"To Kanadyjczycy Europy Wschodniej". Te zdjęcia pokazały naturę Białorusinów i zachwyciły świat

Katarzyna Zuchowicz
Ostatnie wydarzenia na Białorusi pokazują nie tylko zryw białoruskiego narodu. Dzięki nim wielu z nas w ogóle poznaje naszych wschodnich sąsiadów. Zdjęcia z manifestacji, gdy ludzie zdejmują buty, by wejść na ławkę, wywołały zaskoczenie. Tak samo nagrania, jak Białorusini sprzątają po protestach, czy ujęcia samochodów, które podczas protestów zatrzymywały się na czerwonym świetle. Ale tacy są Białorusini. Cierpliwi, spokojni, ale też bardzo zdyscyplinowani.
Tak Białorusini dbają o czystość i porządek Fot. screen/https://youtu.be/4wSt13_hX4c/ BELSAT IN ENGLISH
Zdjęcia Białorusinów, którzy stoją na ławkach ulicznych w skarpetkach, zrobiły na wielu piorunujące wrażenie. Nie tylko w Polsce. "Niesamowity naród. Dbają o porządek nawet w czasie protestów", "Szacunek" – internauci za granicą nie mogą wyjść za zdumienia.

Wyobrażacie sobie w Polsce, by ktoś przed wejściem na ławkę zdejmował buty? – Na Białorusi to jest normalne, nie ma w tym nic zaskakującego. Tak po prostu jest. W tych zdjęciach zawarty jest cały białoruski charakter – mówi naTemat Alaksiej Dzikawicki, wicedyrektor Bielsat TV.

Białoruś porównują do Kanady i Niemiec


Bo buty i ławki podczas protestów to nie wszystko. Do nich doszły zdjęcia koszy na śmieci. Wypełnione po brzegi, ale nie tak jak w Polsce czy innych krajach, gdzie jak kosz jest pełen, zaraz robi się śmietnik wokół niego. Tu, na zdjęciach z ostatnich protestów, widzimy, że obok koszy stoją plastikowe worki lub kartonowe pudła z odpadami. Albo butelki ustawione są jedna obok drugiej.


Jest tak schludnie, że zdjęcia wywołały szok. "Białorusini sprzątają ulice po protestach. Zostawiają czyste ulice" – komentują zdziwieni internauci. Pod adresem Białorusinów płyną peany. Że naród jest czysty, porządny, ludzie dobrze wychowani. Ktoś nazwał ich Kanadyjczykami Europy Wschodniej.

– Powiedziałbym, że raczej porównują nas do Niemców. Często tak się mówi, szczególnie obcokrajowcy – mówi Alaksiej Dzikawicki. Podaje przykład. Kilka tygodni temu był w Mińsku, stał z kilkoma kolegami, palili papierosy.

– Zacząłem rozglądać się za śmietnikiem. Nigdzie go nie było. Nie wiedziałem, co zrobić. Spojrzałem na kolegów. Oni nie mieli dylematu. Po prostu zgasili niedopałki i włożyli do paczek z papierosami. Nie rzucili na ziemię. To jest na Białorusi powszechne. Na dworcu kolejowym w Brześciu na podłodze farbą namalowano linie, gdzie można palić. Proszę sobie wyobrazić, że palący stoją tylko w tym miejscu. Nie daj Boże, żeby stać pięć metrów dalej i palić – opowiada.
W czasie protestów niektórzy internauci, zwracają jeszcze uwagę na zdjęcia z drona z niedzielnej manifestacji, która przyciągnęła około 200 tys. ludzi.

Czytaj także: Gigantyczny tłum na marszu przeciw Łukaszence. Mówi się o setkach tysięcy uczestników

Na nagraniach z góry widać ten olbrzymi tłum, który dosłownie okala ulice i wielkie skrzyżowanie. Ale nikt nie blokuje ulic. Odbywa się normalny ruch, jeżdżą samochody, autobusy.

– Taki tłum może robić wszystko, co chce, a tu ludzie idą po chodnikach. Na drugą stronę przechodzą dopiero, gdy jest zielone światło. Ale tak jest na Białorusi. To dziwi wielu zagranicznych przyjaciół, Polaków. Dziwi też na przykład to, że w Mińsku, gdzieś na bocznej ulicy, o 2 w nocy na czerwonym świetle stoją dwie osoby. Nikt nie przechodzi. A moi polscy przyjaciele idą od razu. Mechanicznie łapię wtedy za rękę, mówię "Stój". Patrzą na mnie jak na wariata – zaznacza Alaksiej Dzikawicki.
Już podczas pierwszych protestów w ubiegłym tygodniu, w których uczestniczyły samochody, niektórzy zwracali uwagę, że milicja atakuje, na ulicach rozgrywają się dantejskiej sceny, ale kierowcy nie łamią przepisów. – Na Białorusi samochód w życiu nie pojedzie na czerwonym świetle – podkreśla nasz rozmówca.

