To nie jest kolejna space opera. Serial "Wychowane przez wilki" pokazuje androidy w roli rodziców

Zuzanna Tomaszewicz
Widząc nazwisko Ridleya Scotta pod tytułem nowego serialu HBO Max nie sposób nie pomyśleć o ksenomorfach i replikantach. "Wychowane przez wilki" opowiada o androidach, których nie da się porównać do AI z "Blade Runnera", choć widzowi – chcąc nie chcąc – pewne skojarzenia nasuną się do głowy. Tutaj w rękach androidów spoczywa przyszłość całego gatunku ludzkiego i tym samym głoszenia ateizmu. Zadanie nie należy do najłatwiejszych, tym bardziej, że na drodze sztucznej inteligencji stają religijni fanatycy w "rycerskich zbrojach". Brzmi jak space opera? Na szczęście to tylko pozory.
Serial "Wychowane przez wilki" można obejrzeć na platformie HBO GO. Fot. kadr z serialu Wychowane przez wilki"; materiał promocyjny
Fabuła "Wychowanych przez wilki" nie jest osadzona ani w uniwersum "Obcego", ani "Łowcy androidów". To zupełnie inna historia, która jedynie pod względem kinematograficznym łączy w sobie elementy typowe dla poprzednich dzieł Ridleya Scotta. Mamy w niej bowiem androidy, dystopijny świat oraz pytania o sens istnienia.

Sam scenarzysta Aaron Guzikowski stwierdził, że "Wychowane przez wilki" to próba nowego spojrzenia na przyszłość. – Serial ma w sobie DNA twórczości Ridleya, ale ewoluuje w kierunku czegoś, czego jeszcze dotąd nie widzieliśmy – mówił. Warto dodać, że Scott wyreżyserował tylko dwa pierwsze odcinki serialu i sprawuje nad nim pieczę jako producent wykonawczy.

Historia o dysfunkcyjnej rodzinie

Wszystko zaczyna się na pozasłonecznej planecie Kepler-22B, która wydaje się nie być skolonizowana przez człowieka. To na niej ląduje para androidów. Ich celem jest odbudowa niemalże wymarłego gatunku ludzkiego. Matka i Ojciec (bo tak nazywają się owe androidy) chcą wychować "swoje dzieci" bez wiary w bóstwa.


Po dziewięciu miesiącach Matka rodzi ludzkie dzieci. Niestety, na skutek chorób i niefortunnych zdarzeń dzieci umierają jedno po drugim. Przy życiu pozostaje tylko najmłodszy Campion, któremu nadano imię na cześć inicjatora operacji realizowanej przez androidy.

Z biegiem czasu wyobcowany chłopiec przestaje ufać swoim opiekunom. Zwłaszcza Matce, którą posądza o śmierć swojego rodzeństwa. Warto zauważyć, że kobieta-android z każdą kolejną śmiercią swojej pociechy przeżywała żałobę coraz intensywniej, jak gdyby miała w sobie pierwiastek ludzki.
Fot. kadr z serialu "Wychowane przez Wilki"; materiał promocyjny
Gdy na ziemi ląduje statek z ludźmi, będącymi wyznawcami ortodoksyjnej religii mitraizmu, Matka prosi chłopca o to, aby nie zdradzał jej tożsamości. Fanatycy religijni, odziani w pancerze przypominające rycerską zbroję Templariuszy, próbują okraść "rodzinę" z ich plonów, a także porwać samego chłopca.

Matka nie wyraża na to zgody. Bez skrupułów morduje nieproszonych gości. Okazuje się, że kobieta jest Necromancerem, androidem, który zaledwie jednym spojrzeniem potrafi zabić wszystkich w zasięgu swojego wzroku.

Tak właśnie wygląda zarys fabularny pierwszego odcinka. Można powiedzieć, że w porównaniu z kolejnymi epizodami, odcinek pilotażowy to osobny byt, pewnego rodzaju przypowieść o tym, jak androidy poradziły sobie w roli rodziców i czy wyciągnęły z tego jakiekolwiek wnioski. Dla siebie i dla ludzkości. Dodajmy, że Matka i Ojciec zostali zaprogramowani tak, aby czuć więcej niż inne otaczające ich istoty. By być bardziej ludzkimi od samych ludzi, których zostało tak niewielu.

To dopiero początek pierwszego sezonu, a widz i tak odczuwa, że fabuła w trzech pierwszych odcinków posuwa się w bardzo szybkim tempie. Mamy przeskoki czasowe i całkiem sporą liczbę plot twistów, ale wciąż brakuje odpowiedzi na kluczowe pytania, które ułatwiłyby widzowi lepsze zrozumienie przedstawionego świata.

Jak klasyki sci-fi

Oglądając "Wychowane przez wilki" widz może odnieść wrażenie, że już wcześniej widział coś podobnego. To dlatego, że serial wygląda jak oldschoolowy film science-fiction, w którym powstrzymano się od zbyt nachalnego CGI i green screena. I nie chodzi tu wcale o to, że twórcy serialu w ogóle nie sięgnęli po efekty specjalne. One tam są, ale pod względem wizualnym przypominają raczej "Gwiezdne wrota" z 1994 roku niż sequelową trylogię "Gwiezdnych Wojen".

Świat pokazany w serialu to postapokaliptyczna rzeczywistość (motyw bardzo popularny w klasyce sci-fi), w której toczy się wojna między ateistami, a fanatykami słońca. Wygląd androidów jest minimalistyczny, podobnie jak w przypadku filmu "Obcy: ósmy pasażer Nostromo" czy "Prometeusza", zaś nawiedzeni wyznawcy mitraizmu noszą staromodne rycerskie tuniki, co samo w sobie stanowi pewną symbolikę wieków średnich, do których ludzie mentalnie znowu się cofnęli.
Fot. kadr z serialu "Wychowane przez Wilki"; materiał promocyjny
Widząc sceny masakry, której dokonuje Matka, trudno nie pomyśleć chociażby o kadrach z kultowego anime "Elfen Lied" (na postawie mangi), gdzie krew lała się strumieniami, a główna bohaterka, posiadająca telekinetyczne moce, nie musiała nawet kiwnąć palcem, aby rozczłonkować swoich wrogów. Podobnie jak w anime, postać matki zmienia się raz w protagonistkę, raz w antagonistkę, i tak na przemian.

"Wychowane przez wilki" to pozycja, której warto dać szansę, bo ma potencjał na to, żeby stać się pewnym game changerem w swoim gatunku. Być może dzięki temu serialowi twórcy nie będą na siłę starali się produkować kolejnych wtórnych następców "Gry o Tron".

Serial "Wychowane przez wilki" można obejrzeć na platformie HBO GO.

Czytaj także: Szaleństwo na miarę... 2020 roku. "Kraina Lovecrafta" to jeden z najlepszych seriali HBO