Liczba, która ma nad nami gigantyczną władzę. Dlaczego pozwalamy terroryzować się "starości"?

Karolina Pałys
Życie wieczne to perspektywa kusząca. Załóżmy, więc, że do waszych drzwi puka dzisiaj domokrążca, oferujący magiczne pigułki długowieczności. Łykacie więc specyfik, który, jak to w fantazjach bywa, oczywiście działa bez zarzutu. Potem zaczynacie planować resztę życia. I tu zaczynają się problemy.
Fot. Zrzut ekranu / "Zgryźliwi tetrycy"
Nie wzięliście bowiem pod uwagę, że wiek to w dużej mierze konstrukt społeczny. Może i jesteście w stanie przeżyć x lat w dobrym zdrowiu i sprawności, pytanie, kto wam uwierzy? Może rekruter na rozmowie o pracę? O połowę młodszy kolega z “teamu”? Bliscy, którzy każdą twoją propozycję pomocy kwitują stwierdzeniem: “Poradzimy sobie”?

E, tam, machniecie ręką, przecież to tylko fantazja. Czyżby? Co prawda rozwikłanie tajemnicy życia wiecznego jeszcze przed nami, ale nie da się ukryć, że dzisiejsza 60-tka to coraz częściej nowa 40-stką, a ta, z kolei, w niektórych kręgach staje się nawet nową… 20-stką.

Albo raczej: powinna się stać. Pytanie, jak sprawić, żeby zmiany demograficzne szły ramię w ramię ze zmianami społecznymi? Jak przedstawiciele starszych pokoleń mają przekonać “młodzież”, że skoro nie wyglądają na swój wiek, to i zachowywać się zgodnie z metryką nie będą? I kim tak naprawdę jest dzisiaj ten “starszy”, który powinien kogokolwiek do czegokolwiek przekonywać?

Walki pokoleniowe

Skomplikowane? Powinno być, bo i obecna sytuacja demograficzna do łatwych nie należy. Jedną z dziedzin, która może być swego rodzaju papierkiem lakmusowym tej kwestii, jest rynek pracy.

"Cztery pokolenia w jednej firmie. Źródło konfliktu czy wulkan wiedzy?" – brzmi tytuł raportu sporządzonego przez Kamila Matuszczyka na zlecenie platformy Incredible Inspirations. Projekt powołany do życia przez Sebastiana Kulczyka wspiera badaczy, przedsiębiorców i innowatorów oraz pomaga im trzymać rękę na pulsie dokonujących się obecnie zmian.

Wsparcie dla projektu badającego efekty zderzenia się kilku pokoleń na rynku pracy nie powinno dziwić. Jak zauważa Matuszczyk, obecnie przy jednym stole w korporacyjnej kafeterii mogą wspólnie zasiąść Baby Boomer, przedstawiciel pokolenia X, Y oraz Z. To najbardziej różnorodne zgromadzenie generacyjne w historii.

“Reguły funkcjonowania społeczeństwa, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich kilku dekadach, kształtują na nowo relacje międzyludzkie, a utrzymanie solidarność pokoleniowej staje się w tym kontekście szczególnym wyzwaniem” - pisze Matuszczyk. Co ma dokładnie na myśli?

Mówiąc najprościej i nienaukowo: “młodzi” będą zmuszeni, w większym stopniu niż dotychczas, do pracy — a właściwie współpracy — ze “starszymi” - zarówno w ramach jednej organizacji, jak i jednego działu czy jednego zespołu. Wypracowanie zasad tej współpracy będzie o tyle trudniejsze, że i różnorodność generacyjna jest znacznie większa, niż kiedykolwiek wcześniej.

Problemy, jakie mogą z tego powodu wyniknąć, obejmują błahostki (problemy z dopasowaniem oferty wyjazdu integracyjnego do potrzeb wszystkich uczestników) przez kwestie bardziej palące takie jak problemy z komunikacją wewnętrzną, wykluczeniem cyfrowym czy wreszcie — z przebiciem się na rynku pracy.

