy nie przestrzegają zakazu – mówi sołtys.

Czy przez to jest mniej turystów? – A skąd! To ich nie zniechęciło, jest ich coraz więcej. Tam nadal idą pielgrzymki. I cały czas tak jest, na okrągło. Idą pieszo, ale też na nic nie zważają. Tam rolnicy jeżdżą traktorami, a oni nie patrzą, idą środkiem. Gdzie tam, żeby usunąć się chociaż troszkę. Dla nas to wielki problem. Turyści obstawiają nas z każdej strony. Panoszą się. Chodzą jak do siebie – odpowiada.

Policja patroluje, wlepia mandaty


Policja zna problem. Przez turystów w Łapalicach na pewno mają więcej pracy. Najpierw z powodu samochodów, które utrudniały mieszkańcom życie, blokując im np. wjazd do własnej posesji.

– Dostawaliśmy takie sygnały. Za każdym razem policjanci interweniowali, gdy takie zgłoszenie było. Dodatkowo, z uwagi na to, że zamek cieszy się coraz większym zainteresowaniem, patrole kierowane są znacznie częściej aniżeli bywało to dotychczas. Dzielnicowy również objął ten teren szczególnym nadzorem. Adekwatnie policjanci ruchu drogowego – mówi naTemat podkom. Aleksandra Drewa z Komendy Powiatowej Policji w Kartuzach.

Patrole były już wcześniej, ale teraz na pewno są bardziej wzmożone. Od kiedy tak jest? – Od wiosny. W rejonie zamku ruch turystów zwiększył się, co spowodowane jest m. in. doniesieniami medialnymi i artykułami na jego temat. Zgłoszenia mieszkańców dotyczą głównie naruszeń przepisów ruchu drogowego w zakresie niewłaściwego parkowania pojazdów i niestosowania się do obowiązujących przepisów – odpowiada podkomisarz.

Niektórzy turyści wciąż próbują dostać się pod zamek samochodami. – Są wystawiane mandaty i pouczenia dla kierujących, którzy nie stosują się do znaków drogowych. Takie przypadki jeszcze się zdarzają – słyszę.

Muszą sprzątać po turystach


Teren nie jest przygotowany na turystów. To wiedzą wszyscy. – To nie jest atrakcja turystyczna, bo jest to teren prywatny. Nie jest to miejsce bezpieczne miejsce do odwiedzin – przyznaje podkom. Aleksandra Drewa.

Zachowanie turystów stało się uciążliwe dla wszystkich. – Świadczy o kulturze Polaków, ale nie tylko, bo przyjeżdżają też turyści z zagranicy – mówi jedna z mieszkanek.

Słychać, że obawiają się też, by komuś coś się nie stało. – Obiekt coraz bardziej ulega degradacji. To ruina. Cegły pękają, ściany się kruszą od mrozu. Stan jest opłakany. Niebezpiecznie tam wchodzić. Zresztą jest tablica, że wstęp surowo wzbroniony. Ludzie wchodzą na własną odpowiedzialność – opowiada nasza rozmówczyni.

Mieszkańcy opowiadają też m.in. o śmieciach. – Tam są ciągle tony śmieci i rozbitego szkła. Nie tylko na zamku, ale też w okolicy, na prywatnych terenach innych mieszkańców. Turyści nie zważają, że to czyjś prywatny teren. Chodzą przy zamku, śmiecą, załatwiają potrzeby fizjologiczne. Jedna z mieszkanek mówiła mi, że co weekend zbiera całe worki śmieci. Ale co ma zrobić? To jej teren, jest za niego odpowiedzialna. Chodzi i sprząta – opowiada pani sołtys.

Burmistrz Kartuz: – Wysypywano śmieci w różnych miejscach. To powodowało nieprzyjemne sytuacje. Tym bardziej, że wyrzucano je również na gruntach prywatnych. Właściciele byli zobligowani do sprzątania. Po postawieniu znaku problem jest bardziej ograniczony. Idąc pieszo już nikt nie wnosi ze sobą ogromnych ilości śmieci.

Czy w Łapalicach powstanie hotel


Mieszkańcy bardzo liczą na to, że wreszcie coś się ruszy, że budowa legalnie zostanie dokończona. Ostatnio faktycznie pojawiło się światełko w tunelu. Władzom gminy Kartuzy również na tym zależy. – Dziś, po 40 latach trzeba powiedzieć jedno. Nikt tego obiektu nie rozbierze. Rozebranie pałacu niczego nie da, tylko zniszczy nam drogi. Trzeba byłoby wywieźć miliony ton gruzu. Budowę trzeba dokończyć. Gminie też na tym zależy. To będzie oznaczać nowe miejsca pracy i podatek, który wpłynie do gminy – mówi burmistrz Mieczysław Gołuński.

Gmina Kartuzy jest w stałym kontakcie z właścicielem. – Dwa lata temu zostało przyjęte studium, w którym daliśmy możliwości legalizacji tego obiektu i dokończenia budowy. W tej chwili przystąpiliśmy do opracowania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, aby można było stworzyć plan, na podstawie którego inwestor będzie mógł się ubiegać o pozwolenie na budowę, aby zalegalizować budowę – mówi nam burmistrz.

Podobno właściciel mówi o stworzeniu hotelu na wysokim poziomie. – Właściciel wykonuje meble. Hotel miałby być związany z jego pracownią. To ma być również jego miejsce wystawiennicze. Na pewno nie jest to inwestycja na jeden rok. Jeśli w tym roku zostanie przyjęty plan zagospodarowania przestrzennego, chciałby w ciągu najbliższych kilku lat kontynuować budowę. Będzie to jednak wymagało uprzedniego uzyskania pozwolenia na budowę, co z uwagi na ogrom obiektu, też może trochę trwać – zapowiada burmistrz.
Mieczysław Gołuński
burmistrz Kartuz

Mam jednak nadzieję, że obecny problem zostanie rozwiązany i obiekt już po rozpoczęciu robot zostanie w taki sposób zabezpieczony, aby nie stanowił już potencjalnego zagrożenia dla "nieproszonych" gości. Z pewnością po jego ukończeniu, bardzie stanowił jeszcze większą atrakcję, niż jest teraz, a będzie dla wszystkich bezpieczny i mniej uciążliwy dla mieszkańców nieruchomości sąsiednich.

Mieszkańcy Łapalic na pewno się ucieszą. – Fajnie, gdyby budowa została dokończona. Wtedy byłaby to prawdziwa atrakcja dla turystów i źródło dodatkowego utrzymania dla mieszkańców – słyszę.