Kurowska zdobyła się na szczere wyznanie. "To była dziewczynka, miała na imię Kasia"

Zuzanna Tomaszewicz
Od zeszłego czwartku w Polsce odbywają się protesty, które są odpowiedzią na wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej dotyczącego zakazu aborcji. Swój głos w sprawie postanowiła zabrać Joanna Kurowska. Aktorka wyznała, że urodziła martwe dziecko.
Joanna Kurowska opowiedziała o swojej tragedii. Fot. Instagram/joannakurowska_official
Czytaj także: Internauci zapytali się Anny Popek, czemu nie protestuje. Dziennikarka wdała się w dyskusję

"GROZA. To jedyne słowo jakim mogę określić stan, w którym przyszło mi rodzić martwe dziecko. Jeszcze dzisiaj trudno mi o tym mówić. W piątym miesiącu, odeszły mi wody płodowe. Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu , szprycowana antybiotykami, wciąż modląc się, aby napłynęły .Ale one nie napływały" – napisała na Instagramie Joanna Kurowska.

Aktorka podkreśliła, że o tym, iż jej dziecko jest martwe, poinformował ją lekarz "żrący bułkę". "Dzisiaj wyrwałabym mu tę bułę wraz z jęzorem, bo jest we mnie gniew kobiet, co to wyszły na ulice. Ale wtedy umierałam po kawałku, tak że nic ze mnie nie zostało. Nie oszczędzono mi niczego" – zaznaczyła. "To była dziewczynka. Nie wiedziałam co mogę dla NIEJ zrobić. Pobłogosławiłam JĄ cicho i dałam jej imię. Miała na imię KASIA" – dodała.


Przypomnijmy, że środa była kolejnym dniem protestów, jakie wybuchły w całym kraju po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, w efekcie którego Polki mogą zostać zmuszone do rodzenia ciężko i nieodwracalnie uszkodzonych płodów.

Jednak w ostatnich dniach manifestacje nie dotyczą już tylko kontrowersyjnego orzeczenia. Ich uczestnicy wyrażają teraz ogólne niezadowolenie z rządów PiS. W środę wiele kobiet zastrajkowało i nie poszło do pracy, a demonstracje okazały się szczególnie liczne.

Czytaj także: "Nie zatrzymacie tego". Magda Gessler mówi, jak skończy się Strajk Kobiet