"Prowokacja z serii kto da więcej". Są geje i lesbijki, którym nie podobają się flagi na pomnikach

Anna Dryjańska
Na początku trzeba powiedzieć jasno: na Facebooku w grupach LGBT zdecydowanie przeważa poparcie dla akcji kolektywu Stop Bzdurom, który umieścił na warszawskich pomnikach tęczowe flagi wraz z manifestem pamięci ofiar homofobii. Dominują głosy, że żadna grupa nie wywalczyła swoich praw siedzeniem cicho, a tęcza – symbol równości – nikogo nie obraża. A poza tym gdy nasila się atmosfera pogromowa, stąpanie na paluszkach jeszcze nikogo nie uratowało, a homofobów uraża wszystko. Ale zdarzają się też głosy przeciwne.
Akcja kolektywu Stop Bzdurom spotkała się w większości z aprobatą społeczności LGBT. Są jednak tacy, którzy krytykują tęczowe flagi na pomnikach. fot. Robert Kuszyński OKO.press
Dwudziestoparoletni Tomek Makowiecki ze Szczecina jest jedyną osobą, która zgadza się wypowiedzieć pod nazwiskiem. – Moim zdaniem takie obklejanie pomników, ingerencja w nie, niczego dobrego nie przynosi. Wygląda to na marną prowokację z serii "Kto da więcej". Radykalizacja nie powinna być rozwiązaniem – ocenia mężczyzna. Uważa, że skuteczniejsze są działania skupione na pokazywaniu gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transpłciowych (LGBT) jako normalsów.

Tomek

– O wiele więcej dobrego przynoszą akcje mające jakąś merytoryczną wartość. Wszak głównym zarzutem wobec osób LGBT jest ich nienormalność – to czy nie lepiej jest pokazać, że są to ludzie tacy sami jak inni? Że żyją wśród nas? – argumentuje.


Wspomina, że sam miał w znajomych na Facebooku trzech homofobów. Miał – w czasie przeszłym. Nie usunął ich i nie zablokował, ale przekonał do tego, że by zmienili postawę wobec osób nieheteronormatywnych.

– Sami mi to przyznają. Przed poznaniem mnie byli gotowi krzyczeć "zakaz p****owania" itd. Co więc się takiego stało, że zmieniło się ich podejście? No właśnie nic. Po prostu poznanie bliżej osoby homoseksualnej, uświadomienie sobie, że gej to nie ktoś, kto będzie usilnie ciebie podrywał, czy osoba chodząca nago na marszach równości jak często przedstawia to psychoprawica, tylko osoba normalna tak jak ty. To ukazanie, że gej to po prostu człowiek jak każdy inny, twój dobry znajomy, potrafi zdziałać o wiele, o wiele więcej – przekonuje Tomek.

Przeczytaj też: Nawet rodzice dręczą dzieci, które chcą się zabić. "Powodem zaburzeń jest nienawiść"


Sam studiuje i mieszka w Wielkiej Brytanii. Jak mówi, tam będą na ulicy nie boi się wziąć partnera za rękę. W Polsce już tak. Do kraju wracać nie zamierza. Częściowo z przyczyn ekonomicznych, ale nie tylko. – Mieszkając tam jakoś tak mam więcej energii, pogody ducha. Gdy człowiek przyjeżdża tutaj i słucha tych sporów w Polsce, to jakoś ta cała pozytywna energia z niego uchodzi. Smutny obraz – konkluduje.

Zuzanna

Zuzanna – młoda lesbijka – mieszka w Polsce, w mieście liczącym nieco ponad 120 tys. mieszkańców. Na Facebooku nie wypowiadała otwarcie swojego zdania – obawiała się, że czeka ją wirtualna "gilotynka" za wyrażenie opinii niepopularnej w środowisku. Akcja kolektywu Stop Bzdurom osobiście bardzo jej się podobała, uważa jednak, że jest niestrategiczna.