“Faworyzowane są młode pokolenia, szczególnie ludzi, którzy obecnie mają trójkę z przodu. Potem dwójka z przodu, ale mniej, ponieważ dopiero się uczą. Im większa cyfra z przodu, to jest to postrzegane z ubytkiem zdolności poznawczych, działania, sprytu. I osoby starsze, mówimy o rekrutacji, są gorzej traktowane. Kiedy rekruter zobaczył, że nie jestem młody, to zapał u niego szybko spadał” - to wypowiedź menadżera, który niedawno przekroczył 50-tkę.

Obecność tego typu opinii w raporcie definiującym problemy wynikające z różnorodności pokoleniowej nie powinna dziwić. Jej ton może jednak niepokoić o tyle, że przecież, jak już wspomnieliśmy, żyjemy dłużej i dłużej zachowujemy pełnię sił fizycznych i umysłowych. Czy na pewno?

Długowieczność dla Doliny Krzemowej

Na pewno chcemy je zachowywać. Jak tłumaczy Jowita Michalska, specjalistka z dziedziny nowych technologii oraz CEO Digital University, w Dolinie Krzemowej eksperymenty rodem z filmów sci-fi szybciej niż gdziekolwiek indziej stają się rzeczywistością:

— Odżywianie się w ściśle określony sposób, leki zatrzymujące procesy starzenia, terapie np. związane z przetaczaniem krwi od młodych osób — to są techniki, które testują na sobie giganci z Doliny Krzemowej marzący o nieśmiertelności — relacjonuje Jowita Michalska.

CEO Digital University dodaje, że choć jakość życia wzrasta w wymiarze ogólnym, to jednak prawdziwa rewolucja w zakresie “longevity” dzieje się za zamkniętymi drzwiami, do których nie można ot tak, dorobić sobie kluczy — wstęp kosztuje grube miliony.
— Prawdziwy rozwój w obszarze opieki zdrowotnej czy długowieczności dzieje się w oparciu o najnowocześniejsze technologie — przekonuje Michalska, zaznaczając, że badania z dziedziny longevity dopiero nabierają tempa:

— Modyfikacja genotypu czy terapie genetyczne, wykorzystanie sztucznej inteligencji do znajdywania nowych zastosowań dla istniejących leków, programy longevity — to wszystko jest dzisiaj dostępne dla osób, które albo uczestniczą w procesach ich rozwoju, albo należą do tzw. early adopters, czyli ludzi mających spore pieniądze oraz świadomych istnienia tego typu możliwości — przekonuje.

Są jednak sfery, gdzie przekraczanie różnorodnych granic fizycznych przez przedstawicieli “starszych” pokoleń nie jest skrzętnie ukrywane przed światem — wręcz przeciwnie.

Sportowa emerytura coraz dalej

Granica sportowej długowieczności nigdy nie zostanie do końca zdefiniowana. Jak przekonuje Jakub Malke, manager sportowy, reprezentujący takich zawodników jak Piotr Gruszka, Sebastian Świderski czy Jerzy Dudek, będzie ona różna w zależności, co oczywiste, od dyscypliny, jak również i pozycji, na której dany zawodnik gra.

Pytany o, to kiedy zobaczymy na boisku ekstraklasy 50-letniego piłkarza, Malke odpowiada, że pewnie nieprędko. - Dzisiaj w siatkówce mamy 40-letnich rozgrywających. Oni są narażeni na mniejsze obciążenia. W piłce nożnej bramkarz pogra dłużej niż napastnik — wyjaśnia.

Zawodników zbliżających się do 40-stki spotkamy też na kortach: wystarczy przypomnieć finał męskiego Wimbledonu 2019, w którym Novak Djoković i Roger Federer stoczyli najdłuższy pojedynek w historii tego turnieju: spędzili na korcie 4 godziny i 57 minut. Federerowi nie udało się wygrać, jednak opór jak 38-latek stawiał 32-latkowi był imponujący.
Nie jest więc wykluczone, że w miarę upływu lat parametry zawodowych sportowców, nawet w dyscyplinach takich jak piłka nożna czy siatkowa będą coraz dłużej utrzymywać się na zadowalającym poziomie. Czy działacze zdecydują się wtedy wdrożyć scenariusz znany z rozgrywek golfa?

— Golf, jak zawsze, wyprzedza świat — śmieje się Malke. – Od lat działają tu równolegle dwie ligi rozgrywek: główna oraz liga seniorów. Jeden z czołowych zawodników: Phil Mickelson, który przekroczył wiek 50 lat, dostał uprawnienia do gry w tourze seniorskim. Wygrywa go oczywiście w cuglach, ale równolegle gra w tourze głównym, w którym również nieźle sobie radzi — stwierdza.

Dzisiaj piłkarze w lidze oldboyów jeszcze nie zagrają, ale w okazjonalnych spotkaniach zdarza im się uczestniczyć:

— Niezwykłą popularnością cieszą się na przykład mecze legend — drużyn złożonych ze “starych” gwiazd. Dawny skład Liverpoolu w meczu z inną Realem Madryt potrafi wyprzedać się szybciej niż jakikolwiek inne spotkanie. Ludzie nadal chcą oglądać takich piłkarzy, jak Jerzy Dudek, a oni wciąż są w formie, która pozwala im rozegrać takie spotkanie — komentuje Malke.

Pytanie, co z tymi, którzy nie są Lewandowskim czy Dudkiem? Biorąc pod uwagę ogólny rozwój medycyny sportowej oni również grają coraz dłużej. Pytanie, co z osobami 30+ - grupą będącą odpowiednikiem korporacyjnego 50+?

— W kilku krajach funkcjonują specjalne programy, dzięki którym sportowcy kończący karierę mogą nabyć nowe umiejętności, są aktywizowani zawodowo, mogą odnaleźć się na rynku pracy — zauważa Malke.

W Polsce przyjęto inne rozwiązanie: emerytura sportowa. Świadczenie to przysługuje jednak tylko i wyłącznie tym sportowcom, którym udało się zdobyć medal olimpijski. Tym, którzy takiego szczęścia nie mieli, pozostaje albo szukać swojego na ławce trenerskiej lub w gronie działaczy, albo zmienić profesję. Pytanie, czy będą mieli dość sił mentalnych, aby to zrobić?

Mózg jest ślepy

Nie chodzi tu oczywiście o umiejętności, bardziej o chęci. Chociaż nie da się ukryć, że z wiekiem nasze zdolności do zapamiętywania czy kojarzenia spadają, to osoby 40 czy nawet 50-letnie nie mogą jeszcze mówić o drastycznych deficytach w tej kwestii.

Problem leży gdzie indziej: z wiekiem przestaje nam się chcieć: nasza tolerancja na zmianę spada. Widać to we wspomnianym na początku raporcie:

“Organizacje muszą się przystosować, że ci pracownicy będą coraz starsi, młodszych pracowników będzie coraz mniej. Czyli trzeba aktywizować tych starszych pracowników, żeby im się chciało działać. (…) To jest temat, który będą musiały podjąć szczególnie większe organizacje. To zadanie dla działu personalnego i zarządu. Uświadamianie zarządu, jak ważny jest komfort pracy tych różnych grup” - brzmi jedna z przytoczonych wypowiedzi.
Przełamywanie barier niechęci jest jednak możliwe i zdolne są do tego “mózgi” w każdym wieku:

– Wyobrażając coś sobie, jesteśmy w stanie uaktywnić partie mózgu odpowiedzialne za wysiłek czy za szczęście. Kontuzjowani sportowcy stosują trening wyobrażeniowy wyobrażając sobie, że trenują i w ten sposób szybciej wracają do zdrowia – tłumaczy Aneta Kopel, psychotepeutka i psycholożka.

