"Jestem dumny z mojego narodu". Jego relacje z Białorusi na Twitterze poruszają Polaków

Katarzyna Zuchowicz
Jego wpisy na Twitterze śledzi mnóstwo ludzi, również Polaków. To mocne, pełne emocji i szczegółów relacje. "Policja zaczęła strzelać do ludzi. Tysiące ludzi na ulicach mimo brutalności policji. Ranna dziennikarka. Metro nie zatrzymuje się w centrum. Wygląda jak wojna domowa" - relacjonował co kilka minut dziś w nocy. Franak Wiaczorka, białoruski dziennikarz, pisze po angielsku. Dzięki takim jak on, świat dowiaduje się, co naprawdę dzieje się dziś na Białorusi.
"Wygląda jakby całe miasto dziś protestowało" – relacjonował na Twitterze białoruski dziennikarz Franak Wiaczorka. Fot. Screen/Twitter/Franak Wiaczorka
Przed wyborami udzielał wywiadów polskim mediom, ostrzegał, że białoruski reżim może wyłączyć dostęp do internetu, bo dobrze wie, że tak może wygrać z opozycją. "Jeżeli cały kraj zostanie odcięty od reszty świata, w ruch pójdą niestety pałki i czołgi, a przeciw nim społeczeństwo jest bezsilne" – mówił dosłownie kilka dni temu w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Jest bardzo aktywny na Twitterze. Ostatniej nocy relacjonował dosłownie co chwilę. Pokazywał zdjęcia i nagrania. "Centrum Mińska. Ludzie walczą z policją gołymi rękami", "Masowy atak na ludzi na stacji metra Puszkinskaja" – pisał.


Czytaj także: Białorusini się nie poddają. To kolejna noc masowych protestów przeciw Łukaszence

Dla wielu jego wpisy to jedno z głównych źródeł informacji o tym, co naprawdę dzieje się na Białorusi. Przekazują je media, internauci doceniają i dziękują za update. "Proszę na siebie uważać", "Jesteśmy z wami", "Do przodu, Serbia jest z wami", "Dziękujemy za te relacje" - piszą pod jego wpisami ludzie z różnych krajów. Również z Polski. "Jeśli jeszcze nie obserwujecie, to koniecznie" – tak do jego relacji przed wyborami na Białorusi zachęcała Beata Biel, dziennikarka TVN24.
Oczywiście Wiaczorka nie jest jedynym Białorusinem, który przekazuje wstrząsające relacje. Ale one bardzo dają się zauważyć. "Jak donosi Franak Wiaczorka, na jednej z ulic w Mińsku, policyjna furgonetka uderzyła w mężczyznę stojącego na jezdni", "Nadal dochodzi do aresztowań. Zatrzymano dziś co najmniej 50 niezależnych obserwatorów. W całym kraju aresztowano dziesiątki lub setki osób" - alarmuje dziennikarz Franak Wiaczorka" - cytował go np. Onet.pl.

Kim jest Franak Wiaczorka


Franak Wiaczorka ma 32 lata, jest białoruskim dziennikarzem i działaczem społecznym. Był związany m.in. Belsat TV i białoruską sekcją Radia Wolna Europa. Ukończył uczelnie w USA i w Polsce. Związany z U.S. Agency for Global Media.

Jest też synem bardzo znanego białoruskiego opozycjonisty, Wincuka Wiaczorki, który w walce o demokrację na Białorusi wielokrotnie był aresztowany. Sam też był bohaterem opozycji młodego pokolenia.

Franak Wiaczorka miał 13 lat, gdy pierwszy raz zatrzymała go milicja. 18 lat, gdy pierwszy raz trafił do więzienia.

– Miałem 3 lub 4 lata, jak zacząłem się tym zajmować, bo mój ojciec od lat 80. był bardzo zaangażowany, był jednym z pierwszych dysydentów, którzy walczyli o niepodległość Białorusi. I wywalczyli. Ale nikt nie pomyślał, że kilka lat po rozpadzie ZSRR, z powrotem przyjdzie ten sam system komunistyczny – mówił trzy lata temu w Uniwerek.TV.