– Uwielbiam prowokacje. Myślę, że prowokacja to w ogóle sztuka w polityce, bo w końcu to obywatelskie nieposłuszeństwo bardzo często wpływa na zmianę prawa czy statusu quo. Polska nie jest jednak Francją czy Stanami Zjednoczonymi. Ot, taki nasz charakter narodowy. Moim zdaniem, żeby cokolwiek osiągnąć w naszym kraju, a nie jest to miejsce, w którym rewolucje mają jakąkolwiek siłę przebicia, trzeba zmieniać dyskurs wokół osób LGBT – tłumaczy Zuzanna. Uważa, że na tym polu najlepiej radzą sobie organizacje pozarządowe, które pokazują konkretne historie konkretnych ludzi.

– Trzeba szukać punktu wspólnego z religią, a jest nim choćby... miłość. Obraz, jaki wykreowały media osobom nieheteroseksualnym i transpłciowym jest do zbicia: bo wcale nie jesteśmy nieznaną nikomu masą ani też, jak to zwykły mówić internetowe trolle, "lewacką bojówką" – mówi Zuzanna.

Kobieta ma pretensje do polityków, którzy nawet jeżeli coś bąkną o tolerancji, to już nie przejdą im przez usta słowa takie jak gej, lesbijka, osoba biseksualna lub transpłciowa.
– Boli mnie to stwierdzenie, ale w tym momencie jest czas na pracę u podstaw nie tylko pośród sympatyków i sympatyczek Lewicy, ale wszystkich partii opozycyjnych – ocenia.

Paulina

Paulina jest lesbijką z małego miasta na Podkarpaciu. Nie zgadza się na podanie jego nazwy mimo że już jakiś czas temu wyemigrowała z partnerką na Zachód. Na miejscu nadal są przecież jej bliscy. Wyjechała z Polski właśnie dlatego, by móc żyć i kochać spokojnie – bez strachu i ukrywania się.

Przeczytaj też: "Boję się o swoje życie". Gej z Podkarpacia o tym, jaki los zgotowali mu sąsiedzi

Oflagowanie warszawskich pomników na tęczowo uważa za działanie, które może doprowadzić do skutków odwrotnych niż zamierzone, a konkretnie podsycić agresję homofobów, którzy będą stosować jeszcze więcej przemocy.

– To tylko dolanie oliwy do ognia. Niestety nie jest to żadnym rozwiązaniem – mówi Paulina. Jej zdaniem lepszym pomysłem byłoby umieszczenie flag wzdłuż ulic, a nie na pomnikach, w figurach religijnych. – Chcecie by nasz szanowano, to szanujcie innych. Nie wiadomo jakie poglądy mieliby Piłsudski, Kopernik, czy Jezus, gdyby teraz żyli. Może te flagi by ich uraziły – zastanawia się Paulina.

Marcin

Marcinowi z Warszawy akcja flagowania pomników bardzo się spodobała. Ma jednak jedno "ale". Według niego błędem było umieszczenie tęczowej flagi obok Jezusa.
– Umieszczenia flagi na kościele spowodowało, że uwaga publiki została skierowana na tylko jeden aspekt naszej walki o siebie: na odcinek przepychanek z polskim Kościołem rzymskokatolickim. Gdyby flagi zawisły na wszystkich pozostałych pomnikach, to dyskusja jaką teraz widzimy, miałaby zupełnie innych charakter, dotyczyłaby pewnie widoczności osób LGBT i naszych praw. Tymczasem ta jedna flaga na kościele przechwyciła przekaz i wywołała wzmożenie wśród bardziej tradycyjnej części społeczeństwa – uważa Marcin.

Sam też kiedyś mógł uchodzić za jej przedstawiciela – zawarł związek małżeński z kobietą, ma z nią syna. W pewnym momencie stwierdził jednak, że czas przestać udawać. Jak mówi, bycie wiernym sobie przyniosło mu szczęście i spokój. – Wszyscy, czyli ja, partner, była żona i mój dorosły już syn uważamy się za rodzinę. Taki patchwork – podsumowuje z uśmiechem Marcin.

