Piontkowski próbuje łagodzić awanturę na prawicy. Ale ludziom Ziobry wbija szpilę
Czytaj także: Zagotowało się w Zjednoczonej Prawicy. Kurator od Ziobry odwołany po słowach o "wirusie LGBT"
W obronie Wierzchowskiego stanęli posłowie z ugrupowania Zbigniewa Ziobry. Jacek Ozdoba grzmiał: "Musimy bronić wartości! Jeżeli powodem dymisji kuratora są tylko słowa o ideologii to jest to zły sygnał skręcania w lewo". Solidarna Polska wydała zaś bojowe oświadczenie z żądaniem wyjaśnienia przyczyn odwołania kuratora.
Pierwszy z wyjaśnieniami pospieszył wojewoda łódzki. Tobiasz Bocheński zapewnił, że odwołanie Wierzchowskiego nie miało nic wspólnego z wypowiedzią z czwartku, bowiem on o tę dymisję u szefa MEN wnioskował tydzień wcześniej.Solidarna Polska:"Solidarna Polska w pełni szanuje prawo naszych koalicjantów do prowadzenia polityki personalnej w resortach, za które odpowiadają. Jednak dymisja łódzkiego kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego, którą media wiążą z jego wypowiedzią w Telewizji Trwam na temat zagrożenia ideologią stojącą za LGBT, wzbudziła niepokój wśród naszych wyborców. Dlatego zwrócimy się z prośbą o wyjaśnienie jej powodów. W pełni podzielamy opinię Pana Kuratora o zagrożeniach dla polskiej młodzieży, jakie niesie ze sobą agresywna i dyskryminująca ideologia LGBT".
Później tę wersję wydarzeń podtrzymał minister edukacji. Próbując załagodzić awanturę w obozie "dobrej zmiany", Dariusz Piontkowski zapewnił, że dymisja łódzkiego kuratora nie miała związku z jego słowami o LGBT. Przy okazji wbił szpilę ludziom z partii Zbigniewa Ziobry, zarzucając im, że wszczynają burzę bez zapytania u źródła, o co faktycznie chodziło.
Decyzja o odwołaniu łódzkiego kuratora oświaty była rozważana już od dawna i nie miała żadnego związku z jego medialnymi wypowiedziami dot. LGBT.
Szkoda, że nasz koalicjant nie chciał zaczerpnąć wiedzy dot. faktycznych powodów odwołania Pana kuratora u źródła.
Sam Wierzchowski zaś na Twitterze stwierdził, że wojewoda rozpoczął przeciw niemu akcję "dyskredytowania w mediach".