Okrutna forma zastraszania Białorusinów. Tak Łukaszenka próbuje złamać protestujących
Protesty na Białorusi nie ustają. Niemal każdego dnia ulicami miast i miasteczek maszerują niezadowoleni Białorusini, którzy mają dość reżimu Aleksandra Łukaszenki. Protesty są oczywiście brutalnie pacyfikowane przez siły OMON-u, ale na tym reżim nie poprzestaje. Jak informuje dziennikarz Andrzej Poczobut, Łukaszenka ma jeszcze inny sposób, by rozprawiać się z protestującymi.
Być może dlatego Łukaszenka zdecydował się na "wojnę psychologiczną" ze swoimi obywatelami, bo raczej przykładem dobrego ojca nie jest, o czym wspomina Poczobut. "Jest coś bardzo chorego w tym, że facet, który dał swemu nastoletniemu synowi Kałasznikowa i paradował z nim przed kamerami, ma pretensje do rodzin, które brały dzieci na pokojowe protesty" – twierdzi polski dziennikarz na Białorusi.
UE nie chce sankcji dla Łukaszenki
Tymczasem cały czas toczą się rozmowy na temat objęcia sankcjami Aleksandra Łukaszenkę. Przeciwko ukaraniu polityka opowiedziały się Francja, Niemcy i Włochy. Decyzję tę argumentowano koniecznością pozostawienie kanałów komunikacyjnych z Łukaszenką otwartych, niezależnie od okoliczności. Tymczasem nałożenie sankcji mogłoby wywołać zakłócenia w dialogu z politykiem.
Innego zdania są kraje bałtyckie i Polska, które domagają się ukarania prezydenta Białorusi. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale nieoficjalnie mówi się, że Unia Europejska jest zdecydowana na rozwiązanie proponowane przez Francuzów, Niemców i Włochów.
Czytaj także: To ona miała bić Polaków na Białorusi. Ustalono, że brutalna milicjantka ma na imię Karyna