– Nasz mózg jest “ślepy”. Dla mózgu nie ma znaczenia, czy coś przeżyjemy, czy wyśnimy. Na wspomnienie czegoś nieprzyjemnego potrafimy się wzdrygnąć, złe wspomnienia sprawiają, że pojawia się gęsia skórka. Mózg potrafi wymusić na ciele odpowiednią reakcję. Wystarczy spojrzeć na ludzi, którzy kąpią się w lodowatej wodzie: ich znieczulenie na zimno to kwestia psychiki, odpowiedniego treningu mentalnego – tłumaczy.

Czy trening mentalny może więc być jedną z “recept’ na problemy związane z funkcjonowaniem w świecie, w którym wiek gra tak dużą rolę? Czy można “zaprogramować” sobie w głowie młodość?

– Wszystko zależy od tego, czy o mózg dbamy, czy nie. Szlaki neuronalne potrafią rozwijać się bardzo długo. Metryki oczywiście nie oszukamy, psycholog nie wmówi nam, że jesteśmy młodsi. Są osoby, które mają gigantyczny apetyt na życie. Ale są takie, które nie do końca potrafią znaleźć w nim sens. Tu psychologia może pomóc – zmienić narrację, wywołać inne emocje, co przełoży się później na podejmowanie zupełnie innych działań — tłumaczy terapeutka.

A co w sytuacji, gdy naszej narracji – tej mówiącej o tym, że chcemy i możemy działać – pomimo wyższej cyfry w metryce, nikt specjalnie nie chce słuchać? To zjawisko szczególnie jaskrawo rysuje się w przestrzeni publicznej:

– Mało jest ról dla dojrzałych kobiet. Ba, w ogóle dla kobiet. Notorycznie słyszę też, że ta a ta osoba jest do jakiegoś projektu za młoda lub za stara. Zamiast powiedzieć – nie pasuje nam do roli, podczas castingu nie było interakcji z partnerem, szukamy innej ekspresji – słyszę „nie ten wiek” – tłumaczy.

Zdaniem Matuszewskiej lubimy traktować wiek w kategoriach wymówki, ale i w kategoriach plotkarskiego “zapalnika”:

– Od lat jak bumerang powraca temat wieku Małgorzaty Rozenek-Majdan. Czego to media nie wymyślały, żeby mieć jakiś swój własny news na ten temat! Szukanie świadków, zdjęć. To się ciągnęło jak latynoska telenowela – śmieje się Matuszewska i przypomina, że Rozenek-Majdan sama zażartowała sobie kiedyś z tych dywagacji prezentując zdjęcie dowodu osobistego, z którego wynikało, że właśnie kończy 18 lat.

– Dobrze, że ma do tego dystans. Bo tu nie chodzi o to ile można się tłumaczyć, tylko po co się tłumaczyć? Parafrazując pewne powiedzenie – jak ktoś nie ma siły argumentu, to używa argumentu wieku – komentuje Matuszewska.

Być może jednak przyszłość będzie coraz łaskawiej obchodzić się z coraz dłużej funkcjonującymi w przestrzeni publicznej nazwiskami:

– Oczywiście są jaskółki zwiastujące dobrą nowinę, nawet w show-biznesie. Jest Maryla Rodowicz – jedyna chyba polska gwiazda, której brukowce nie podają wieku w nawiasie przy nazwisku i pani Maryla sama sobie ten przywilej wywalczyła – wylicza managerka.

Są też inne znane nazwiska, przy których nie wypada stawiać dopisku z wiekiem:

– Ewa Kasprzyk, której witalności pozazdrościłaby jej niejedna studentka, jest Helena Norowicz, która udowadnia, że modelka na wybiegu może mieć i ma osiemdziesiąt parę lat. Tylko czy to zmienia postrzeganie starszych osób, skoro prędzej czy później kończy się komentarzem „nieźle się trzyma jak na swój wiek”? Jakby istniały jakieś kanony wyglądania w określonym wieku – komentuje. Małgorzata Matuszewska.

Kanony być może jeszcze istnieją. To, że zostaną przeformatowane jest chyba tylko kwestią czasu, pytanie, jak długiego?