Aktywista zapytał kierowcę hejterskiego busa o "lobby LGBT". Jego odpowiedź poraża
Przed weekendem na jednej z ulic w Warszawie przechodnie i aktywiści zatrzymali po raz kolejny hejterskiego busa, który rozgłasza w dużym skrócie, że ludzie LGBT krzywdzą dzieci. To była okazja dla jednego z aktywistów, Barta Staszewskiego, żeby porozmawiać z kierowcą wspomnianego pojazdu. Jego odpowiedzi są pokazem niewiedzy, jaka panuje po stronie tych, którzy atakują osoby LGBT.
Czytaj także: Młode kobiety blokowały osławioną furgonetkę z Warszawy. Szybka pacyfikacja policji
Ale nie otrzymał odpowiedzi na to pytanie, bo mężczyzna, który wyszedł z busa po obywatelskim zatrzymaniu go na jednej z ulic Warszawy, nie potrafił ich wymienić. Stwierdził jedynie, że "nie śledzi, które to organizacje".
Staszewski zauważył także, że kierowca ma zawieszoną plakietkę z napisem "prasa". Kiedy powiedział o tym mu i zasugerował, że po to, by móc wszystkich nagrywać i publikować potem materiały w sieci, kierowca mu przytaknął.
Aktywista próbował jeszcze dopytać się go, jakie organizacje wchodzą w skład "lobby LGBT". Kierowca bez ogródek odparł, że nie wie i może to dla niego sprawdzić, ale nie w tej chwili. Kiedy Staszewski stwierdził, ze może takie organizacje nie istnieją, kierowca odpowiedział, że "nawet jeśli nie istnieją organizacje, to wystarczy, że są osoby, które dają pieniądze".
Przypomnijmy, że to Bart Staszewski był tym aktywistą, który stanął na drodze Andrzeja Dudy podczas kampanii wyborczej po jego słowach o osobach LGBT. Po ich krótkiej rozmowie głowa państwa zaprosiła aktywistę do Pałacu Prezydenckiego. Oczekiwano, że tam padnie z ust prezydenta słowo przepraszam pod adresem osób nieheteronormatywnych, ale Duda nie zamierzał tego robić.
Czytaj także: Duda rujnuje wizerunek Polski. O ataku na społeczność LGBT piszą na całym świecie