"Grzeczne dziewczynki nie chodzą na protesty". Mamo, niestety muszę Cię rozczarować [LIST]

List czytelniczki
"Mamo, muszę Cię rozczarować. Nie jestem grzeczna i subtelna. Przeklinam, czasami siarczyście. Piję alkohol, przez który na imprezach zachowuję się 'głośno i wulgarnie'. 'Jak facet". Słucham ciężkiej muzyki, mam tatuaż, lubię seks. Chodzę na protesty" – pisze nasza czytelniczka w liście do redakcji.
Dziewczyny mają dość bycia grzecznymi i subtelnymi Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
"Mam nadzieję, że nie chodzisz na te protesty" – usłyszałam od mamy przez telefon. Wcale nie byłam zdziwiona.

Ale nie dlatego, że moja 63-letnia mama jest bardzo wierząca i bardzo praktykująca. Nie jest jednak, mówiąc brzydko, "katotalibką". Z całego serca nie znosi PiS, jest tolerancyjna wobec inności, a wyrok Trybunału Konstytucyjnego ją oburzył, mimo że jako osoba religijna jest przeciwniczką aborcji. "W takich przypadkach każdy powinien mieć wybór" – powiedziała mi wtedy zmartwiona.

Nadzieja mojej mamy, że nie uczestniczę w Strajku Kobiet, nie wzięła się więc tylko z faktu, że w kwestii samej aborcji walka toczy się teraz o jej całkowitą liberalizację. A temu – z racji swojej wiary – jest przeciwna. Jest inny powód. Powód, który wiele kobiet zrozumie. Jaki? Taki, że "grzeczne dziewczynki nie chodzą na takie protesty". Tak, właśnie to usłyszałam od mamy, gdy zaczęłam z nią dyskutować przez telefon. Bo kobiety nie przeklinają, nie krzyczą, nie złoszczą się. To nie wypada.


Być subtelną dziewczynką


My, kobiety, jesteśmy wychowywane na grzeczne dziewczynki. Mojemu pokoleniu (mam 30 lat) i wszystkich pokoleniom kobiet przede mną i po mnie wmawiało się, że mamy być ciche i subtelne. Miłe, kochane, uczynne. Bezproblemowe.

Mój starszy brat mógł w dzieciństwie eksplorować świat. Mógł się brudzić, krzyczeć (ale w granicach przyzwoitości, bo "co ludzie powiedzą"), bawić patykami. Ja tego robić nie mogłam. Nie mogłam być brudna, bo "dziewczynki nie chodzą brudne". Nie mogłam krzyczeć, bo "dziewczynki nie krzyczą". A latanie z patykami też dziewczynkom nie przystoi.

Byłam ubierana przez mamę i babcię w ładne sukienki, moje długie włosy związywano w kucyk. Kiedy w wieku 6 lat wzięłam nożyczki i obcięłam swoje loki, wybuchła awantura, jakbym zabiła koleżankę z piaskownicy łopatką. Od razu zaprowadzono mnie do fryzjera. Włosy miałam krótsze i musiałam nosić grzywkę, ale przynajmniej znowu wyglądałam "porządnie".

Kiedy dorastałam, ciągle słyszałam, że mam być subtelna. To słowo zapamiętałam z dzieciństwa najbardziej. "Subtelnej dziewczynce" nie pasowały glany, o których marzyłam w gimnazjum. "Subtelna dziewczynka" nie powinna słuchać cięższej muzyki, a taką lubiłam. Dokazywanie było "subtelnej dziewczynce" zabronione, a lubiłam wieść prym na przerwach albo na podwórku. Subtelna dziewczynka musi dać buzi wujkowi, którego nie lubiłam, bo zawsze pachniał alkoholem.
Słowem, życie "subtelnej dziewczynki" było nudne. Miałam wspaniałe, szczęśliwe dzieciństwo, ale nie było beztroskie. Zawsze musiałam się pilnować i krygować. Czy nic mi się nie podwija? Nie marszczy? Czy nie zepsuła mi się fryzura? Czy zareagowałam grzecznie i nikogo nie uraziłam?

W szkole podstawowej nauczycielka wezwała na dywanik rodziców moich i mojej przyjaciółki, bo dla śmiechu podwijałyśmy sobie na przerwie sukienki. Widać było nam majtki, chłopcy to widzieli. Wtedy zdałam sobie sprawę, że bycie dziewczynką ma swoje ograniczenia. Bo tego mnie właśnie uczono.

Nie wypada krzyczeć "wyp********"


Nie tylko ja byłam wychowana w ten sposób. Tak wychowano większość moich koleżanek. Mamy i nauczycielki mówiły nam, że mamy być grzeczne. Nie możemy przeklinać, mówić przy chłopcach o miesiączce, kłócić się. "Chłopcy zawsze będą chłopcami" – słyszałyśmy. gdy skarżyłyśmy się na kolegów. Bycie urwisami leżało w ich "naturze", w naszej leżała znienawidzona przeze mnie subtelność.

Nic dziwnego, że Strajk Kobiet zszokował tak wiele osób. Kobiety wychodziły na ulice od zawsze, ale nie w taki sposób. Nie skandowały haseł "wyp********" i *jeb** PiS"! Nie były aż tak wściekłe, nie krzyczały aż tak głośno, nie przeklinały aż tak siarczyście! Nie pokazywały nagich piersi! Nie demolowały i nie niszczyły!

"To przeklinanie nie przystoi kobietom" – tak można streścić większość komentarzy "oburzonych". Prawicowy publicysta Rafała Ziemkiewicz nazwał protestujące kobiety... " "agresywnymi, wulgarnymi kur******". Ocenił, że ma miejsce "kompletne zbydlęcenie młodych kobiet".

Moja mama też była zszokowana, chociaż w życiu nie zniżyłaby się do skandalicznego poziomu Ziemkiewicza. Powiedziała, że nie może oglądać i słuchać nagrań z protestów, bo za dużo przeklinamy i krzyczymy. "Grzeczne dziewczynki nie chodzą na takie protesty". Zresztą nie tylko moja mama wyraziła nadzieję, że nie uczestniczę w Strajku Kobiet. Dużo moich przyjaciółek i koleżanek ma podobne doświadczenia. Słyszą, że kobietom nie wypada krzyczeć na ulicach od matek, ojców, babć, partnerów. Gdy niektóre mówią mi, że ich mamy wspierają protest i idą z nimi, nie mogę ukryć zdziwienia. I zazdrości, bo też tak bym chciała.

Mamo, przepraszam


Mamo, muszę Cię rozczarować. Nie jestem grzeczna i subtelna. Przeklinam, czasami siarczyście. Piję alkohol, przez który na imprezach zachowuję się "głośno i wulgarnie". "Jak facet". Słucham ciężkiej muzyki, mam tatuaż, lubię seks. Chodzę na protesty.

Czy to czyni ze mnie gorszą kobietę? "Agresywną, wulgarną kur****"? Czy wstydzisz się mnie? Czujesz, że Cię zawiodłam?

Jeśli tak, to wszystkie zawiodłyśmy. Bo mamy swoje zdanie, walczymy i dopominamy się o swoje. Nie damy się już wcisnąć w sztywne ramy, uczymy się mówić "nie", które było dla nas zakazane. Nie chcemy gorsetów, które nosiły nasze przodkinie. Jesteśmy ludźmi i nie musimy być, jakie chcecie. Jesteśmy takie, jakie my chcemy. Nawet jeśli Wam się to nie podoba.

Przepraszam Cię, mamo. Kocham Cię, ale swoją córkę wychowam inaczej. Słowa "subtelna" nigdy nie pozna.