"Respiratory rozrywają płuca"? Do szpitali dotarł sprzęt, z którym nie dają sobie rady specjaliści

Monika Piorun
Agencja Rezerw Materiałowych po oskarżeniach o to, że dostarczyła polskim szpitalom sprzęt z Chin, który po przetestowaniu na fantomie doprowadził do rozerwania sztucznych płuc, tłumaczy się, że model Ambul T5 spełnia wszystkie wymagania, a dotąd reklamowano go... pięć razy. Lekarze nie zostawiają jednak na nim suchej nitki.
Dlaczego nie działają niektóre nowe respiratory, które dotarły do polskich szpitali? Fot. Maciej Jaźwiecki / AG
Na oddziały dla chorych na covid-19 dotarło około 2 tys. nieskalibrowanych respiratorów Ambul T7, które sprowadzono z Shenzen. Problem polega na tym, że w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych tego typu sprzętów, z jakimi doskonale sobie radzą doświadczeni anestezjolodzy, chińskie respiratory przed pierwszym uruchomieniem wymagają dodatkowej procedury nadzorowanej przez serwisanta.

Niestety na przyjazd eksperta niektóre placówki musiały czekać nawet miesiąc, więc część osób wyspecjalizowanych w obsłudze takich urządzeń próbowało poradzić sobie z nimi samodzielnie. Skutki działania chińskich respiratorów okazały się jednak makabryczne. Po podłączeniu nowego sprzętu do sztucznych płuc ciśnienie w aparacie dosłownie... rozerwało na strzępy worek imitujący ludzki organ.

Chińskie respiratory w polskich szpitalach "rozrywają płuca"?

"Coś tam nie pykło i płucko wybuchło" — napisał jeden z medyków na forum dla lekarzy, a jego wypowiedź przywołał serwis money.pl, który jako pierwszy opisał, w jakiej sytuacji pozostawiła służbę zdrowia Agencja Rezerw Materiałowych (ARM) odpowiedzialna za dystrybucję chińskich respiratorów do polskich szpitali. Jedna z lekarek opisała tę sytuację w następujący sposób:

Respiratory są do siebie bardzo podobne i zwykle działają zaraz po podłączeniu.

Z respiratorami marki Ambul jest inaczej. Lekarze dostali coś, czego nigdy wcześniej nie widzieli i co przy próbach uruchomienia może zaszkodzić choremu, zniszczyć mu płuca (...)

Na jednej interwencji próbowałam go użyć. Pacjentka jednak się nie natleniała. Przy użyciu tego respiratora miała gorszą saturację niż przy ręcznym pompowaniu na worku.

W odpowiedzi na głośną publikację ARM wydała specjale oświadczenie, w którym zaprzecza, by respiratory Ambul T7 nie spełniały wymaganych norm.


Według agencji, sprzęt posiada odpowiednie certyfikaty i zalecenia Konsultanta Krajowego w Dziedzinie Anestezjologii i Intensywnej Terapii, a za jego serwis odpowiada firma Anesmed, która ma ponad 20-letnie doświadczenie w dostarczaniu tego typu sprzętu medycznego. Ta z kolei tłumaczy się, że "szpitale zostały poinformowane, iż wizyta serwisanta jest konieczna, by respirator właściwie działał". Lekarze anonimowo skarżą się w mediach społecznościowych, że choć respiratory pojawiły się na niektórych oddziałach już w połowie października, to do tej pory nie udało się ich podłączyć i nadal oczekują na wizytę eksperta, który byłby w stanie je uruchomić w prawidłowy sposób.

Ministerstwo Zdrowia odpiera zarzuty i twierdzi, że "zamiast komentować w internecie lekarze powinni nam zgłaszać wszelkie usterki", zaś Agencja Rezerw Materiałowych winę za nieskalibrowany dotąd sprzęt zrzuca na... szpitale.

— Wielokrotnie zdarzało się, że szpitale zmieniały terminy wizyt albo po przyjeździe serwisu odmawiały instalacji. Tego typu sytuacje sprawiły, że serwis był nieefektywnie dysponowany i stworzyły się zatory w konfiguracji respiratorów — napisano w oświadczeniu.

— Obecnie do ARM wpłynęło zaledwie 5 reklamacji odnośnie respiratorów T7 i żadna nie dotyczyła problemów z funkcjonowaniem respiratora — dodała Agencja Rezerw Materiałowych.

Afera z chińskimi respiratorami. Lekarze nie radzą sobie z "wybuchowym" sprzętem

Za lekarzami, których pozostawiono bez wsparcia w obsłudze niestandardowych respiratorów chińskiej produkcji, wstawił się poseł Marcin Kierwiński.

Sekretarz Generalny PO za pośrednictwem mediów społecznościowych udostępnił pismo, jakie skierował w tej sprawie do Prezesa Agencji Rezerw Materiałowych Michała Kuczmierowskiego. — Środowisko medyczne jest oburzone z powodu jakości respiratorów pochodzących z Agencji Rezerw Materiałowych. Respiratory Ambul T7 (pochodzące od chińskiego producenta) sprawiają lekarzom ogromne problemy. Sprzęt nie został odpowiednio skalibrowany, a — jak donoszą lekarze — na wizytę serwisanta trzeba czekać nawet tydzień — napisał polityk.

Respiratory made in China kontra lekarze

Maciej Kierwiński poprosił prezesa ARM o wyjaśnienie, czy agencja zdaje sobie sprawę z tego, że dostarczenie respiratorów w takiej postaci zagraża życiu i zdrowiu pacjentów. Polityk prosi także o podanie konkretnych danych na temat tego ile usterek zgłosili do tej pory sami lekarze i kiedy można spodziewać się naprawienia tej sytuacji.

ARM na swojej stronie internetowej zapewnia, że problem z nieskalibrowanym sprzętem, który ma wspomagać oddychanie najciężej zakażonych koronawirusem, ma zostać rozwiązany w ciągu kilku najbliższych 3-4 dni, dzięki dodatkowej usłudzie "dooor-to-door" wszystkie respiratory mają zostać prawidłowo podłączone przez ekspertów.

— W nagłych przypadkach respiratory będą wymieniane w trybie pilnym – nawet w ciągu kilku godzin. Taką potrzebę należy zgłosić do serwisu, ARM lub wojewody — zapewniono w oświadczeniu. Za kilka dni przekonamy się, czy wybuchnie kolejna afera, czy... kolejne sztuczne płuco.

Czytaj także: W czasie pandemii respiratory są na wagę złota. Wkrótce może ich zabraknąć. Jak działa ten sprzęt?


Zamieszczony w dniu 23.11.2020 r. w naszym serwisie artykuł "Respiratory rozrywają płuca?" nieprawidłowo opatrzono zdjęciem prototypu respiratora CoViVENTILUCM01, współautorstwa naukowców Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy.