"Równolegle z walką na ulicach toczy się wojna w Internecie". Tak na Białorusi blokuje się protesty
"Coraz większe problemy z Internetem. Kolega, który jest w Mińsku i stosuje podobny program co ja, już nie ma Internetu. Równolegle z walką na ulicach toczy się wojna w Internecie. Służby zamykają 'okna'" – poinformował na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut. W rozmowie z naTemat wyjaśnia, dlaczego dla białoruskiej władzy "okna" te są tak problematyczne.
W wyborczą niedzielę, w drugiej połowie dnia zaczęły się problemy z dostępem do Internetu. One narastały, a w wieczór wyborczy już praktycznie nic się nie otwierało i ten stan trwa do dziś. Jeśli nie zastosuje się specjalnych programów, które umożliwiają przejście przez blokadę, którą władze Białorusi zrobiły, to rzeczywiście nie ma się dostępu do Internetu.
Jednak liczba osób wykorzystujących takie programy rośnie. Z kolei władza – jak się domyślam – śledzi, kto i czego używa, a jak coś staje się niezwykle popularne blokuje takie możliwości.
Tak, tak. Początkowo proxy pomagało, ale z czasem padało i trzeba było czegoś innego szukać.
Nawet jeśli uda się w jakiś sposób połączyć z internetem, to jest to połączenie niewystarczające?
Nie mogę połączyć się przez skype, choć dzwonią do mnie z Polski i o to proszą. Ja po prostu nie słyszę, a oni widzą komunikat, że jest zła jakość połączenia.
To jest standardowe działanie reżimu Łukaszenki?Internet to zastępcza przestrzeń polityczna, nad którą Łukaszenka nie ma kontroli i która kompensuje w 90 procentach brak przestrzeni politycznej.
Internet stał się przestrzenią, gdzie sformowało się nowe społeczeństwo obywatelskie. W Internecie na takich platformach jak YouTube, Instagram, Telegram, pojawiły się nowego typu organizacje, ruchy, które można porównać z partiami, YouTuberzy stali się takimi liderami partii politycznych.
Generalnie problemy z internetem zawsze były, zawsze go ograniczano, ograniczony był też dostęp do poszczególnych portali. Jednak aż tak, jak teraz, nigdy nie robiono, ale nie było też takiej skali protestów.
Władza nie chce, żeby ludzie nie skrzykiwali się, żeby ograniczyć dostęp do informacji. Jak bez tego dzisiaj na Białorusi zorganizuje pani protest?
Czytaj także:
"Jestem dumny z mojego narodu". Jego relacje z Białorusi na Twitterze poruszają Polaków"Najbardziej cierpliwy naród świata". Dlaczego po ćwierć wieku Białoruś mówi "DOŚĆ!"