"Ponad 200 dni bez zakażeń". Co w Europie robimy nie tak? Tu pandemia nie atakuje z taką siłą

Katarzyna Zuchowicz
W czasie weekendu liczba osób zakażonych covid-19 przekroczyła w Europie 10 milionów. Jak jest, wszyscy widzimy. Europa broni się jak może, w wielu krajach obowiązują restrykcje, w niektórych biją na alarm. Podobnie jest m.in. w USA. Jednak są miejsca na świecie, gdzie sytuacja jest diametralnie inna, a zakażeń jak na lekarstwo. Dlaczego?
Na Tajwanie czy w Singapurze notuje się bardzo mało zakażeń. Dlaczego? Fot. Wikipedia/CC BY 2.0
Praktycznie z całej Europy dzień w dzień płyną niepokojące doniesienia o kolejnych zakażeniach. Jak podał Reuters, liczba zakażeń covid-19 w Europie podwoiła się w ciągu pięciu tygodni i przekroczyła 10 milionów. Nie lepiej jest też m.in. w Ameryce Północnej.

Ale gdy na tych kontynentach krzywa nowych przypadków rośnie, są miejsca na świecie, gdzie jest niemal zerowa. Na przykład w Singapurze, gdzie 3 listopada zanotowano 9 przypadków koronawirusa, z czego tylko dwa to transmisje lokalne. Reszta została "wychwycona" na lotnisku u osób podróżujących z Filipin, Bangladeszu czy Niemiec. Były to osoby z pozwoleniem na pracę w Singapurze.

Jaka sytuacja na Tajwanie i w Singapurze

Mało? Ostatnią, jedną lokalną transmisję, zanotowano tu 30 października. W pozostałych dniach statystyki rządowe pokazują zaś "zero". Wcześniej były też pojedyncze przypadki, nie licząc początku października, gdy zanotowano ich po 4-5 dziennie. "Przypadki covid-19 liczone kiedyś w setki, teraz rzadko przekraczają 10" – pisze serwis Asia Nikkei.


Co takiego Singapur robi, że udaje mu się powstrzymać pandemię? Albo np. Tajwan? Kilka dni temu zagraniczne portale donosiły, że tam nie było nowych, lokalnych, zachorowań już od ponad 200 dni. Ostatnie zanotowano 12 kwietnia. W sumie zachorowało niewiele ponad 500 osób. 7 osób zmarło.

Dziennie przybywa tam po kilka przypadków zakażeń. W porównaniu z wiosną, gdy każdego dnia było ich po 20 kilka, to na wykresie przepaść. W międzyczasie życie na Tajwanie praktycznie wróciło do normy.
Tajwan – przyrost dobowych zakażeń.fot. screen/https://www.worldometers.info/
Można zapytać, jakim cudem im się to udało, a w Europie nie może?

Dlaczego jest tak mało zakażeń w Azji


"Jednoznaczna odpowiedź na pytanie, z czego wynika różnica między sytuacją w Europie i Azji, nie jest jednak łatwa" – podaje w korespondencji z Kantonu dziennikarz PAP Andrzej Borowiak. Cytuje prof. Davida Phillipsa, specjalistę w dziedzinie zdrowia globalnego i epidemiologii społecznej z Uniwersytetu Lingnan w Hongkongu, który powiedział: "To zagadka, nad którą wszyscy się teraz zastanawiają".

Jedną z przyczyn, jak stwierdził, jest przyzwyczajenie do mycia rąk i noszenia maseczek, co robią tam nieco obsesyjnie. "Tymczasem w Europie, choć nie jest tak źle jak w USA, być może ludzie nie zwykli traktować tego równie poważnie” – przekazał PAP.

Niewiele przypadków notuje również Wietnam, gdzie przez 60 dni z rzędu – według rządowych statystyk – nie było ani jednej lokalnej transmisji wirusa. A także Tajlandia, gdzie media właściwie informują tylko o pojedynczych przypadkach "przywiezionych" z zagranicy.

Testy i śledzenie kontaktów zakażonych


"Jak oni to robią? Wierzą w naukę. Testowanie, śledzenie kontaktów osób zakażonych, kwarantanna, dystrybucja maseczek i zagwarantowana opieka medyczna dla wszystkich. Powinniśmy zrobić to samo" – podsumował właśnie na Twitterze sytuację na Tajwanie Bernie Sanders, były kandydat na prezydenta USA. "Tajwan pokonał rozwój pandemii dzięki transparentności, szybkiemu działaniu i nowym technologiom" – donosiła w korespondencji z Tajpej Aleksandra Bielakowska (PAP). Jeden z ekspertów tak wyjaśnił:
Kuan-Ting Chen, prezes tajwańskiego think tanku Taiwan NextGen Foundation
w rozmowie z PAP

"Transparentność odegrała kluczową rolę w opanowaniu transmisji wirusa. Władze Tajwanu z powodzeniem wykorzystały potencjał popularnych komunikatorów społecznościowych, by mieć pewność, że wszyscy otrzymają na czas aktualne i dokładne informacje. (...). Jest to najważniejsze zadanie w dobie dezinformacji". Czytaj więcej

Podobnie jest w Singapurze. Służy do tego aplikacja mobilna lub urządzenia z oprogramowaniem TraceTogether, które władze udostępniły m.in. osobom starszym. Oba rozwiązania wzbudziły kontrowersje, czy nie naruszają prywatności obywateli, ale według władz – podobnie jak masowe testy – są skuteczne. Władze chcą, by w tokeny TraceTogether byli wyposażeni uczniowie. Mówi się o wprowadzeniu jej w biurach i restauracjach. Media cytują ministra edukacji, który powiedział, że dziś z programu TraceTogether korzysta 50 proc. populacji. By był efektywny, powinno to być 70 proc.

Trudno sobie wyobrazić, by w Europie było to możliwe.

Czytaj także: Od Wuhan się zaczęło. To proste porównanie liczby zakażeń w Polsce i Chinach mówi wiele