"Tort z figurką męża z odrąbaną głową". Organizuje imprezy rozwodowe, mówi, czego oczekują klienci

Aneta Olender
Są eventy antymęskie, wyjazdy do SPA, klimaty militarne, jest nauka uwodzenia. Każda impreza rozwodowa, którą organizuje Katarzyna Waszczuk, psycholog biznesu i właścicielka agencji Diamond Moments, jest inna. Wszystko zależy od osobowości klientki lub klienta. Zdarza się także, że na takie wydarzenie wspólnie decyduje się rozstająca się para. – Zależy nam na tym, aby ludzie, którzy się do nas zgłaszają, mogli łatwiej przejść przez cały ten proces, dlatego właśnie współpracujemy też z psychologami i z prawnikami – mówi nasza rozmówczyni.
Na wspólne imprezy rozwodowe decydują się także rozwodzący się małżonkowie. Fot. Pexels / cottonbro
Imprezy rozwodowe są popularne?

Zajmuję się tym piąty rok i widzę, że z roku na rok są coraz popularniejsze. Oczywiście pomijając przestój spowodowany pandemią koronawirusa. Myślę jednak, że w przyszłym roku takich wydarzeń będziemy organizować jeszcze więcej niż zwykle, bo zgłasza się do nas naprawdę sporo osób.

Impreza rozwodowa wielu z nas może wydawać się czymś abstrakcyjnym, bo rozstanie raczej nie kojarzy się z czymś, co chce się świętować.

Zmienia się nasze podejście do rozwodów. Choć na pewno minie jeszcze sporo czasu, aby było takie, jak na Zachodzie. Jesteśmy dosyć konserwatywnym społeczeństwem i mamy zakodowane, że rozwód to porażka, że to koniec pewnego etapu.


Owszem, to jest koniec pewnego etapu, ale nie oznacza, że definitywnie przekreśla całe nasze życie. Nadal jest to jedno z najbardziej traumatycznych wydarzeń w życiu człowieka, drugie na skali stresu, zaraz po śmierci współmałżonka. Często to powtarzam by ludzie również mieli tego świadomość.

W Polsce ponad 30 proc. małżeństw kończy się rozwodem w trakcie pierwszych 10 lat trwania. To bardzo trudny temat, ale organizowane przez nas imprezy rozwodowe nie oznaczają tylko eventu.

Czym w takim razie są imprezy rozwodowe, skoro nie tylko stricte imprezą?

Klient zamawia event. Robimy wydarzenie mniejsze bądź większe, w zależności od budżetu i preferencji. Zależy nam jednak także na tym, aby ludzie, którzy się do nas zgłaszają – częściej są to kobiety – mogli łatwiej przejść przez cały proces rozstania, dlatego właśnie współpracujemy także z psychologami i z prawnikami, którzy pomagają przeprowadzić rozwód.

Czyli nie zawsze są to osoby, które już są rozwiedzione?

Zwracają się do nas ludzie na różnym etapie tego procesu, głównie są to osoby po rozwodzie, ale zdarzają się też tacy, którzy rozprawy mają jeszcze przed sobą lub są w ich trakcie. Jeśli ktoś zgłasza się do nas na początku drogi, to kontaktujemy ją ze współpracującymi centrami rozwodowymi w celu rozplanowania strategicznego rozwodu. Teraz, po zmianach w prawie, mediacje są obowiązkowe.

Jeśli jednak jest to sam event, to i tak zależy nam na tym, aby jak najlepiej taką osobę nastawić, zmienić jej przekonanie, że rozwód to wcale nie jest porażka. Taki klient, czy taka klientka także spotyka się z psychologiem.

Mamy także zespół stylistów, który z nami pracuje. Specjaliści pomagają podnieść samoocenę zmieniając wizerunek, podpowiadając, co jest piękne i co warto podkreślić. Niektóre osoby, które są w trakcie rozwodu, mają zaburzony obraz siebie, więc taka oferta często jest dla nich kołem ratunkowym. To wszystko jest bardzo indywidualną sprawą.
Katarzyna Waszczuk imprezy rozwodowe organizuje od 5 lat.Fot. Archiwum prywatne
Organizacja imprez rozwodowych to biznes, ale chyba wymaga specyficznych umiejętności? Jakiejś wrażliwości? Ci ludzie wpuszczają was przecież do swojego życia, w jego intymne obszary.

Tak, dlatego właśnie współpracujemy z centrami rozwodowymi, z zespołami prawników i psychologów. Bywa, że ktoś kto do nas trafia, nie zawsze ma wszystko przepracowane. Z każdą osobą się spotykam, rozmawiam z nią, co faktycznie wymaga ogromnej empatii, ale i dystansu. Nie można w te historie wchodzić za mocno z własnymi uczuciami, bo wszystko to się bardzo udziela. Zdarza się, że ludzie płaczą, żalą się, to są bardzo trudne momenty. To jest praca bardzo obciążająca psychicznie...

Żałobę w przypadku rozwodu możemy podzielić na etapy: zaprzeczenie, złość, smutek i na końcu pogodzenie się z sytuacją. Najtrudniejszymi klientami, najbardziej wymagającymi, są ci, którzy przychodzą w momencie zaprzeczania albo smutku, albo... chęci zemsty.

Czy zdarzyło się, że ktoś się wycofał lub że pani czuła, że lepiej nie przyjmować takiego zlecenia?

Są takie sytuacje. Czasami zgłaszają się do nas rozwodzące się pary. Jeśli na spotkaniach z nimi widać jakiekolwiek napięcie, brak szacunku, nerwy, dogryzanie, które boli drugą osobę, to jest to zwiastun konfliktu i problemów, które mogą się wydarzyć na imprezie. Dla własnego bezpieczeństwa – mam jednak instynkt samozachowawczy, mimo robienia takich rzeczy – odmawiamy współpracy.

Kiedyś miałam taką sytuację, że pani bardzo mocno zależało na tym, żeby pokazać, że ona jest tą wygraną w rozstaniu, że jest lepsza, fajniejsza, sympatyczniejsza. Na etapie poznawania się z nami, spotykania się, było wspaniale, cudowna kobieta, ale później okazało się – mimo że to była impreza, która była robiona przez byłych małżonków – że ta kobieta chciała rozpocząć w ten sposób swoją zemstę na byłym mężu. Szukała do tego różnych okazji. Nie chcąc w tym uczestniczyć w trakcie współpracy się wycofaliśmy, oddając zaliczkę.

Czyli ważne także jest to, żeby nie wchodzić w tę imprezę z negatywnymi emocjami? Taka osoba musi czuć, że jest to nowe otwarcie?

To musi być otwarcie się na coś nowego bez krzywdzenia drugiej osoby.

I siebie.

Siebie też. Nie jest jednak tak, że ja lub inni organizatorzy pracujemy nad zmianą myślenia. Kierujemy to do specjalistów. Jeżeli ktoś wymaga psychoterapii to możemy jedynie zasugerować, podpowiedzieć do kogo należy się skierować powołując się na nas. Nie możemy niczego narzucić. Jedynie pokazać drogę.

Powiedziała pani kiedyś: "Prywatnie bardzo mi zależy, by każda z kobiet, która znajdzie się pod moimi skrzydłami mogła odzyskać wiarę w ludzi, związki i miłość".

Faktycznie bardzo mi na tym zależy. Sama też przechodziłam przez podobne wydarzenia, rozpad wieloletniego związku. Wiem, jak czuje się człowiek, który zupełnie nie wierzy, że cokolwiek może się jeszcze udać, traci zaufanie do ludzi niegdyś bliskich i też taką ludzką wiarę w zbudowanie trwałej dobrej relacji.

Kim są pani klienci?

Z reguły wyższa klasa średnia i wyżej. To zdecydowanie nie jest produkt na każdą kieszeń. Trzeba się z tym liczyć.

Ile kosztuje?

W zależności od tego czy jest to cały proces, czy tylko event. Jeśli mówimy o procesie, to trzeba liczyć się z kosztem spotkań ze stylistami, psychologiem, kosztują także porady prawne. Chcę jednak podkreślić, że pierwsze spotkanie z psychologiem, prawnikiem i stylistą jest wliczane w koszt eventu. Później klient decyduje czy idzie w to dalej, czy nie.

Jeżeli chodzi o resztę rzeczy, dodatkowe atrakcje, to są wyliczane indywidualnie. Najmniejsza impreza rozwodowa, jaką robiliśmy, to była kameralna impreza na 5 osób. Same panie w różnym wieku – nawet była babcia – i wyniosło to około 10 tysięcy.