Skąd taki porządek na Białorusi


Każdy, kto był na Białorusi, wracał stamtąd zaskoczony czystością. Sama kilka razy słyszałam takie opowieści. Tak opisywał wrażenia z podróży autor bloga Eloblog.pl:
Eloblog.pl

"Dużym, pozytywnym zaskoczeniem jest również otoczenie dróg. W tym zakresie na Białorusi panuje wzorowy porządek. Pobocza dróg są wykoszone, przystanki pomalowane, śmieci prawie w ogóle nie ma. W miejscach, gdzie w zimie wiatr może nawiewać śnieg na jezdnię, zasadzone są eleganckie szpalery iglaków. Czysto, schludnie i estetycznie". Czytaj więcej

Tu opowieść innego podróżnika:
Świathegemona.pl

"Jadąc na Białoruś spodziewałem się biedy i brudu. W obu przypadkach pomyliłem się. I to bardzo! Przede wszystkim w oczy uderza wyjątkowa czystość, nie znalazłem nigdzie ani jednego zaśmieconego miejsca. Żadnego szkła z rozbitych butelek, resztek torebek foliowych czy stosów petów po papierosach. Nic. Nie widać też, tak charakterystycznych dla polskiego krajobrazu, pomazanych sprayem przystanków autobusowych. Brak odrapanych budynków i śmierdzących moczem ulic". Czytaj więcej

– Byłem zaskoczony tym, że ten kraj wygląda tak dobrze. Zauważa się duży porządek i dobrze rozwiniętą infrastrukturę – mówił też po swojej wizycie w Mińsku były już marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Ale Białorusini podkreślają, że nie jest to żadna zasługa rządów Łukaszenki. Oni po prostu tacy są.

– Jak poczytamy wrażenia rosyjskich podróżników z XVIII-XIX wieku, to w ich dziennikach napisane jest dokładnie to samo. Umiłowanie do porządku jest u Białorusinów uwarunkowane genetycznie. Pod tym względem bardzo różnimy się od naszych wschodnich sąsiadów. Tak samo było za czasów ZSRR. Przybysze z innych republik radzieckich zawsze się dziwili, jak jest na Białorusi. Na przykład bardzo porządane dla wojskowych np. z Rosji było, by na emeryturę trafić na Białoruś, bo to zawsze był uporządkowany kraj ludzi pracowitych. Cywilizacyjnie Białoruś zawsze była bliżej cywilizacji zachodniej – tłumaczy Alaksiej Dzikawicki.

Wskazuje na różnice, która widać na wsi. – Gdyby pani przekraczała granicę ukraińsko- białoruską, a tym bardziej rosyjsko-białoruską, to od razu zauważy pani jak wyglądają wsie. Na Białorusi wszystko jest wypielone, skoszone, jest czysto. Tu jest nie do pomyślenia, żeby podwórko nie było zadbane, żeby wszystko było zarośnięte.
Alaksiej Dzikawicki

Jak ktoś nie dba o swoje podwórko, to spotyka go ostracyzm ze strony sąsiadów. Trzeba zrobić wszystko, za ostatni grosz, żeby pomalować dom, naprawić płot, zrobić porządek. Jak ktoś tego nie robi ludzie mówią, że pijak albo chory. Bo nie wypada się tak prowadzić.

Skąd taka dyscyplina Białorusinów


To oczywiście kwestia wychowania, ale też, jak słyszę, szacunku dla pracy innych. To również jakiś wewnętrzny rygor, który właśnie tak Białorusinom każe się zachowywać. – W jakimś stopniu pewnie jest to również związane z obawą, że człowiek może zostać za coś ukarany. Na Białorusi zmieniała się władza, za każdym razem byli nowi okupanci. Ludzie bali się złamać jakikolwiek przepis, by nie zostać ukarani. Trzeba też pamiętać, że Białorusini to naród, który w czasach ZSRR był najbardziej wyniszczony przez komunistów, wyczyszczony z elit. To naród bardzo spokojny, ale też bardzo przywiązany do reguł, ustalanych również przez państwo – mówi nasz rozmówca.

O tym przywiązaniu do reguł krążą nawet dowcipy. Alaksiej Dzikawicki opowiada jeden: Trwa wiejskie wesela. Ktoś położył gwoździe na ławce. Polak usiadł, przeklął, wstał, od razu zrzucił gwoździe i usiadł ponownie. Ukrainiec przeklął, pozbierał gwoździe do kieszeni. A Białorusin usiadł, ukłuło go, ale posiedział parę minut i mówi: Cholera wie, może tak trzeba.

Ale właśnie to, jak uważa wicedyrektor Białsat TV – ta dyscyplina Białorusinów – może był pomocna, jeśli prawdziwy prezydent tego kraju zostanie zaprzysiężony: – Białoruś czekają bardzo trudne reformy. To będzie bolesne, ale z drugiej strony przy takiej dyscyplinie to jest jedyna nadzieja, że uda się to przejść w miarę szybko i spokojnie. Wiedząc, ze naród jest bardzo zdyscyplinowany.

Czytaj także: "Najbardziej cierpliwy naród świata". Dlaczego po ćwierć wieku Białoruś mówi "DOŚĆ!"