W Polsce, wśród osób, które śledzą wydarzenia na Białorusi, jest doskonale znany. Studiował m.in. na UW, po tym, jak na Białorusi wyrzucono go z uczelni i po tym, jak w 2009 roku siłą wcielono go do wojska, i gdzie spędził 15 miesięcy.

– Jest osobą znaną, medialną. Prowadził słynny dziennik ze służby w armii, gdy został powołany do służby wojskowej w ramach obowiązku wojskowego. Na kanwie jego losów powstał film "Żywie Biełaruś!" po polsku. Film jest o nim. Był pokazywany w kinach w Polsce – mówi naTemat Kamil Kłysiński, ekspert ds. Białorusi w Ośrodku Studiów Wschodnich.

Wiaczorka był współscenarzystą tego filmu.
Mówi po polsku. "Moim wielkim marzeniem jest, aby ten film zobaczyli w Polsce i na całym świecie. Na zachód od Polski praktycznie nic nie wiedzą o Białorusi. Im więcej będą mówić o moim kraju, tym większe będziemy mieli szanse na zmiany. Dla młodego pokolenia Europejczyków „Żywie Biełaruś!” będzie wspaniałą lekcją" – taką wypowiedź skierował wtedy, w 2013 roku, do Polaków.

Był też bohaterem polskiego filmu dokumentalnego pt. "Lekcja białoruskiego". To opowieść o czasach, gdy brał udział w protestach przeciwko likwidacji podziemnego Liceum Humanistycznego, które ukończył.

Relacje z wieców i protestów


W czasie ostatnich, gorących wydarzeń na Białorusi najpierw przyciągał internautów relacjami z wieców Swiatłany Cichanouskiej, które gromadziły tłumy. "Tysiące ludzi witają je jak bohaterki. To miał być wiec rządowy, ale opozycja przejęła kontrolę". Niewiarygodne" – komentował. Udostępniał kolejne zdjęcia i nagrania, które pokazywały skalę jej fenomenu.

"Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje na Białorusi, jednym z najbardziej pokojowych narodów w Europie. Białorusini nie lubią walczyć i zawsze unikali konfliktów. Nie potrafię logicznie wyjaśnić przemocy policji" – pisał potem, relacjonując brutalność policji. Od niedzieli uwagę internautów przyciągają jego relacje z protestów, które ogarnęły Białoruś. "Jestem dumny z mojego narodu. Po 26 latach upokorzeń, widzę, że naród się budzi. Ludzie marzą o wolności i niepodległości i gotowi są o to walczyć" – pisał.

Jego relacje są tym bardziej ważne, że od niedzieli zablokowany jest internet. A on sam podkreśla jak ważna jest sieć dla Białorusinów. Zupełnie inaczej niż w Polsce, czy innym kraju UE, łatwo można to sobie wyobrazić. "Internet to zastępcza przestrzeń polityczna, nad którą Łukaszenka nie ma kontroli i która kompensuje w 90 procentach brak przestrzeni politycznej" – tłumaczył przed wyborami w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. Powiedział, że 84 procent ludzi na Białorusi ma dostęp do szybkiego Internetu.

"Internet stał się przestrzenią, gdzie sformowało się nowe społeczeństwo obywatelskie. W Internecie na takich platformach jak YouTube, Instagram, Telegram, pojawiły się nowego typu organizacje, ruchy, które można porównać z partiami, YouTuberzy stali się takimi liderami partii politycznych" – mówił.

Jednym z głównych kandydatów na prezydenta Białorusi miał być właśnie popularny autor wideo bloga na YouTube. To mąż Swiatłany Ciachnouskiej, który został aresztowany, a ona wystartowała w wyborach w jego zastępstwie.

"Technologia to jedyne, co nam pozostało. Aleksander Łukaszenka zawłaszczył niemal całą przestrzeń medialną, uniemożliwił normalną działalność dużych partii politycznych czy organizacji, które mogłyby jednoczyć społeczeństwo i tworzyć dla niego alternatywę" – powiedział Wiaczorka.