A najdroższa?

Najdroższa to był koszt około 90 tys.

Ile osób się na niej bawiło?

Około 40.
Imprezy rozwodowe mają pokazać, że rozwód nie musi oznaczać porażki, że zaczyna się nowy etap w życiu.Fot. Pexels / cottonbro
Czy taka impreza organizowana przez rozwodzącą się parę może być czymś przyjemnym?

To zależy... Mieliśmy taki przypadek, że para rozstała się 10 lat wcześniej, ale rozwód postanowili sfinalizować później. Podeszli do wszystkiego ze spokojem. Coraz częściej pojawiają się u nas młodzi ludzie, około 30 lat, którzy wzięli ślub, bo takie było oczekiwanie ich otoczenia, bo były były naciski rodziców, dziadków. Po dwóch, trzech latach jednak się rozstają i robią to w zgodzie.

Zauważyłam, że młodsze osoby zaczynają podchodzić do takich kwestii bezuczuciowo. Być może dlatego, że żyjemy w takich czasach, że wystarczy przesunąć palcem korzystając z Tindera, żeby wybrać kolejną osobę, kolejnego partnera, nie przywiązywać się za mocno. Smutne.

Jak wyglądają eventy?

To też zależy. Z takich ciekawszych rzeczy mogę powiedzieć o licytacji na imprezie wspólnego majątku, pamiątek po małżonku. Każdy z gości mógł wybrać coś dla siebie. Jedna z par sprzedała mieszkanie, więc pozbywali się mebli.

Elementami imprez rozwodowych są także różnego rodzaju gry, zabawy, konkursy zbliżone do tych organizowanych podczas wieczorów panieńskich lub kawalerskich. Panie często decydują się na wyjazdy do SPA, na zajęcia z burleski, na naukę sexy dance.

Z kolei na męskich imprezach zdarzają się raczej pokazy tego typu. Są też spotkania z trenerami uwodzenia. Jednak panowie zazwyczaj idą w klimaty militarne, strzelnica, gokarty, gry terenowe. Wszystko zależy od budżetu, od typu osobowości, od tego, co i kto lubi.

Są oczywiście tematyczne gadżety, zdarzają się torty z figurką męża z odrąbaną głową. Mamy płonących kelnerów, którzy serwują drinki. Nie ma dwóch takich samych imprez.

Czyli są to też imprezy tematyczne?

Tak, np. w klimacie lat 50., w klimacie bonda. Zgłosiła się do nad także para ludzi po 60., którzy chcieli imprezę w klimacie PRL-u.

A propos odrąbanej głowy, to zdarzają się imprezy w klimacie "Facet to świnia!"?

Jest specjalna playlista, jeżeli klientka tego chce. Oczywiście są imprezy antymęskie, ale jest to zabawa bardziej z humorem. Tylko pozytywne emocje. Skąd pomysł na taki biznes?

Kończył się związek moich znajomych, ale rozstawali się pokojowo. Stwierdziliśmy, że taka impreza jest to dobrym sposobem na ogłoszenie tego światu, że pozwoli to uniknąć trudnych pytań, takich jak np. "Co tam u twojej żony?". Chcieliśmy też pokazać, że po rozstaniu nadal można się kolegować i przebywać ze sobą.

Poza tym jestem osobą, która zawsze utrzymywała kontakt ze swoimi byłymi partnerami, co ludzi dziwiło. Zawsze uważałam, że jest to nowy etap życia i ze trzeba funkcjonować dalej.

Jeżeli mamy śluby, chrzciny, jeżeli świętujemy różnego rodzaju szczęśliwe wydarzenia, to dlaczego nie świętować czegoś, co jest początkiem nowego życia.

Kiedy ludzie słyszą o imprezach rozwodowych łapią się za głowę, są oburzeni?

Zdarzyło się może dwa, trzy razy, że ktoś był oburzony, ale raczej większość osób reaguje sympatycznie: "Wow, co to jest?". Czasami pojawiają się też pytania: "Czy mogę przyjechać i zobaczyć jak to wygląda?".

Czytaj także:



To TY jesteś problemem. 15 znaków, że (nieświadomie) niszczysz swój związek

To nie będzie miłość na całe życie. 10 wczesnych sygnałów, że twój związek nie przetrwa