Paweł

Paweł z Białegostoku (imię zmienione) jeszcze do niedawna stanąłby w chórze tych, którzy krytykują tęczowe flagi na pomnikach. Ale zmienił zdanie o 180 stopni. – Kiedyś myślałem, że takie akcje rzeczywiście nam szkodzą. Teraz jednak uważam, że zastanawianie się nad tym, co pomyślą o nas oni, to jest syndrom sztokholmski. Dość! – nie kryje emocji. – Nieważne co zrobimy – i tak będziemy atakowani. Gdyby sufrażystki uważały, że nie warto prowokować, kobiety nadal by nie miały prawa głosu – przekonuje.

Paweł nalegał na zmianę imienia, bo już teraz otrzymuje groźby karalne od samozwańczych obrońców tradycji. – Jestem osobą queer i tak wyglądam. Nie noszę piór i różowych ciuchów, no ale w Białymstoku się wyróżniam, bo jak na tutejsze warunki wyglądam niekonwencjonalnie. W Berlinie nikt by nawet nie uniósł brwi – mówi Paweł.

W zeszłym roku szedł w Marszu Równości, którego uczestnicy zostali zaatakowani przez radykalnych katolików i nacjonalistów. – Poczułem co to jest atmosfera pogromowa – wspomina. To wtedy jego poglądy na sposoby walki o swoje prawa zaczęły ewoluować. Na końcu tej drogi znalazło się głębokie przekonanie, że jeśli ktoś zechce uderzyć w ludzi LGBT, to kij zawsze się znajdzie.

Tęcza i Konstytucja


Informacja o tym, że powstaje tekst prezentujący pojedyncze głosy ludzi LGBT, którym nie podobała się akcja Stop Bzdurom, wzbudził wielkie poruszenie na moim wallu na Facebooku. Większość środowiska opowiada się bowiem zdecydowanie za tym, by walczyć o swoje prawa różnymi metodami, w tym takimi, jak umieszczanie tęczowej flagi na pomnikach.

Małgorzata Rawińska, wieloletnia działaczka na rzecz praw osób nieheteronormatywnych, zwraca uwagę, że drugiej, znacznie mniejszej strony monety nie ukazywano wtedy, gdy kilka lat temu na pomnikach pojawiły się koszulki z napisem Konstytucja.

"A szukałaś może ludzi, którzy sympatyzują z KO i innymi takimi, którym nie podobała się akcja z zakładaniem na pomniki koszulek z napisem Konstytucja? Albo tych, którzy kręcili nosem na ***** ***?" – zapytała na Facebooku.

Nie ona jedyna. Mateusz z Warszawy, choć sam przeprowadziłby akcję trochę inaczej, uważa, że cała ta dyskusja wokół stosowności przedsięwzięcia to brnięcie w ślepą uliczkę.

– Głównym problemem nie jest to, że ktoś powiesił gdzieś tęczową flagę czy użył wulgaryzmu. Głównym problemem jest to, że ponad połowa młodzieży LGBT ma myśli samobójcze, że wielu z nich na tym nie poprzestaje. Problemem jest to, że pary homoseksualne boją się chodzić w Polsce za rękę, bo mogą zostać za to pobite. Że coraz więcej ludzi decyduje się na wyjazd z Polski, bo nie może znieść tego upadlającego klimatu jaki się wytworzył wobec osób LGBT, także za sprawą rządzących i hierarchów kościelnych. O tym powinniśmy dyskutować, to jest naprawdę ważne. Chciałbym, żeby media, szczególnie prawicowe, mniej podchwytywały to co antagonizuje społeczeństwo, a bardziej skupiały się na rzeczywistych problemach społecznych – podsumowuje.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl